Ferment w okręgu spadochroniarzy. Poseł Kowalski już zaliczył wpadkę
Poseł Janusz Kowalski będzie kolejnym spadochroniarzem na liście PiS do Sejmu w okręgu nr 7 na Lubelszczyźnie. Ma odbić dla partii wyborców z rąk Konfederacji i Grzegorza Brauna. Ale polityk już zaliczył pierwszą poważną wpadkę, wzywając do dymisji PiS-owskiego starostę z Biłgoraja. Po stronie samorządowca stanął stanowczo Przemysław Czarnek.
Mimo że do wyborów parlamentarnych jeszcze dwa lata, to w Prawie i Sprawiedliwości już słychać, że Janusz Kowalski jest pewny swojej jedynki na liście w okręgu nr 7, obejmującym Białą Podlaską, Chełm i Zamość. Nieoficjalnie mówi się, że takie zapewnienie miał mu złożyć sam prezes Jarosław Kaczyński.
Ale pewne i oficjalne jest jedynie to, że Kowalski, mimo iż do tej pory w wyborach startował z woj. opolskiego, został przepisany o kilkaset kilometrów na wschód.
- Jest decyzja sekretarza generalnego PiS, że Janusz Kowalski został włączony w struktury okręgu nr 7 w powiecie biłgorajskim. To wzmocnienie naszych struktur Prawa i Sprawiedliwości. Automatycznie jako poseł stał się również członkiem zarządu okręgu. Pracujemy wszyscy na rzecz Polski i jak najlepszego rozwoju naszego regionu - zapewnia w rozmowie z WP prezes okręgu nr 7 poseł PiS Tomasz Zieliński.
Zamieszanie w PiS. Jacek Sasin odniósł się do zachowania Morawieckiego
- Zamość, Biłgoraj czy Chełm potrzebują silnego lobbingu w Warszawie. Dlatego walczę np. o 10 mln złotych na remont Pałacu Zamoyskich. To chyba pierwsza taka poprawka w historii - chwali się ze swojej nowej aktywności Janusz Kowalski w rozmowie z WP.
Warto dodać, że to poprawka, która nie ma szans przejścia, ma jednak pokazać działanie Kowalskiego, który ostatnio bryluje na Zamojszczyźnie. A to pisze ws. miejsc pracy w spółce PHP Linia Hutnicza Szerokotorowa z siedzibą w Zamościu, a to spotyka się z mieszkańcami Turobina koło Biłgoraja, a to krytykuje działania pochodzącej stąd wiceminister rolnictwa z KO Małgorzaty Gromadzkiej.
Cel tej misji jest jasny: rozruszać politycznie wschodnie rubieże Polski, które, mimo że zawsze najbardziej popierają PiS, to partii brakuje tu lokalnego lidera. W ostatnich wyborach do Sejmu PiS wprowadziło z tego okręgu 7 z 12 posłów. Ale wśród nich byli: Mariusz Kamiński (został europosłem), Jarosław Sachajko (Kukiz 15, obecnie szef klubu Wolni Republikanie), Marcin Romanowski (uciekł na Węgry po zarzutach ws. Funduszu Sprawiedliwości) czy Sławomir Zawiślak (przeszedł do Konfederacji Korony Polskiej Grzegorza Brauna).
A w regionie coraz większym poparciem cieszą się politycy Konfederacji i właśnie Grzegorza Brauna. W pierwszej turze ostatnich wyborów prezydenckich w całym województwie lubelskim Sławomir Mentzen i Grzegorz Braun zdobyli w sumie aż 25 proc. głosów. To siła, której Jarosław Kaczyński nie może lekceważyć. Kłopot w tym, że okręg nr 7 już teraz jest nazywany okręgiem spadochroniarzy.
- Tutaj nie lubią nie swoich. Mogą być słabsi, ale żeby byli miejscowi - komentuje anonimowo jeden z polityków PiS z tego okręgu. - Moim zdaniem Janusz Kowalski nie odkręci tego, że jest spoza Lubelszczyzny. Oczywiście życzę mu powodzenia, bo stara się być aktywny i bardzo dobrze, ale jednak ta Lubelszczyzna jest specyficzna - dodaje.
- Ludzie mówią, że są już totalnie zmęczeni spadochroniarzami. Są już wkurzeni tym, że wrzuca się nam kandydatów spoza tego okręgu, tak jakbyśmy swoich nie mieli. To ludzi denerwuje - komentuje kolejny polityk PiS z tego regionu.
- To nie jest tak, że ktoś sobie przyjdzie i ma miejsce pewne i wynik pewny. Widział pan, co się działo z Madziarem? - wskazuje następny ważny działacz PiS z Lubelszczyzny.
Chodzi o kolejnego spadochroniarza, Ryszarda Madziara, pochodzącego spod Warszawy bliskiego współpracownika Jacka Sasina. Madziar dostał tu wysokie drugie miejsce na liście PiS w 2023 roku, a mimo to zanotował żenujący, dopiero 10. wynik spośród wszystkich kandydatów PiS i mandatu nie zdobył.
Mimo krytyki "obcych", lokalni działacze PiS przyznają, że Kowalski może się tu przydać. - Nasi ludzie czują oddech na plecach. Wychodzę z założenia, że zawsze konkurencja jest dobra, bo ona powoduje, że zaczynają pracować nad swoją inwencją twórczą. Nie osiadają na laurach, tylko zaczynają robić spotkania, wychodzić do ludzi. Dla partii to jest dobre. Dla takiej dużej partii jak Prawo i Sprawiedliwość, z okresami swojego rządzenia, z okresami opozycji wieloletniej, tego typu działania są pozytywne - podkreśla polityk PiS z tego okręgu.
