PolskaFatalne notowania Platformy. Partię czeka odpływ ludzi? Poseł PO: odejść mogą niedocenieni lokalni działacze

Fatalne notowania Platformy. Partię czeka odpływ ludzi? Poseł PO: odejść mogą niedocenieni lokalni działacze

• Spadają notowania PO
• Politolodzy spodziewają się przejść polityków Platformy do Nowoczesnej
• Polityk PO: odejść mogą lokalni działacze niedocenieni w partii
• "Nie sądzę, aby Nowoczesną zasilił któryś z naszych parlamentarzystów"
• Nowoczesna: nie zamierzamy przyjmować polityków PO

Fatalne notowania Platformy. Partię czeka odpływ ludzi? Poseł PO: odejść mogą niedocenieni lokalni działacze
Źródło zdjęć: © WP
Michał Fabisiak

20.01.2016 | aktual.: 20.01.2016 14:16

W tak złej sytuacji Platforma Obywatelska nie była jeszcze nigdy. Według najnowszego sondażu CBOS poparcie dla największej partii opozycyjnej deklaruje dziś zaledwie 13 proc. Polaków. To oznacza w ciągu dwóch miesięcy od wyborów parlamentarnych, PO straciła aż 11 punktów procentowych. Ostatni raz podobnymi notowaniami Platforma cieszyła się w 2001 roku. Z tym, że wtedy taki wynik wyborczy dla rodzącej się dopiero partii był wielkim sukcesem.

Od tamtego czasu ugrupowanie nieustannie pięło się w górę, dwukrotnie zwyciężając w wyborach parlamentarnych, czego wcześniej nie udało się dokonać żadnej innej formacji politycznej w Polsce. Po 8 latach rządów PO została rzucona na kolana, z których na razie nie potrafi się podnieść. W ocenie politologa dr hab. Piotra Wawrzyka notowania Platformy mogą być jeszcze słabsze. Wpływ na to będzie mieć informacja o tym, że za rządów PO inwigilowano dziennikarzy i ich rodziny. - Spodziewam się, że poparcie dla Platformy spadnie wkrótce do 10 proc. - mówi Wirtualnej Polsce ekspert Uniwersytetu Warszawskiego.

Zdaniem doc. dr Ewy Pietrzyk-Zieniewicz na fatalne notowania największej partii opozycyjnej wpływa przede wszystkim opieszała postawa jej polityków. - Sondaże spadają, a Platforma zajmuje się sobą. To może irytować nawet tych, którzy są jeszcze skłonni jej zaufać - tłumaczy rozmówczyni WP. I dodaje, że nie rozumie, dlaczego PO zwleka z oficjalnym ogłoszeniem nowego przewodniczącego, choć już od kilku tygodni wiadomo, kto nim zostanie. Pietrzyk-Zieniewicz krytykuje również postawę partyjnych liderów.

- Brak aktywności przywódców PO jest zdumiewająca. Przecież oni widzą te sondaże. Myślę, że ich zachowanie może świadczyć o tym, że w partii nastąpią jeszcze jakieś większe przegrupowania - mówi rozmówczyni WP. W jej ocenie część osób może próbować odejść do Nowoczesnej i to jeszcze w tym roku. - Działacze PO podobnie jak wyborcy mogą być zirytowani dziwnymi rozmowami na górze partii. Po drugie widzą, że Ryszard Petru przejął rolę lidera opozycji. Uważam, że stało się tak nie dlatego, że jest on aż taki świetny. Jego pozycja bierze się stąd, że liderzy Platformy oddali mu pole - wyjaśnia politolog. Transferów z PO spodziewa się również dr hab. Wawrzyk, choć w jego ocenie na takie ruchy jest jeszcze za wcześnie.

- Mamy początek nowej kadencji parlamentu. Odejścia następują dopiero w drugiej połowie, kiedy sondaże są dla partii niekorzystne - mówi politolog UW. I dodaje, że na transfer decydują się posłowie, którzy nie mogą liczyć na korzystne miejsca na listach wyborczych. Rozmówca WP nie ma jednak pewności, gdzie mogą odejść posłowie PO. - Nie wiem, czy Nowoczesna będzie chciała się utożsamiać się z politykami Platformy - mówi politolog UW.

Z zagrożenia związanego z odejściem części działaczy zdają sobie sprawę również w samej PO. - Efekt świeżości Nowoczesnej może sprawić, że osoby, które kiedyś nie zostały docenione w Platformie mogą spróbować zmienić barwy partyjne. Tym bardziej, że programowo ugrupowanie Petru niewiele różni się od nas. Nowoczesna jest może trochę bardziej liberalna gospodarczo i nie ma wyczucia społecznego. Poza tym nie widzę większych różnic - mówi Wirtualnej Polsce polityk z kierownictwa Platformy.

