Fatalne przepisy można zmienić w jeden dzień?
Wielotysięczna armia urzędników NFZ siedzi w pałacach za grube miliony, zamiast pomagać chorym, którym przez bałagan w przepisach lekarze nie chcą wypisywać nowych recept, a aptekarze nie chcą sprzedawać leków z refundacją.
03.01.2012 | aktual.: 03.01.2012 09:53
– Niech prezes NFZ wyśle swoich ludzi do przychodni – mówi nam oburzony poseł Tomasz Latos (47 l.), wiceszef sejmowej komisji zdrowia.
Narodowy Fundusz Zdrowia miał zniknąć dawno, z takim hasłem do wyborów szła Platforma Obywatelska już cztery lata temu. Ale NFZ ma się dobrze, a nawet coraz lepiej. Jacek Paszkiewicz (49 l.) kieruje pięciotysięczną armią urzędników, na którą co roku ma więcej pieniędzy – w 2011 roku miał 61,5 mld zł, w tym roku już 64,5 mld. W zamian pacjenci mają dziś horror, bo od lekarzy dostają recepty z pieczątkami „Refundacja do decyzji NFZ”, których nie chcą realizować aptekarze.
– Niech prezes Paszkiewicz zorganizuje dyżury swoich urzędników w przychodniach i niech oni stemplują recepty napisem „zgoda NFZ na refundację”. To byłoby rozwiązanie tymczasowe do czasu poprawienia ustawy – postuluje poseł Tomasz Latos, wiceszef komisji zdrowia.
Według szefa komisji posła Bolesława Piechy (57 l.), sejm jest w stanie w jeden dzień zmienić fatalne przepisy. – Wystarczy, że rząd, który nadaje klauzule pilności ustawom, zdecyduje się zwołać nadzwyczajne posiedzenie sejmu – przekonuje Piecha.
Polecamy w wydaniu internetowym fakt.pl:
Tu posłowie mieszkają za nasze