Finlandia i Szwecja w NATO nawet za kilka miesięcy. Nie pozostało to bez agresywnej reakcji Rosji
Nordycka ekspansja NATO może stać się faktem jeszcze przed końcem roku. Około połowy maja Finlandia i Szwecja mają złożyć akces do Sojuszu Północnoatlantyckiego. Ich członkostwo znacząco wzmocni bezpieczeństwo w Europie Północnej. Nie pozostało to jednak bez reakcji Rosji. - Będą tylko krzyczeć - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Tomasz Chłoń, były ambasador Polski w Estonii i na Słowacji oraz były dyrektor Biura Informacji NATO w Moskwie.
Rosyjska agresja na Ukrainę diametralnie zmieniła postrzeganie Sojuszu Północnoatlantyckiego przez państwa Zachodu. Wbrew intencjom Moskwy doszło do jego konsolidacji. - Rosja rozpoczęła wojnę w Ukrainie również po to, by zapobiec potencjalnemu rozszerzeniu NATO - mówi Wirtualnej Polsce Tomasz Chłoń, były ambasador Polski w Estonii i na Słowacji oraz były dyrektor Biura Informacji NATO w Moskwie.
Jednak Rosja osiągnęła efekt przeciwny do zamierzonego, bo dotychczas neutralne Szwecja i Finlandia postanowiły dokonać zwrotu w swojej polityce bezpieczeństwa i - mimo pogróżek ze strony Kremla, który mówi o zdecydowanej reakcji w przypadku rozszerzenia Sojuszu o państwa nordyckie - przyłączyć się do NATO.
Odwrót od neutralności
Szwecja i Finlandia, chociaż są członkami Unii Europejskiej, przez lata pozostawały poza Sojuszem Północnoatlantyckim, jednak od lat blisko z nim współpracowały. Zapis o strategicznym znaczeniu Skandynawii został zawarty w Koncepcji Strategicznej NATO z 1957 roku.
Przed wybuchem wojny w Ukrainie to szwedzka opozycja opowiadała się za przystąpieniem kraju do NATO, ale socjaldemokratyczny rząd był raczej sceptyczny. - Po 24 lutego wszystko się zmieniło i rząd zmienił zdanie uznając, że Szwecja powinna wejść do NATO, szukając sposobów na zapewnienie krajowi bezpieczeństwa - mówi Wirtualnej Polsce Björn Fägersten, ekspert ds. bezpieczeństwa Szwedzkiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.
Nie bez znaczenia są również nastroje społeczne. Według badań opinii publicznej z 20 kwietnia, wykonanego przez agencję Demoskop, 57 proc. Szwedów opowiada się za członkostwem, a w marcu było to 51 proc. społeczeństwa. Stąd też zapewne szwedzka premier Magdalena Andersson ogłosiła, że rząd nie będzie organizował referendum w kwestii przystąpienia do Sojuszu, a decyzję podejmie samodzielnie.
Pete Piirainen, analityk ds. bezpieczeństwa z Fińskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych przyznaje, że w przypadku Finlandii zmiana nastawienia rządu do członkostwa w NATO również została podyktowana niepokojem społecznym. - Fińskie społeczeństwo zostało zaskoczone okrucieństwem Rosjan, bombardowaniem miast i mordowaniem cywilów, czego nie widzieliśmy w 2014 roku - mówi dla Wirtualnej Polski.
Z badań przeprowadzonych na zlecenie fińskiej stacji telewizyjnej Yle wynika, że 53 proc. Finów popiera członkostwo w NATO, 28 proc. jest przeciw, a 19 proc. nie ma w tej kwestii zdania.
Z kolei Tomasz Chłoń zwraca uwagę, że Finowie boją się potencjalnego ataku Rosji i wojna w Ukrainie diametralnie zamieniła zapatrywania fińskich elit politycznych. - Rosyjska agresja sprawiła, że Finowie musieli wybrać, do którego sojuszu należą, ponadto ład, z którego dotychczas czerpali ogromne korzyści został zagrożony i członkostwo w NATO to próba jego obrony - wyjaśnia.
W latach 70.-90. Finlandia czerpała ogromne korzyści ze stosunków z ZSRR. Sprzedawała Rosjanom swoje wysoko przetworzone produkty, w zamian otrzymując surowce. Ponadto Związek Radziecki był znacznie słabszy niż dzisiejsza Rosja, wobec tego Helsinki nie czuły zagrożenia ze strony Moskwy. Finlandia była w stanie ułożyć sobie relacje i z Rosją, i z Zachodem.
