Fala we Włocławku już za kilka godzin, Wisła opada
Kulminacja fali za kilka godzin dotrze do Włocławka. W dolnej Odrze wody ma być mniej niż podczas powodzi w 1997 r., ale w niektórych miejscowościach nad Wartą będzie jej więcej niż w 1979 r. - poinformował IMiGW. Poziom Wisły we Włocławku obniżył się po południu 30 centymetrów w porównaniu z najwyższym stanem, jaki był rano. Wpływ na to miało prawdopodobnie przerwanie wału przeciwpowodziowego w Świniarach pod Płockiem.
23.05.2010 | aktual.: 23.05.2010 16:31
O godz. 14 poziom Wisły wynosił 820 centymetrów, czyli tyle, ile przed 18 godzinami. Najwyższy stan był w niedzielę rano, gdy lustro rzeki sięgało 850 centymetrów.
Jeszcze o godz. 10 poziom rzeki wynosił 840 centymetrów; godzinę później obniżył się do 830 centymetrów, a po kolejnej godzinie spadł o dalsze 10 centymetrów i utrzymuje się na takim poziomie. Zrzut wody z zapory na rzece wynosi 5 tys. 571 centymetrów sześciennych na sekundę.
- W ocenie włocławskiego sztabu kryzysowego, stan Wisły już nie powinien być wyższy niż w niedzielę rano, a to oznacza, że sytuacja nie pogorszy się. Panuje wśród nas ostrożny optymizm - powiedziała Aleksandra Bartoszewska z urzędu miasta we Włocławku.
Podtopione są domy na osiedlu Zawiśle w prawobrzeżnej części miasta. Kilkanaście osób zdecydowało się na opuszczeniem swoich mieszkań. Część z nich przeniosła się do bliskich, a część skorzystała z zakwaterowania w pobliskiej szkole.
Jak powiedział dyrektor Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej Mieczysław Ostojski, przez kilkanaście godzin w Warszawie mają być notowane niewielkie spadki; bardziej zdecydowanych można spodziewać się dopiero od czwartku. Do stanu alarmowego (650 cm) Wisła w stolicy ma powrócić jednak we wtorek ok. godz. 8.
Kulminacja fali wezbraniowej na Wiśle o godz. 1 w nocy dotarła w okolice Płocka - do Kępy Polskiej, za którą w niedziele rano - w miejscowości Świniary - przerwany został wał przeciwpowodziowy. Jak powiedział Ostojski, poziom wody w tym miejscu obniżył się o 4 cm. - Skutek tego przerwania będzie taki, że będzie niższy dopływ do zbiornika we Włocławku - dodał.
Zaznaczył jednak, że cechą charakterystyczną obecnej powodzi jest to, że fala kulminacyjna jest bardzo długa i trwa ona o wiele dłużej niż zwykle. - W tej sytuacji każda wyrwa (w wałach) powoduje tylko to, że w fali kulminacyjnej następuje uszczerbek (...) Tego typu wylewy działają tylko do momentu, kiedy woda wypełni tę niszę, a potem wraca do stanu wysokiego - powiedział.
Według prognozy IMiGW sporządzonej przed przerwaniem wału w Świniarach, dopływ do Włocławka miał wynieść 6700-6800 metrów sześciennych na sekundę i miało to nastąpić w ciągu kilku najbliższych godzin.
Ostojski poinformował, że fala wezbraniowa dociera już do Torunia, gdzie będzie długa tak samo jak w Warszawie. Do Fordonu dotrze w ciągu kilkunastu godzin.
Na Odrze fala kulminacyjna dotarła do Brzegu Dolnego, gdzie w godzinach 4-8 osiągnęła wysokość 960 - 980 cm. - Fala na Odrze charakteryzuje się tym, że trwa około 48 godzin, natomiast kulminacja tej fali trwa kilkanaście godzin i bardzo wolno się przesuwa - powiedział dyrektor IMiGW.
Według prognoz Instytutu, 28 maja ok. godz. 22 fala na Odrze dotrze do Słubic. Ostojski powiedział, że w Słubicach, Gozdowicach, Bielinku i Widuchowej prognozowane stany wody są niższe niż w trakcie powodzi w 1997 r.
Odmienna sytuacja jest na Warcie. Jak powiedział Ostojski, w Uniejowie fala kulminacyjna była niższa niż zaobserwowana w 1979 r., ale w Śremie ma ona być wyższa - osiągnie wysokość 555-565 cm (w 1979 r. było to 552 cm). Wyższy niż podczas powodzi w 1979 r. stan wody Warta ma osiągnąć także w Skwierzynie - będzie to 545-465 cm.
Według najnowszych prognoz IMiGW, nie ma podstaw do tego, by sytuację pogodową w nadchodzącym tygodniu oceniać jako groźną. Jak powiedziała synoptyk Małgorzata Tomczuk, obecnie tylko jeden z modeli sygnalizuje przejście przez Polskę niżu pod koniec tygodnia. Mógłby on dać jednak opady deszczu do 40 mm w ciągu doby, a taka ich wielkość nie jest porównywalna z opadami, które spowodowały tę powódź.
Ostojski podkreślił jednak, że obecnie nie ma możliwości wsiąkania wody w glebę, przez co nawet bardzo mały opad może powodować lokalne utrudnienia w prowadzeniu akcji przeciwpowodziowej i usuwaniu skutków powodzi. - Zima była tak łagodna, że praktycznie odbudowała wszystkie zasoby wodne w glebie. W zasadzie wszystko, co spada, od razu spływa - powiedział.
- Może to generować lokalne dodatkowe podtopienia i jest to na pewno utrudnienie. Nie będziemy mieli już jednak na pewno takiej sytuacji, jaką mieliśmy - że w ciągu jednego dnia spadł dwumiesięczny opad - dodał.
Pytany o to, kiedy sytuacja na polskich rzekach unormuje się, dyrektor IMiGW powiedział, że stanie się to dopiero, gdy wody opadną poniżej stanów ostrzegawczych. Wcześniej jednak fale wezbraniowe muszą wpłynąć do Bałtyku, a to przewidywane jest między 30 maja a 5-6 czerwca. Obecnie na około połowie rzek przekroczone są stany alarmowe.
- Doświadczenie pokazuje, że jeżeli nie ma opadów, to w momencie, gdy fale wezbraniowe wejdą do Bałtyku, potrzebujemy około dwóch do trzech tygodni, żeby sytuacja się unormowała - powiedział.