F‑35 szybko kupię. Polskie błędy przy zakupie amerykańskich maszyn
Rząd PiS tłumaczył brak korzyści dla polskiego przemysłu obronnego przy zakupach F-35A Lightning II koniecznością szybkiego zakupu i niewielkim zamówieniem. Okazuje się, że nawet przy mniejszych zamówieniach, można wynegocjować spore bonusy. Udowadniają to Czesi i Niemcy.
03.02.2024 16:47
Szefowa czeskiego resortu obrony, Jana Černochová, podpisała umowę na dostawę 24 samolotów wielozadaniowych Lockheed Martin F-35ALightning II wraz z uzbrojeniem i pakietem logistycznym. Pierwsze maszyny mają się pojawić nad Wełtawą za siedem lat. W przeliczeniu na złotówki całość programu kosztuje Pragę 26,48 mld.
Czechom udało się wynegocjować również spore korzyści dla ich przemysłu. Umowa obejmuje 11 projektów offsetowych z producentem maszyn (Lockheed Martin) i trzy projekty z producentem silników (Pratt & Whitney). Łączna wartość to 2,68 mld zł.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W projekty offsetowe z czeskiej strony będzie zaangażowanych 13 przedsiębiorstw i uniwersytetów, które zajmują się techniką lotniczą i prowadzeniem badań oraz szkoleniem pilotów i techników obsługi naziemnej.
Czesi będą również uczestniczyć w produkcji komponentów dla F-35, a także zyskają też zdolność konserwowania, serwisowania i szkolenia załóg lotniczych i techników. Czeska państwowa spółka LOM Praha podpisała z Amerykanami umowę na współpracę przemysłową w ramach rozwoju przyszłego podstawowego czeskiego samolotu szkoleniowego L-39C i L-39NG.
Czesi będą również uczestniczyć w rozwoju śmigłowców z rodziny UH-1. Ma to dać kolejny impuls do rozwoju czeskiego przemysłu lotniczego.
Polska droga
W przypadku zakupu F-35A inną drogą poszła Polska. Ówczesny minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak zdecydował o pilnych zakupach amerykańskich maszyn po serii tragicznych katastrof myśliwców MiG-29.
W maju 2019 roku Wojciech Skurkiewicz, sekretarz stanu w MON poinformował, że pierwsze samoloty będą kupione do 2026 r. Wszystko działo się, zanim MON zdążył wysłać pytanie, czy Amerykanie w ogóle będą chcieli sprzedać Polsce F-35.
Rząd nie negocjował zakupu, a po prostu kupił "z półki", dziękując, że Departament Stanu w ogóle raczył wydać zgodę na transakcję.
31 stycznia 2020 roku Błaszczak z wielką pompą podpisał kontrakt o wartości 17,9 mld zł na dostawę 32 samolotów. Pierwsza maszyna została oblatana w grudniu 2023 roku, a do Polski ma trafić w deklarowanym roku 2026.
Co ważne, rząd PiS kupił samoloty bez systemów uzbrojenia. Rakiety powietrze-powietrze i powietrze-ziemia należy więc dokupić. Z dużym prawdopodobieństwem będzie to droższe niż kupowanie całego pakietu. Ich procedurę zakupową rozpoczęto dopiero w 2022 r., a MON pod kierownictwem Błaszczaka utajnił wszystkie związane z tym informacje.
Agencja Uzbrojenia odpowiadała standardową formułką, że "zakup systemów uzbrojenia dla F-35A realizowany jest na podstawie Centralnych Planów Rzeczowych, które są dokumentami niejawnymi".
Polski podatnik nie mógł dowiedzieć się nawet, ile nowe uzbrojenie ma kosztować. W tym przypadku należy trzymać za słowo Władysława Kosiniaka-Kamysza. Następca Mariusza Błaszczaka obiecał przejrzystość postępowań.
Polska nie zdecydowała się również na zakup offsetu. Powód jest jednocześnie i kuriozalny, i smutny.
O rezygnację z offsetu wnioskowało samo MON, uznając, że korzyści dla polskiego przemysłu będą niewielkie ze względu na bardzo wysoki stopień zaawansowania technologicznego F-35A.
Ponadto resort obrony uznał, że koszt będzie niewspółmierny do korzyści, ponieważ Amerykanie zaproponowali mało satysfakcjonującą ofertę. Jaką? To również tajne/poufne. Pokazuje to, jak niską pozycję negocjacyjną miała Polska, ubiegając się o zakup F-35 z pozycji petenta.
Europejskie zbrojenia
W ostatnim czasie w Europie na zakup F-35A zdecydowali się także Niemcy, Finowie i Rumuni. Pierwsi, podobnie jak Polska, zamówili F-35 w ramach pilnej potrzeby operacyjnej. Inaczej jednak niż Warszawa, Berlin zamówił cały pakiet z zapasowymi silnikami i kompletnym uzbrojeniem.
Niemcy podpisali także umowy przemysłowe. Na przykład grupa przemysłowa Rheinmetall AG zbuduje w Niemczech zakład produkujący centropłaty dla F-35. Po zakładach Northrop Grumman w Pamdale będzie to druga taka linia produkcyjna na świecie. Trzecia ma powstać w Finlandii, która również kupiła samoloty w tym samym trybie, co Polska.
W dodatku Finowie - również zagrożeni konfrontacją z Rosją - znaleźli czas na przeprowadzenie testów porównawczych różnych typów samolotów wielozadaniowych. Amerykański produkt wybrali dopiero po ich zakończeniu.
Rumuni również negocjują cały pakiet zawierający części zamienne i uzbrojenie dla 48. planowanych F-35A. Przy tym rozmawiają także o korzyściach dla własnego przemysłu lotniczego, np. dla firm Avione Craiova, INCAS i CCIZ, które mają ambicje wykraczające poza remonty i przeglądy.
Polska nie posiada rodzimych zakładów lotniczych, które mogłyby uczestniczyć w cyklu produkcyjnym F-35A.
Zakłady PZL Mielec rząd PiS sprzedał Amerykanom, a zakłady w Świdniku rząd PO-PSL sprzedał Włochom. Szansę na budowę zakładów będących pod polską kontrolą zaprzepaścił Antoni Macierewicz. W 2016 roku zerwał on umowę z Francuzami na zakup Caracali.
Wszystkie te decyzje odbijają się dziś czkawką naszemu przemysłowi obronnemu.
A jeśli do równania dodać pośpiech podczas kolejnych zakupów, mamy przepis na drogą modernizację armii, który nie ma szans przełożyć się na rozwój państwa.
Sławek Zagórski dla Wirtualnej Polski