Film TVP o opozycyjnej przeszłości Jarosława Kaczyńskiego. Mamy stanowisko prezesa PiS
"Człowiek zbuntowany" - to tytuł produkowanego przez TVP filmu dokumentalnego o opozycyjnej przeszłości Jarosława Kaczyńskiego, który jeszcze przed emisją wzbudził poważne polityczne kontrowersje. - Trzeba nie mieć wyobraźni, żeby coś takiego teraz produkować - mówią politycy PiS. Sam Kaczyński, jak ustaliła Wirtualna Polska, dystansuje się od projektu.
"O Jezu" (wypowiadane wraz z głębokim westchnięciem) słyszę w słuchawce telefonu, gdy pytam jednego z ważnych polityków PiS o "Człowieka zbuntowanego", najnowszą produkcję TVP poświęconą Jarosławowi Kaczyńskiemu. W zamyśle ma to być film, który za pomocą materiałów archiwalnych oraz relacji świadków przedstawi kulisy antykomunistycznej działalności obecnego wicepremiera Jarosława Kaczyńskiego.
- Wiadomo, co się stanie, gdy powstanie takie dzieło. Trzeba nie mieć wyobraźni politycznej, żeby produkować dokument o Jarosławie Kaczyńskim bez jego wiedzy i akceptacji - mówi rozmówca WP.
- Nikt nie pytał prezesa o zdanie? - próbuję ustalić.
- O ile mi wiadomo, nie. Prezes był informacją o "Człowieku zbuntowanym" zaskoczony, ale już nie takie rzeczy widziałem podszyte dobrymi chęciami - twierdzi polityk, dodając, że nie ma pojęcia, jak potoczą się losy produkcji, ale jego zdaniem "Kaczyński nie byłby zadowolony, gdyby ktoś próbował w tej chwili kręcić film na jego temat".
Z pytaniem o polityczno-medialne zamieszanie wokół dokumentu, skierowaliśmy się również do najbliższych współpracowników samego zainteresowanego. — Prezes Jarosław Kaczyński uważa, że lepszy czas na kręcenie filmów o politykach wypada wtedy, gdy nie sprawują oni władzy i nie pełnią ważnych funkcji państwowych. Chciałbym podkreślić, że rola prezesa Kaczyńskiego w działalności opozycyjnej jest dobrze znana i nie ma potrzeby, aby akurat w tej chwili podejmować inicjatywę tworzenia filmu dokumentalnego - mówi Wirtualnej Polsce Michał Moskal, szef gabinetu politycznego wicepremiera Jarosława Kaczyńskiego oraz przewodniczący Forum Młodych PiS.
Problem stał się w obozie PiS realny w momencie, w którym przed jakimkolwiek ogłoszeniem albo zwiastunem, o pracy nad dokumentem poinformował w mediach społecznościowych marszałek Bogdan Borusewicz, którego zaproszono do udziału w zdjęciach. Polityk odmówił, twierdząc, że "nie ma żadnej wiedzy o działalności opozycyjnej Jarosława Kaczyńskiego", poznał go dopiero w 1988 r., w Gdańsku współpracując jedynie z Lechem Kaczyńskim.
Za "Człowieka zbuntowanego" - jak twierdzą twórcy - "film dokumentalny o działalności opozycyjnej lat 70. i 80. ukazujący postać Jarosława Kaczyńskiego i jego drogę do polityki", odpowiada reżyserka Ewa Świecińska, współautorka scenariusza do "Smoleńska" oraz autorka głośnego dokumentu TVP "Pucz", skupionego na działalności opozycji w trakcie okupacji sali sejmowej w grudniu 2016 roku. Z prośbą o komentarz w tej sprawie zwróciliśmy się do posłanki Joanny Lichockiej.
- Nie znam dokładnie całej sytuacji, o planach produkcyjnych dowiedziałam się z mediów. Nie jest to dla mnie do końca wiarygodny przekaz, ale jeśli taka produkcja była realizowana i odpowiadała za nią ta konkretna reżyser, wszystkie pytania powinny być kierowane do Jacka Kurskiego. Prezes telewizji nie kontroluje technicznej formy filmu, ale jeżeli taki pomysł się narodził, nie sądzę, aby mogło to być bez jego wiedzy - mówi WP członkini Rady Mediów Narodowych.
W podobnym tonie na offie komentują całą sprawę posłowie, ministrowie i politycy Prawa i Sprawiedliwości, którzy do dokumentu wolą się odnosić anonimowo. - Nie raz, nie dwa prezes kazał mniejsze lub większe "Misie" na swoją cześć odwoływać, ale zawsze znajdzie się ktoś, kto błyśnie lizusostwem - przekonuje rozmówca WP z Nowogrodzkiej.
- Jak można zaprosić do komentowania opozycyjnej przeszłości Kaczyńskiego Borusewicza, który jest od lat jego zadeklarowanym wrogiem? Przecież to jest jakiś sabotaż. Nie wiem, o co chodzi Kurskiemu, który po prostu musiał wiedzieć, że taka produkcja powstaje - dodaje inne źródło, ważny polityk Klubu Parlamentarnego PiS.
Jak ustaliła WP, od pewnego czasu "ostrzeżenia" przed "Człowiekiem zbuntowany", który ma przedstawić prezesa Jarosława Kaczyńskiego od "niemalże hagiograficznej strony", miały dochodzić do kuzyna wicepremiera, Jana Marii Tomaszewskiego. Równocześnie środowisko związane z "Gazetą Polską" miało informować Nowogrodzką o uwagach do samej reżyserki Ewy Świecińskiej, która w przeszłości podpisała zobowiązanie do współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa, choć sama bezpieka uznała ją później - według dokumentów IPN-u - za kontakt nieprzydatny oraz "zdekonspirowany w czasie spowiedzi". Sąd lustracyjny oczyścił ją w 2016 z zarzutów o faktyczną współpracę. Z Ewą Świecińską nie udało nam się skontaktować.
Jak ustaliliśmy, w poniedziałek oświadczenie w tej sprawie opublikować ma prezes TVP Jacek Kurski.
Marcin Makowski dla WP Wiadomości