Rozmówca WP tłumaczy, że na odejście mogą decydować się przede wszystkim lokalni działacze. - Nie sądzę, aby Nowoczesną chciał zasilić któryś z naszych parlamentarzystów. Na taki ruch zdecydują się nierozpoznawalni politycy. Na przykład ktoś, kto miał być jedynką do rady miasta, a otrzymał inne miejsce, czuje się niedoceniony. Dla takiej osoby transfer do partii Petru jest okazją, z której łatwo skorzysta - mówi nasz informator z PO.

- Nie słyszałem o działaniach, które spowodowałyby odpływ naszych ludzi. Myślę, że mają oni poczucie lojalności i wiarę w sens dobrej polityki, którą jest w stanie budować nowa Platforma - mówi Wirtualnej Polsce inny polityk PO. - Przypominam, że jesteśmy największą partią opozycyjną w polskim parlamencie. Mamy dorobek, struktury lokalne i władzę w samorządach oraz fantastyczną reprezentację w Parlamencie Europejskim. Nie ma żadnych powodów, żeby ten potencjał nie był właściwie wykorzystany pod nowym, dobrym przywództwem - wyjaśnia proszący o zachowanie anonimowości poseł.

Z kolei rozmówca WP z kierownictwa Platformy tłumaczy, że dla PO to ostatni dzwonek, aby zapobiec katastrofie i odmienić oblicze. Polityk ten wierzy, że wybór Grzegorza Schetyny na szefa partii jest pierwszy krokiem w dobrym kierunku. Podkreśla jednak, że decyzji tej muszą towarzyszyć kolejne skuteczne działania. - Nawet najlepszy lider nie jest w stanie zrobić nic samodzielnie. Przed Grzegorzem Schetyną stoi więc zadanie zbudowania zespołu, który będzie reprezentował Platformę w mediach czy kontaktach z wyborcami. W jego skład muszą wejść osoby budzące zaufanie, które będą jasno i czytelnie prezentować program partii - tłumaczy rozmówca Wirtualnej Polski z kierownictwa PO. Polityk, z którym rozmawiała WP jest przekonany, że w największym ugrupowaniu opozycyjnym wciąż są takie osoby.

- Jednocześnie musimy postawić na pracę u podstaw, czyli w każdym powiecie czy gminie. Takich działań do tej pory brakowało, a dzięki nim możemy odbudować pozycję PO i zapobiec odejściom lokalnych działaczy - tłumaczy wpływowy polityk Platformy. I przyznaje, że w jego regionie nie ma sygnałów o transferach do Nowoczesnej. Do takich politycznych transferów jednak dochodzi. Pod koniec grudnia do partii Petru przeszedł Robert Homicki, pierwszy szef PO w Rzeszowie. Na Dolnym Śląsku Nowoczesną chce zasilić około dwustu lokalnych działaczy Platformy. Politycy partii Petru na pytania dotyczące przejęcia ludzi z największej partii opozycyjnej nabierają wody w usta.

- Nic nie wiem o transferach. Nie zamierzamy przyjmować polityków PO. Absolutnie. Nie mogę powiedzieć nic więcej na ten temat - mówi Wirtualnej Polsce posłanka Nowoczesnej Joanna Scheuring-Wielgus. W nieoficjalnych rozmowach politycy partii Petru przyznają jednak, że w regionach gotowość wstąpienia w ich szeregi zgłasza wielu byłych i obecnych działaczy Platformy, czego najlepszym przykładem jest wspomniany Dolny Śląsk. - Są to osoby rozczarowane PO, które nie wierzą, że partia ta jest jeszcze w stanie zrobić dla Polski coś dobrego. Ci ludzie są przekonani, że zadaniu temu może sprostać nasze ugrupowanie - mówi WP działacz Nowoczesnej z Mazowsza.

- Z pewnością Petru ma łatwiej. Może mówić wszystko dlatego, że nie jest tak jak my obciążony 8 latami rządów. PO musi przejść katharsis i pokazać dobre rzeczy, które zrobiła, np. prężniej rozwijającą się gospodarkę i malejące bezrobocie. To w połączeniu z pracą u podstaw w regionie powinno przynieść owocny efekt - tłumaczy polityk z kierownictwa Platformy. - Wierzymy, że za trzy lata znów dojdziemy do władzy. Innej możliwości nie bierzemy pod uwagę - dodaje inny poseł PO.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Zobacz także
Komentarze (450)