Fatalne błędy wojsk USA
Włoskie władze opublikowały raport, sporządzony przez prokuratorów z Rzymu, prowadzących dochodzenie w sprawie śmierci agenta wywiadu
wojskowego Nicoli Calipariego w Iraku. Zdaniem strony włoskiej,
która przedstawiła inne niż Amerykanie okoliczności tragedii z 4
marca, wojska USA popełniły kilka fatalnych w skutkach błędów i
winne są poważnych zaniedbań.
03.05.2005 | aktual.: 03.05.2005 12:39
Nicola Calipari zginął zastrzelony przez amerykańskich żołnierzy w samochodzie, którym na lotnisko w Bagdadzie wiózł wraz z drugim agentem - kierowcą uwolnioną właśnie zakładniczkę, reporterkę komunistycznego dziennika "Il Manifesto ", Giulianę Sgrenę. Przeżyła ona dzięki temu, że Calipari zasłonił ją własnym ciałem przed kulami. Sgrena, podobnie jak drugi agent, została ranna.
Ostrzelany przez amerykański patrol samochód, wiozący troje Włochów, nie zatrzymał się w punkcie kontrolnym ponieważ nigdzie na drodze nie było żadnego znaku informującego o takiej kontroli - podkreślono w raporcie, odrzucając jednocześnie zarzuty, że Włosi nie zatrzymali pojazdu.
Amerykańscy żołnierze utrzymywali dotychczas, że otworzyli ogień do auta, ponieważ nie zatrzymało się ono w punkcie kontrolnym. Według Włochów "zabrakło najbardziej elementarnych środków ostrożności zarówno jeśli chodzi o ruch samochodów osobowych, jak i o samych żołnierzy". Stwierdzenie to należy interpretować jako wytknięcie poważnych zaniedbań w procedurach wojskowych, dotyczących patroli drogowych.
Ponadto Włosi zarzucili stronie amerykańskiej, że miejsce, w którym doszło do tragedii, nie zostało odpowiednio zabezpieczone dla potrzeb wizji lokalnej. Pojazd amerykańskiego patrolu został natychmiast usunięty po strzelaninie, nie można więc było - dodała strona włoska - ustalić jego pozycji w chwili strzelaniny..
Według strony włoskiej, samochód nie jechał ze znaczną prędkością. Według Amerykanów, auto jechało z prędkością 96 km/godz.
Zdaniem włoskich prokuratorów amerykańscy żołnierze( a dokładnie rezerwiści, co stwierdzono z naciskiem) zaczęli strzelać do samochodu z Włochami z powodu , jak to ujęto w raporcie, "stresu i braku doświadczenia", co także jest poważnym zarzutem pod adresem dowództwa wojsk USA.
"Włoscy reprezentanci we wspólnej komisji dochodzeniowej na podstawie dostępnych dowodów nie stwierdzili , by można przypuszczać, że fakty i wydarzenia, które doprowadziły do tragedii dają się sprowadzić do elementów, świadczących o rozmyślności" - głosi dokument, co należy rozumieć jako uznanie, że amerykańscy żołnierze nie działali rozmyślnie. We Włoszech pojawiły się wcześniej i takie zarzuty. Giuliana Sgrena sugerowała tuż po powrocie do kraju, że Amerykanie mogli celowo do niej strzelać sprzeciwiając się prowadzonej przez władze Włoch polityce rokowań z porywaczami.
Włosi przyznali jednocześnie, że wprawdzie dowództwo wojsk USA nie znało szczegółów misji , jaką prowadził w Iraku Nicola Calipari , ale jak oświadczyli z naciskiem Amerykanie wiedzieli o jego obecności w Bagdadzie.
Jak zauważyli komentatorzy, włoski raport pełen jest zarzutów pod adresem wojsk amerykańskich oraz dowodów błędów, popełnionych zarówno przez dowództwo USA w Iraku, jak i przez żołnierzy z patrolu na drodze, prowadzącej na lotnisko w Bagdadzie.
Amerykanie od samego początku twierdzili, że Nicola Calipari zginął w wyniku tragicznego wypadku. Zarzucili Włochom, że nie poinformowali dowództwa USA o przejeździe nieoznakowanego pojazdu oraz to, że mimo dawania sygnałów świetlnych, auto nie zatrzymało się do kontroli.
W zeszły piątek poinformowano jednocześnie w Rzymie i w Waszyngtonie, że trwające ponad miesiąc wspólne amerykańsko- włoskie śledztwo w sprawie incydentu w Bagdadzie nie doprowadziło obu stron do tych samych wniosków.
W wydanym wówczas oświadczeniu podkreślono natomiast, że sojusz między Włochami a Stanami Zjednoczonymi jest trwały , a oba kraje łączy silna i solidarna przyjaźń, oparta na wspólnych ideałach i wartościach. "Wartości te - napisano - zobowiązują dwóch sojuszników do pozostawania u boku narodu irackiego , by pomóc mu w budowie stabilnego, demokratycznego i bezpiecznego państwa".
Przed tygodniem sędzia amerykańskiego sądu wojskowego postanowił nie stawiać żadnych zarzutów żołnierzom z patrolu, który otworzył ogień do samochodu z Włochami.
Tymczasem na wiadomość o treści raportu kilku włoskich polityków opozycyjnych już postawiło retoryczne pytanie: " Jak w tej sytuacji włoscy żołnierze mogliby pozostać dalej pod amerykańskim dowództwem?".
Sylwia Wysocka