PolskaFałszywi studenci z Ukrainy?

Fałszywi studenci z Ukrainy?

Na ulicach Warszawy pojawili się młodzi
ludzie, którzy podając się za Ukraińców proszą o pieniądze na
studia. Związek Ukraińców w Polsce twierdzi, że takiej zbiórki nie
prowadzi. Uczelnie wyższe zapewniają, że ich studenci nie muszą
żebrać. Psycholog ostrzega, że to może być próba zarobienia na
dobrej atmosferze wokół Ukrainy.

Na ulicach stolicy pojawili się młodzi ludzie zaczepiający przechodniów i proszący o wsparcie. Mówią ze wschodnim akcentem, podają się za Ukraińców i proszą o pieniądze na studia w Polsce.

To podejrzane. U nas studiuje ok. 100 Ukraińców, większość to stypendyści rządowi, którzy mają zapewnioną nie tylko bezpłatną naukę, ale także akademik i wyżywienie - powiedział rzecznik Uniwersytetu Warszawskiego Artur Lompart. Dodał, że jest także grupa studentów z Ukrainy, którzy przyjechali na własny koszt. Ale rok ich nauki kosztuje od 2,2 tys. do 6,6 tys. euro w zależności od kierunku studiów, jaki wybrali. Nie sądzę więc, by ktoś kogo stać na takie czesne musiał zbierać pieniądze na jedzenie - dodał.

Podobnie jest w Szkole Głównej Handlowej i na Uniwersytecie im. Stefana Wyszyńskiego. Nasi studenci nie płacą za naukę, większość dostaje stypendia, nikt nie musi żebrać - powiedział rzecznik SGH Jacek Polkowski.

O zbieraniu pieniędzy na naukę nie słyszał też nic sekretarz Związku Ukraińców w Polsce Piotr Tyma. Kiedyś spotkałem w Krakowie Ukrainkę, która grała na rynku i w ten sposób zarabiała na utrzymanie, ale zaczepianie ludzi i proszenie o datki? My w każdym razie nie patronujemy, ani nie organizujemy takiej akcji - podkreślił. Ale po ludziach można spodziewać się wszystkiego, być może wykorzystują dobrą atmosferę wokół Ukrainy i po prostu naciągają - dodał.

Zbieranie na ulicy? My nic takiego nie organizujemy - powiedział zdziwiony ukraiński wykładowca z UW, działacz Inicjatywy Obywatelskiej Nasz Wybór Ukraina Rostysław Kramar. Obracam się w środowisku studentów z Ukrainy. To prawda mają pewne problemy w Polsce, ale nie wychodzą na ulice po pieniądze - dodał.

Zbieranie pieniędzy podejrzane wydaje się także Małgorzacie Wołyńczyk z organizacji Wolna Ukraina. To trochę dziwne, że osoby rzekomo z Ukrainy pojawiły się na ulicach właśnie teraz, gdy Ukraina stała się modna i dobrze kojarzona - zastanawia się.

Zawsze łatwiej przekonać ludzi, by dali pieniądze na coś, o czym słyszeli, co budziło w nich jakieś uczucia. Emocje związane z wyborami na Ukrainie są jeszcze bardzo świeże, więc łatwo na nich zagrać. Jak nie pomóc biednemu studentowi, który dopiero co dzielnie walczył o demokrację w swoim kraju? To dobre hasło do zbierania pieniędzy - tłumaczyła psycholog Edyta Żółtowska.

Dodała, że zanim zdecydujemy się przekazać pieniądze na jakiś cel, warto jest poprosić osobę kwestującą o legitymację, albo inny dokument, który zaświadczy o tym, że rzeczywiście pieniądze zbierane są na konkretny cel.

Źródło artykułu:PAP

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (0)