PolskaFałszywi studenci z Ukrainy?

Fałszywi studenci z Ukrainy?

Na ulicach Warszawy pojawili się młodzi
ludzie, którzy podając się za Ukraińców proszą o pieniądze na
studia. Związek Ukraińców w Polsce twierdzi, że takiej zbiórki nie
prowadzi. Uczelnie wyższe zapewniają, że ich studenci nie muszą
żebrać. Psycholog ostrzega, że to może być próba zarobienia na
dobrej atmosferze wokół Ukrainy.

21.01.2005 | aktual.: 21.01.2005 15:24

Na ulicach stolicy pojawili się młodzi ludzie zaczepiający przechodniów i proszący o wsparcie. Mówią ze wschodnim akcentem, podają się za Ukraińców i proszą o pieniądze na studia w Polsce.

To podejrzane. U nas studiuje ok. 100 Ukraińców, większość to stypendyści rządowi, którzy mają zapewnioną nie tylko bezpłatną naukę, ale także akademik i wyżywienie - powiedział rzecznik Uniwersytetu Warszawskiego Artur Lompart. Dodał, że jest także grupa studentów z Ukrainy, którzy przyjechali na własny koszt. Ale rok ich nauki kosztuje od 2,2 tys. do 6,6 tys. euro w zależności od kierunku studiów, jaki wybrali. Nie sądzę więc, by ktoś kogo stać na takie czesne musiał zbierać pieniądze na jedzenie - dodał.

Podobnie jest w Szkole Głównej Handlowej i na Uniwersytecie im. Stefana Wyszyńskiego. Nasi studenci nie płacą za naukę, większość dostaje stypendia, nikt nie musi żebrać - powiedział rzecznik SGH Jacek Polkowski.

O zbieraniu pieniędzy na naukę nie słyszał też nic sekretarz Związku Ukraińców w Polsce Piotr Tyma. Kiedyś spotkałem w Krakowie Ukrainkę, która grała na rynku i w ten sposób zarabiała na utrzymanie, ale zaczepianie ludzi i proszenie o datki? My w każdym razie nie patronujemy, ani nie organizujemy takiej akcji - podkreślił. Ale po ludziach można spodziewać się wszystkiego, być może wykorzystują dobrą atmosferę wokół Ukrainy i po prostu naciągają - dodał.

Zbieranie na ulicy? My nic takiego nie organizujemy - powiedział zdziwiony ukraiński wykładowca z UW, działacz Inicjatywy Obywatelskiej Nasz Wybór Ukraina Rostysław Kramar. Obracam się w środowisku studentów z Ukrainy. To prawda mają pewne problemy w Polsce, ale nie wychodzą na ulice po pieniądze - dodał.

Zbieranie pieniędzy podejrzane wydaje się także Małgorzacie Wołyńczyk z organizacji Wolna Ukraina. To trochę dziwne, że osoby rzekomo z Ukrainy pojawiły się na ulicach właśnie teraz, gdy Ukraina stała się modna i dobrze kojarzona - zastanawia się.

Zawsze łatwiej przekonać ludzi, by dali pieniądze na coś, o czym słyszeli, co budziło w nich jakieś uczucia. Emocje związane z wyborami na Ukrainie są jeszcze bardzo świeże, więc łatwo na nich zagrać. Jak nie pomóc biednemu studentowi, który dopiero co dzielnie walczył o demokrację w swoim kraju? To dobre hasło do zbierania pieniędzy - tłumaczyła psycholog Edyta Żółtowska.

Dodała, że zanim zdecydujemy się przekazać pieniądze na jakiś cel, warto jest poprosić osobę kwestującą o legitymację, albo inny dokument, który zaświadczy o tym, że rzeczywiście pieniądze zbierane są na konkretny cel.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)