Wpadka Kowalskiego. Prztyczek od Czarnka
Wszystko zależy jednak od tego, czy Kowalski powściągnie nieco swoje "polityczne ADHD", jak mówią koledzy z partii. Bo zdążył już zaliczyć pierwszą wpadkę, domagając się dymisji starosty biłgorajskiego Andrzeja Szarlipa (PiS) po sprawie Autodromu Biłgoraj opisanej przez Onet. Tor samochodowy w Biłgoraju zbudowało starostwo, a przetarg na wynajem na nim gokartów wygrała spółka prowadzona przez żonę radnego miejskiego PiS Ireneusza Bulicza, który równocześnie nadzorował inwestycję z ramienia powiatu. Po ujawnieniu sprawy, opozycja z KO i PSL złożyła wniosek o odwołanie starosty. Niespodziewanie wtórował im Janusz Kowalski, który w rozmowie z Onetem stwierdził, że "starosta Andrzej Szarlip, który w żaden sposób nie zareagował na tę sytuację, powinien podać się do dymisji".
Głosowanie w sprawie odwołania Szarlipa i innych członków PiS rządzącego powiatem biłgorajskim już w piątek 28 listopada. W PiS pojawił się strach o jego wynik, bo, mimo że partia ma tu większość, głosowanie jest tajne i nie wiadomo jak po takiej opinii znanego polityka, zagłosują radni. Niespodziewanie w obronie swoich samorządowców z Biłgoraja stanęli posłowie Przemysław Czarnek i Tomasz Zieliński, prezesi obu okręgów wyborczych do Sejmu na Lubelszczyźnie.
- Proszę państwa, jest atak na prawicę w powiecie biłgorajskim, na zarząd powiatu biłgorajskiego - ogłosił Przemysław Czarnek na nagraniu opublikowanym w niedzielę w mediach społecznościowych. - Dlatego chcemy tutaj z Sejmu powiedzieć tak: sprawa Autodromu jest wyjaśniona przez wszystkie możliwe służby do spodu i my dopilnujemy, żeby była wyjaśniona. Natomiast nie może to mieć nic wspólnego z próbą obalenia zarządu prawicowego przez niektórych członków prawicy szeroko pojętej. Dlatego dajemy pełne poparcie zarządowi powiatu - zarzekał się Czarnek.
Dziś Janusz Kowalski przekonuje, że nie wzywał do odwołania starosty biłgorajskiego, a jedynie mówił, że powinien podać się do dymisji. Zastrzega też, że nie uczestniczy w rozmowach z radnymi przed piątkową sesją na ten temat.
- Ale jest odpowiedzialność polityczna i ta sprawa musi być wyjaśniona. Absolutnie nie zmieniam zdania. Każda sprawa gdzie jest znak zapytania dotyczącą pieniędzy publicznych musi być zawsze wyjaśniona - mówi Janusz Kowalski.
"Romanowskiego już nie ma". Jest Kowalski
Podobnie jak Marcin Romanowski, w przeszłości Janusz Kowalski należał do Suwerennej Polski. Przepisując się do okręgu posła-uciekiniera słychać, że ma za zadanie niejako go zastąpić.
- Uważam, że Romanowskiego już nie ma. No bo jak on wystartuje? Co będzie robił jakąś wirtualną kampanię jak Giertych? - śmieje się jeden z ważnych polityków PiS w regionie. - Emocja wokół niego była w momencie, gdy chcieli go aresztować. Trochę minęło, ta emocja już jest dzisiaj zupełnie inna. Myślę, że też ludzie są trochę wkurzeni, że on tam sobie jakieś głupie rolki nagrywa, siedzi, wino pije. To ludzi wkurza po prostu. Jego start będzie pod znakiem zapytania - dodaje.
Co ciekawe, Janusz Kowalski, pojawiając się na Zamojszczyźnie, od razu zaczął otaczać się samorządowcami, którzy w przeszłości blisko współpracowali z Marcinem Romanowskim. Na ostatnim spotkaniu Kowalskiego w Turobinie w pierwszym rzędzie zasiadł wójt Aleksandrowa Andrzej Borowiec, były nadleśniczy w Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych i prawa ręka Romanowskiego w tym rejonie. Na scenie Kowalskiemu towarzyszył zaś burmistrz Turobina Andrzej Kozina.
Problem w tym, że według informacji WP Kozina z Prawa i Sprawiedliwości został kilka miesięcy temu wyrzucony za nieprzestrzeganie statutu partii.
W Opolu ciasno. W Zamościu luźniej
Ale politycy PiS wskazują też inną motywację Janusza Kowalskiego do zmiany okręgu: troska o własny interes. - Jak spojrzeć na opolskie to tam gwiazd jest dużo. Jest Kukiz, jest Ociepa, był on - wylicza parlamentarzysta PiS z Lubelszczyzny.
- Gdyby zdobycie mandatu stamtąd było proste, to by nie zmieniał okręgu. Po co zmieniać okręg, w którym się jest posłem, funkcjonowało się, na teren oddalony o kilkaset kilometrów, zupełnie nieznany i zaczynanie tutaj od zera - dodaje inny parlamentarzysta.
Ale Kowalski się od tego odżegnuje i przekonuje, że od początku pokazał, że siłą PiS jest gra drużynowa, a nie indywidualna. - Już w pierwszym miesiącu powiększyłem o jednego radnego klub PiS w Zamościu, a to dopiero początek transferów, aby PiS wygrał - zapowiada Kowalski.
Paweł Buczkowski, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: pawel.buczkowski@grupawp.pl