PolskaFirma pogrzebowa sprzedaje usługi w... magistracie

Firma pogrzebowa sprzedaje usługi w... magistracie

Ustawione w urzędzie stanowisko przedsiębiorstwa pogrzebowego oburzyło łodziankę, która kilka dni temu poszła do USC Łódź-Górna po akt zgonu ojca. Jej oburzenie było tym większe, że zamiast do biurka urzędnika, trafiła do... komercyjnego stanowiska firmy H. Skrzydlewska.

Firma pogrzebowa sprzedaje usługi w... magistracie
Źródło zdjęć: © WP.PL

06.09.2010 | aktual.: 07.09.2010 10:39

- Zorientowałam się dopiero po chwili - mówi łodzianka. - To moim zdaniem sugerowanie, z którą firmą pogrzebową powinnam pochować ojca. W urzędzie takie rzeczy nie powinny mieć miejsca.

Stanowiska firmy H. Skrzydlewska są we wszystkich urzędach stanu cywilnego. W USC Łódź-Bałuty mieści się ono w poczekalni, tuż przy drzwiach do referatu zgonów. Pracownicę firmy pogrzebowej łatwo wziąć za urzędniczkę. Stanowiska działają na podstawie zarządzeń. Zarządu Miasta Łodzi z 1993 i 1998 roku, które pozwalają na prowadzenie w urzędach działalności reklamowej. - To tak zwana żywa reklama. Polega na tym, że pracownik reklamuje usługi, a jeśli ktoś jest zainteresowany, jedzie z nim do siedziby firmy i tam spisuje umowę - mówi Barbara Sawicka, szefowa USC Łódź- Górna.

Wszystkie umowy z firmą H. Skrzydlewska podpisano 14 lat temu. I, co dziwne, są zawarte na czas nieokreślony. Firmę wyłoniono w drodze konkursu ofert. W dwóch urzędach - na Bałutach i ówczesnym Widzewie, musiała walczyć z konkurencją. Firma H. Skrzydlewska wygrała stawką. Teraz na Bałutach firma płaci miesięcznie 1.793 zł 10 gr, w USC Łódź-Centrum 923 zł i 18 gr.

W 1999 r. wynajem powierzchni jednej firmie zaskarżono do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Ten nie dopatrzył się jednak naruszenia prawa. Nie ma też przepisów zabraniających stawiania stanowisk innym firmom. Jednak nie jest to takie proste. Przykłady? - Biorąc pod uwagę wielkość pomieszczeń, dużą liczbę interesantów w sprawach innych niż zgony, jedna firma reklamująca swoje usługi to liczba racjonalna - tłumaczy Włodzimierz Roszkowski, p.o. dyrektor delegatury Łódź-Górna.

Co na to konkurencja firmy H. Skrzydlewska? - Uważamy, że można prowadzić działalność pogrzebową bez placówek w urzędach czy szpitalach - mówi Tomasz Salski, właściciel firmy Klepsydra. - Wolałbym, by w urzędzie była tablica z reklamami różnych firm. Klient mógł-by wtedy wybrać.

Witold Skrzydlewski, najbogatszy łódzki radny, którego matka firmuje swoim nazwiskiem rodzinny interes, nie widzi w oferowaniu usług na terenie magistratu niczego niestosownego. - Nie czerpię zysku z działalności gospodarczej na majątku gminy, bo jako radnemu mi tego nie wolno. To nie ja jestem właścicielem tej firmy - zaznacza.

Jednak, gdy gazeta chciała porozmawiać o stanowiskach w USC w firmie H. Skrzydlewska z właścicielem, w słuchawce telefonu usłyszeli, że szefa nie ma.

- Chyba szefowej, czyli pani Skrzydlewskiej? - dopytali dziennikarze.- Nie, pana Witolda nie ma w biurze - padła odpowiedź.

Jak się okazało stanowisk firm pogrzebowych nie ma w urzędach stanu cywilnego w Warszawie, Poznaniu, Katowicach, Wrocławiu. - Nie chcemy promować żadnej firmy, dlatego w naszym urzędzie nie ma i nigdy nie było takich stanowisk - mówi Julia Wach z biura prasowego wrocławskiego magistratu. Tamtejsi urzędnicy nie zgadzają się nawet na to, by firmy pogrzebowe rozdawały petentom ulotki na terenie USC. - Walczymy z tym, ale jest to trudne, bo każdy może wejść do urzędu - mówi Wach.

Według posła Witolda Gintowt-Dziewałtowskiego (SLD), członka Sejmowej Komisji Samorządu Terytorialnego i Polityki Regionalnej, sytuacja, gdy rodzina radnego prowadzi działalność na terenie podległym urzędowi miasta, jest nieetyczna. - To nepotyzm w czystej postaci - ocenia poseł. - Nieetyczne jest zresztą samo umieszczanie biur pogrzebowych w urzędzie stanu cywilnego.

Łódzki radny Jan Mędrzak (PO) wypowiada się na ten temat ostrożniej. - Problem trzeba rozważyć. Stanowiska stanęły wiele lat temu, gdy Witold Skrzydlewski nie zasiadł jeszcze w radzie miasta. Trudno, żeby radny był karany za to, że został radnym - tłumaczy.

Po pytaniu Dziennika Łódzkiego sprawą zainteresował się prezydent Tomasz Sadzyński. - Te umowy są bardzo stare. Zapoznam się z zarządzeniami, być może trzeba będzie je zmienić - wyjaśnia prezydent.

Poleczmy w internetowym wydaniu www.lodz.naszemiasto.pl

Zobacz także
Komentarze (1)