Festiwal w Gdyni - wysoki poziom, szokujący werdykt
Bardzo wysoki poziom - jak ocenili
dziennikarze i obserwatorzy - miał tegoroczny 28. Festiwal Polskich Filmów Fabularnych w
Gdyni. Na 21 filmów wyświetlanych w głównym konkursie połowa
wzbudziła duże zainteresowanie. Zaskoczeniem był werdykt jury -
Złote Lwy dla filmu, uznawanego za dobry, ale nie wybitny -
"Warszawa" Dariusza Gajewskiego.
21.09.2003 | aktual.: 21.09.2003 20:40
Już przed festiwalem wiadomo było, że w konkursie są faworyci. Stawiano na "Pornografię" Jana Jakuba Kolskiego, która odniosła już sukces w Wenecji (film był wyświetlany w konkursie, zdobył kilkuminutowe owacje na stojąco i świetne recenzje), "Pogodę na jutro" Jerzego Stuhra, która także została zgłoszona do weneckiego festiwalu (film jednak nie był jeszcze wówczas ukończony) i "Julia wraca do domu" Agnieszki Holland (film w weneckim konkursie wystartował przed rokiem).
Klasę "Pornografii" potwierdziło przyjęcie filmu przez widzów - sala pękająca w szwach oraz długie owacje i wysokie noty, co dało filmowi nagrodę publiczności. Niektóre elementy dzieła Kolskiego docenili także jurorzy, nagradzając film za najlepszą rolę męską (Krzysztof Majchrzak)
, drugoplanową rolę męską (Jan Frycz)
, muzykę (Zygmunt Konieczny)
i dźwięk.
Wielkimi przegranymi - jak niemal jednogłośnie komentowano w kuluarach - okazali się autor zdjęć do "Pornografii" Krzysztof Ptak, którego pracę oceniano niejednokrotnie jako oscarową, scenograf Andrzej Przedworski, a także sam reżyser Jan Jakub Kolski. Wśród komentarzy do decyzji jury pojawiła się m.in. uwaga, że film mógł nie zdobyć głównej nagrody jako dzieło producenckie Lwa Rywina - producent bowiem także odbiera statuetkę.
Wiele niespodzianek dostarczyły pokazy konkursowe festiwalu, na które zresztą nierzadko trudno było się dostać, ze względu na ogromne zainteresowanie widzów - brakowało miejsc nawet na schodkach w Teatrze Muzycznym.
Odkryciem okazała się "Symetria" Konrada Niewolskiego - opowieść o dwudziestoparolatku, który niesłusznie posądzony o napad trafia do więzienia (film wyróżnili swoją nagrodą dziennikarze) i debiut Andrzeja Jakimowskiego "Zmruż oczy", wyróżniony już nagrodą specjalną Fipresci na festiwalu Mannheim-Heidelberg 2002 (w Gdyni uhonorowany nagrodą specjalną jury oraz za debiut reżyserski, zdjęcia, scenografię i kostiumy).
Duże zainteresowanie wzbudził debiut Ryszarda Brylskiego "Żurek", na podstawie opowiadania Olgi Tokarczuk, z wyróżniającą się rolą Katarzyny Figury, i widowisko "Ubu król" Piotra Szulkina, określane przez reżysera jako "zwariowana bajka muzyczna", swobodnie wykorzystujące wątki sztuki Alfreda Jarry pod tym samym tytułem (tu także zagrała Katarzyna Figura, zdobywając za tę kreację nagrodę w kategorii rola żeńska).
Wśród krytyków i obserwatorów znaleźli się zwolennicy "Przemian" Łukasza Barczyka - dramatu rodzinnego z udziałem czterech kobiet i jednego mężczyzny; debiutu fabularnego "Zerwany" Jacka Filipiaka - opowieści o chłopcu przenoszonym z rodziny zastępczej do domu dziecka, a potem do poprawczka, z wzbudzającą uznanie rolą Krzysztofa Ciupy; a nawet "Nienasycenia" Witolda Grodeckiego na podstawie powieści Witkacego (pojawiły się pochlebne uwagi np. na temat scenografii i kostiumów).
Nikt jednak nie stawiał na "Warszawę" Dariusza Gajewskiego (film opowiada o jednym dniu w stolicy; bohaterowie przyjeżdżają do Warszawy z prowincji - każdy ma do załatwienia "życiową sprawę"). Film zdobył nie tylko Złote Lwy, ale także nagrody za reżyserię, scenariusz, drugoplanową rolę żeńską, montaż oraz za "twórcze przedstawienie współczesności".
"To szokujący werdykt" - ocenili dziennikarze. Publiczność przyjęła decyzję jury gwizdami i buczeniem. "Powiem jedno: bez komentarza. Nawet w najśmielszych oczekiwaniach nie spodziewałem się takiego werdyktu" - powiedział reżyser Wojciech Wójcik. Wśród producentów pojawiły się uwagi, że film zdobył nagrodę jako produkcja Telewizji Polskiej, współorganizatora festiwalu (jest to zresztą typowy film telewizyjny, zrealizowany w charakterystycznej dla tego medium technice). Oceniano, że przyznanie aż sześciu nagród "Warszawie", w tym Złotych Lwów, nagrody za reżyserię i scenariusz, to największy skandal na festiwalu w jego historii.
"Jeszcze w sobotę po południu, przed ogłoszeniem werdyktu jury myślałam, że uczestniczę w przełomowym festiwalu, na którym uda nam się uwolnić od polskiego piekła i na którym wspaniałe filmy konkursowe zostaną odpowiednio docenione. Werdykt jury sprowadził mnie na ziemię" - mówiła w kuluarach jedna z dziennikarek.