Uznawała, że takie rozwiązanie jest dla niej najkorzystniejsze. W 1995 roku przystąpiła do Unii Europejskiej, ale to nie zmieniło jej stosunku do NATO, a wręcz przeciwnie. - Finowie traktowali UE trochę jako surogat NATO, wierząc, że ta zajmie się również budowaniem potencjału w dziedzinie bezpieczeństwa, dziś wiemy, że tak się nie stało - przyznaje Tomasz Chłoń.
Warto również pamiętać, że w przypadku potencjalnego ataku Rosji na państwa bałtyckie to Finlandia i Szwecja, mimo że członkami NATO jeszcze nie są, nie mogłyby zostać neutralne, ponieważ wieloletnia współpraca z Sojuszem zobowiązuje je do wykorzystania ich terytoriów w razie takiego ataku.
Nie mogłyby więc zostać poza konfliktem, nie mając jednocześnie gwarancji NATO wynikających z Artykułu 5 Traktatu Północnoatlantyckiego. To również wpłynęło na zmianę decyzji fińskiego rządu.
Tomasz Chłoń jest zdania, że to Finlandia ciągnie Szwecję do NATO i gdyby Finowie nie chcieli członkostwa, sama Szwecja też by do niego nie parła. Potwierdza to Björn Fägersten. - Istnieje szerokie poparcie dla członkostwa w NATO wśród społeczeństwa, szczególnie jeśli również Finlandia dołączy do Sojuszu - ocenia.
Korzystna wymiana potencjałów
Członkostwo Szwecji i Finlandii w NATO to korzyść dla samego Sojuszu, jak i chcących się o nie ubiegać krajów nordyckich. Obydwa państwa jak na liczbę ludności (Szwecja 10,35 mln, Finlandia 5,5 mln) mają dość potężne armie. Szwedzka liczy 25 tys. żołnierzy, a fińska 20 tys. Ta ostatnia posiada również wielu dobrze przeszkolonych rezerwistów. Nadal to za mało, by samodzielnie przeciwstawić się potencjalnemu atakowi ze strony Rosji, bez wsparcia sojuszniczego.
- W latach 90. i na początku 2000 roku Szwecja znacząco obcięła wydatki na obronność - mówi Fägersten. Jednak nadal ma silną marynarkę i lotnictwo. - Szwecja może wnieść znaczący wkład do obronności NATO poprzez dostęp do swojego terytorium i obiektów militarnych. Geostrategiczna pozycja Szwecji w pobliżu Finlandii i krajów bałtyckich jest wartością samą w sobie - mówi. Ponadto Szwedzi posiadają okręty podwodne na Bałtyku, a także silny sektor łączności i znaczące zdolności wywiadowcze. Szwedzi zdecydowali się też ostatnio podnieść swój budżet na obronność, tak by wydawać na nią 2 proc. swojego PKB.
Z kolei Finowie przez lata inwestowali w zdolności obronne i zamierzają wydawać ponad 2 proc. PKB na rozwijanie swojego potencjału militarnego. - Sądzę, że nasza armia jest silniejsza niż kiedykolwiek - mówi Pete Piirainen. Finowie ogłosili również niedawno zamiar zakupu nowych samolotów bojowych F-35.
Straszenie i odstraszanie
Deklaracje chęci członkostwa w NATO dwóch krajów nordyckich nie pozostały bez agresywnej reakcji Rosji. Przed konsekwencjami członkostwa ostrzegała między innymi rzeczniczka rosyjskiego MSZ Maria Zacharowa czy były prezydent Dmitrij Miedwiediew. Jednak ani na Szwedach, ani na Finach nie robi to szczególnego wrażenia.
- Sądzę, że Rosja będzie starała się użyć strategii kija i marchewki, żeby powstrzymać nas przed członkostwem, ale będzie jej ciężko zagrozić temu procesowi, ponieważ wola polityczna jest bardzo silna - mówi Björn Fägersten.
- Nie boimy się tych pogróżek, w ostatnich latach rozwijaliśmy nasze zdolności do zwalczania zagrożeń hybrydowych, a nasze społeczeństwo jest również odporne na agresywne zachowania Rosji - dodaje Piirainen.
Według Tomasza Chłonia, Rosja nie zaatakuje Finlandii i Szwecji z powodu członkostwa. - Będą tylko krzyczeć - zapewnia. Jednak jak dodaje z pewnością będzie łatwiej bronić dzięki nim Europy Północnej. - Członkostwo krajów nordyckich ma bardzo duże znaczenie, bo jest to dodatkowy element odstraszania Rosjan przed działaniami agresywnymi - podsumowuje.
Fiński minister spraw zagranicznych Pekka Haavisto potwierdził, że Szwecja i Finlandia prawdopodobnie złożą aplikację do NATO wspólnie, do połowy maja. Jeszcze przed szczytem NATO w Madrycie, który ma odbyć się w dniach 29-30 czerwca.
Joanna Kędzierska dla Wirtualnej Polski