PolskaFiltrowane oszustwo

Filtrowane oszustwo

Państwo S. z Bydgoszczy padli ofiarą oszusta, który namówił ich do zamontowania w domu filtra do wody. Zapewnił, że za urządzenie nie zapłacą ani grosza, będą tylko musieli organizować prezentacje dla klientów. Wkrótce okazało się, że państwo S. podpisali dokument, który w istocie był zobowiązaniem do spłaty 3,7 tys. zł kredytu. Dzisiaj ta kwota wraz z odsetkami przekracza już 4 tys. zł.

- W 1999 roku mąż podpisał papier z nadrukiem "Umowa sprzedaży", ale ten pan, Mariusz G., zapewniał, że tak naprawdę to nie jest umowa sprzedaży, a tylko takie zobowiązanie, że nie sprzedamy filtra. Po pewnym czasie z banku PKO BP w Zielonej Górze przyszło pismo, że mamy spłacić 3,7 tysiąca złotych za to urządzenie. Był to dla nas szok. Próbowaliśmy skontaktować się z Mariuszem G., ale nie udało się nam. Teraz komornik chce zająć część pensji męża. To nasze jedyne źródło dochodów - mówi załamana kobieta (dane do wiadomości redakcji).

Jeszcze w 2000 roku państwo S. zażądali od firmy będącej dystrybutorem filtrów zdemontowania tego urządzenia. Właściciel firmy wówczas zobowiązał się pisemnie do spłaty kwoty 3,2 tys. zł z sumy kredytu, "który zaciągnął pan S. na zakup ww. urządzenia". Okazało się jednak, że to zobowiązanie nie powstrzymało bankowej egzekucji. Państwo S. żałują teraz, że pozbyli się filtra - dzisiaj mieliby przynajmniej jakieś "zabezpieczenie". A tak pozostały im tylko długi, których nie uznają za swoje.

Egzekucja trwała w najlepsze nawet wówczas, gdy Mariusz G. został skazany na 7 miesięcy więzienia w zawieszeniu na 2 lata za to, że "21 sierpnia 1999 roku w Bydgoszczy działając w warunkach przestępstwa ciągłego, działając w celu osiągnięcia korzyści majątkowej wprowadził w błąd Roberta K. i Mariusza S. co do faktu zakupu przez nich filtra do wody i zawarcia umowy kredytowej na kwoty po 3596 zł i usiłował w ten sposób doprowadzić pokrzywdzonych do niekorzystnego rozporządzenia mieniem". Wyrok zapadł 13 lutego 2003 roku. Wykazane zostało jasno, że państwo S. (jako nie jedyni zresztą) padli ofiarą oszustwa. Co na to bank w Zielonej Górze?

- Od pana dowiaduję się o tym wyroku. Nie byliśmy jednak stroną w tym postępowaniu i sąd nie musiał nas powiadamiać. Ci państwo powinni jak najszybciej skierować do nas wniosek o umorzenie postępowania egzekucyjnego, dołączając do niego odpis wyroku z potwierdzeniem zgodności z oryginałem - stwierdziła w rozmowie z "Expressem" Małgorzata Stach, wicedyrektor II Oddziału PKO BP w Zielonej Górze.

Jest więc nadzieja, że to nie pokrzywdzeni, ale przestępca będzie płacił bankowi. A wydawałoby się, że jest to oczywiste...

jar

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)