"Myślę, że one będą sfabrykowane, zdjęcia kosmiczne, zdjęcia lotnicze... które można będzie różnorako interpretować, aby tylko stworzyć podejrzenia" - powiedział iracki generał Mohamed Amin, odpowiedzialny za kontakty z inspektorami ONZ. Dodał on też, że nie może być prawdziwych dowodów, gdyż Irak nie ma broni masowego rażenia, ani nie prowadzi zabronionej działalności.
Trzy dni później, czyli 8 lutego do Iraku ponownie udadzą się szefowie inspektorów rozbrojeniowych Hans Blix i Mohamed El Baradei, jednak nie spotkają się oni z irackim prezydentem Saddamem Husajnem. 14 lutego Blix i El Baradei mają przedstawić Radzie Bezpieczeństwa drugi raport z inspekcji.
W niedzielę iracki ambasador przy ONZ oświadczył, że jego kraj "nie ma zastrzeżeń", jeśli chodzi o loty amerykańskich samolotów szpiegowskich U-2 nad swoim terytorium na zlecenie ONZ. "Nie stanowi to żadnego problemu. Pozostają tylko problemy techniczne, które są do rozwiązania" - powiedział ambasador Mohamed Al-Douri, wyrażając przekonanie, że te kwestie będzie można rozwiązać podczas wizyty inspektorów rozbrojeniowych ONZ.
Jednak w wywiadzie dla niemieckiego tygodnika "Der Spiegel" wiceprezydent Iraku Taha Jasin Ramadan powiedział, że atak Stanów Zjednoczonych na Irak wywoła w świecie arabskim falę samobójczych zamachów. "Męczennicy, sprawcy samobójczych zamachów, są naszą nową armią i wezmą udział w działaniach nie tylko w Iraku. Arabskie narody pomogą narodowi irackiemu w walce o niepodległość i wolność. Rozgorzeje cały region" - ostrzegł Ramadan.
Tymczasem dziennik "New York Times" ujawnił w niedzielę plany amerykańskiej operacji przeciw Irakowi. Zakładają one użycie w pierwszych 48-godzinach konfliktu ponad trzech tysięcy precyzyjnie sterowanych bomb i rakiet. W nalotach miałoby wziąć udział pół tysiąca samolotów różnych typów z baz lądowych i czterech-pięciu lotniskowców.
Zaraz po tygodniowej operacji powietrznej nastąpiłaby z dwóch stron ofensywa lądowa. Rząd i dowództwo w Bagdadzie miałyby zostać odcięte od reszty kraju, co zaowocowałoby upadkiem reżimu Saddama Husajna. Operacja lądowa ma zapobiec przemieszczaniu się irackich wojsk do miast, co groziłoby przedłużaniem się walk w trudnych miejskich warunkach.
Doradczyni prezydenta USA ds. bezpieczeństwa narodowego Condoleezza Rice, w opublikowanym w niedzielę wywiadzie, powiedziała natomiast, że po obaleniu rządów Husajna wojska USA "przez jakiś czas" jeszcze pozostaną w Iraku. Rice wykluczyła ustanowienie w Bagdadzie rządu wojskowego i podkreśliła, że amerykańska administracja będzie zmierzała do powołania cywilnych irackich władz, opartych na Irakijczykach przybyłych z USA.
Z opublikowanych w niedzielę wyników sondażu dla telewizji ABC i dziennika "Washington Post" wynika, że dwie trzecie Amerykanów popiera wojnę USA z Irakiem. Połowa (51 proc.) uważa, że bez znaczenia jest ewentualny sprzeciw ONZ. To więcej, niż w takim samym sondażu z połowy lutego - wówczas za wojną opowiadało się 57 proc. mieszkańców USA.
Do wojny przeciw Irakowi nie jest za to przekonana opinia publiczna w innych krajach. Kolejne demonstracje antywojenne odbyły się w sobotę w Niemczech oraz na Ukrainie. (reb)
[
]( http://wiadomosci.wp.pl/pisane-ci-pisanie-6039096887997569a ) Skomentuj tę sprawę! Czy Polska powinna się aż tak bardzo angażować po stronie Ameryki? Czy Polska powinna bardziej liczyć się ze zdaniem Niemiec i Francji? Czy Polsce potrzebny jest "Wielki Brat" za oceanem?
Redakcja wiadomości WP zaprasza Cię do współredagowania naszego serwisu - prześlij nam Twój komentarz dotyczący powyższego tematu.