ŚwiatFala przemocy w Iraku

Fala przemocy w Iraku

Co najmniej siedem osób
zginęło, a przeszło 80 zostało rannych w eksplozji
samochodu-pułapki przed popularną restauracją w Bagdadzie. W
innych atakach partyzanci zabili co najmniej 11 Irakijczyków, w
tym doradcę premiera.

Fala przemocy w Iraku
Źródło zdjęć: © PAP/EPA

Fala przemocy nęka Irak nieprzerwanie i stawia przed trudną próbą nowy rząd, utworzony w końcu kwietnia. Od początku maja zginęło przeszło 500 Irakijczyków.

W poniedziałek samochód-pułapka wybuchł w porze posiłku popołudniowego, gdy do restauracji w stołecznej dzielnicy Talibija przychodzą policjanci. Eksplozja uszkodziła budynek i zniszczyła 16 samochodów zaparkowanych przed lokalem.

Inny samochód-pułapka zabił w miasteczku Tozkhurmatu koło Kirkuku na północ od Bagdadu brata działacza Patriotycznej Unii Kurdystanu, partii założonej przez prezydenta Iraku Dżalala Talabaniego. Śmierć poniosły także co najmniej cztery inne osoby.

W Samarze, 95 km na północ od Bagdadu, dwaj zamachowcy-samobójcy wysadzili się w powietrze w samochodach-bombach w pobliżu bazy USA, a trzeci kamikadze jakiś czas potem zdetonował tam ładunek ukryty pod odzieżą. Zginęło dwóch żołnierzy irackich, a 23 osoby zostały ranne, w tym żołnierze amerykańscy.

Dowództwo wojsk USA w Iraku zakomunikowało o śmierci kolejnych czterech swoich żołnierzy.

Głównym celem ataków partyzanci uczynili irackich policjantów i żołnierzy oraz wojska koalicji. Jednak w zamachach giną także dziesiątki cywilów, a w ostatnim czasie fala skrytobójczych mordów, których ofiarą padali na przemian duchowni sunniccy i szyiccy, zrodziła obawy przed wybuchem wojny domowej.

Przywódcy irackich sunnitów i szyitów wzmogli starania, aby usunąć groźne napięcie w stosunkach między dwiema społecznościami. W szczególności koalicja antyamerykańskich ugrupowań sunnickich postanowiła na konferencji w Bagdadzie włączyć się do oficjalnego życia politycznego i podjąć współpracę z rządem.

W styczniu ugrupowania te zbojkotowały wybory powszechne, a potem uzależniały udział w pracach nad nową konstytucją Iraku od ogłoszenia przez Waszyngton kalendarza ewakuacji wojsk amerykańskich. Teraz oświadczyły, że wezmą udział w następnych wyborach, zaplanowanych na grudzień, po uchwaleniu konstytucji.

Jak napisał poniedziałkowy "New York Times", może to oznaczać, że najzacieklejsi przeciwnicy nowego rządu, zdominowanego przez szyitów, uznali, że lepiej włączyć się do polityki dopóki nie jest za późno na wywalczenie sobie wpływów w nowych władzach.

Być może taki sam wniosek wyciągnął radykalny duchowny szyicki Muktada Sadr, który w zeszłym roku wszczął dwie zbrojne rebelie przeciwko wojskom USA. W niedzielę wieczorem ten ambitny 31-latek oświadczył w telewizji Arabija, że teraz problemy Iraku chce rozwiązywać "sposobami politycznymi, społecznymi i pokojowymi".

Muktada wyraził też gotowość podjęcia się mediacji między Stowarzyszeniem Ulemów, ważną organizacją duchownych sunnickich, a szyicką partią SCIRI i jej milicją. Obie strony oskarżają się wzajemnie o prześladowanie i zabijanie duchownych i działaczy.

Amerykanie podejrzliwie odnoszą się do wszystkich posunięć Muktady. Uważają, że najpilniejszą sprawą jest należyte wyszkolenie irackich sił bezpieczeństwa, które liczą już przeszło 160 tysięcy ludzi, tyle co wojska wielonarodowe, ale wciąż nie przedstawiają wielkiej wartości bojowej.

W niedzielę na zachodnich przedmieściach Bagdadu siedem batalionów irackich rozpoczęło razem z wojskami USA największą wspólną operację i w ciągu 24 godzin schwytało 285 osób "podejrzanych o terroryzm". W sześciu osobnych akcjach żołnierze USA zatrzymali w Bagdadzie 22 osoby, skonfiskowali broń i 6 milionów dolarów w amerykańskiej gotówce.

Do Bukaresztu wróciło z Iraku troje rumuńskich dziennikarzy, uwolnionych w niedzielę przez porywaczy, którzy trzymali ich od 28 marca. Prezydent Rumunii Traian Basescu oświadczył, że władze nie zapłaciły za dziennikarzy żadnego okupu i nie zgodziły się na wycofanie z Iraku 800-osobowego kontyngentu rumuńskiego. Porywacze ogłosili za pośrednictwem telewizji Al-Dżazira, że uwolnili Rumunów z powodu apeli rumuńskich muzułmanów i saudyjskiego kaznodziei Salmana bin Ahada al-Oda.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)