F‑35 są dla Polski szansą i wyzwaniem. Mogą zmienić armię albo skończyć na defiladach

Pary prezydenckie z USA i Polski przed Białym Domem oglądały przelot myśliwców F-35. Andrzej Duda i Donald Trump potwierdzili, że Warszawa jest zainteresowana zakupem tych nowoczesnych maszyn. To wielka szansa, ale i duże ryzyko dla naszego kraju.

F-35 są dla Polski szansą i wyzwaniem. Mogą zmienić armię albo skończyć na defiladach
Źródło zdjęć: © PAP
Jarosław Kociszewski

Pokaz oglądany przez Andrzeja Dudę na trawniku przed Białym Domem robił wrażenie. Huk odrzutowych silników zawsze jest efektowny, a jeżeli maszyna niemal zawiśnie w powietrzu, to efekt jest jeszcze większy. Kłopot w tym, że to nie takie samoloty Polska zamierza kupić.

Taką sztuczkę wykonywać może maszyna w wariancie B przeznaczonym do pionowego startu i lądowania, natomiast Polska zainteresowana jest standardową wersją A. O maszynach oznaczonych literą C nie ma nawet co mówić, bo są przeznaczone dla lotniskowców, a wersja D, zmodernizowana A, wejdzie do służby dopiero w 2035r.

Andrzej Duda podziwiał samolot, który w przyszłości ma dominować nad polami bitew. Dla Polski zakup jest niewątpliwą szansą, lecz trzeba pamiętać o solidnej łyżce dziegciu w tej beczce miodu, a "cudowne dziecko" koncernu Lockheed Martin ma duże problemy. Istnieją też poważne wątpliwości, czy polska armia jest przygotowana do wykorzystania tak zaawansowanych technologii.

Wybór F-35 budzi wiele wątpliwości

- Jako pilot i dowódca chętnie widziałbym u nas te samoloty, ale nie w obecnych warunkach - mówi Wirtualnej Polsce gen. Jan Rajchel, były komendant tzw. Szkoły Orląt w Dęblinie i ekspert fundacji "Stratpoints". - Gdybyśmy mieli 200 innych, nowoczesnych maszyn, to moglibyśmy dołożyć sobie te F-35. Uważam, że za tę cenę lepiej byłoby kupić kilkadziesiąt dodatkowych F-16.

Rajchel podkreśla, że z przyczyn czysto eksploatacyjnych liczba 48 maszyn F-16 powiększona o 32 samoloty F-35 oznacza, że długich granic lądowych i morskich równocześnie bronić będzie mogło ok. 20 maszyn, a to zdecydowanie za mało. Ponadto głównym zadaniem F-35 jest przełamywanie obrony powietrznej wroga, a Polska nie planuje przecież ataku na Rosję.

- Moim zdaniem decyzje o zakupach samolotów, śmigłowców czy innych systemów powinni decydować wojskowi - mówi Rajchel. - Zadaniem polityków jest następnie zrealizowanie tych potrzeb. Obawiam się, że w tym wypadku jest odwrotnie, a więc to politycy decydują, a generałowie później dorabiają teorię - tak jak przy zakupie Patriotów.

F-35 już walczyły, choć mają setki wad

F-35 Lightning II są maszynami wielozadaniowymi 5-tej generacji. Do tego ich kształt i specjalna powłoka powoduje, że radarom trudniej jest je wykryć i zestrzelić. Ich przydatność udowodnili Izraelczycy, którzy jako pierwsi użyli F-35 w walce, atakując cele w Syrii, choć i tutaj pojawił się problem. Według oficjalnych źródeł jedna z maszyn zderzyła się z ptakiem, choć nieoficjalnie mówi się o skutecznej obronie przeciwlotniczej, która uszkodziła samolot. Pilot wrócił na lotnisko, lecz podobno maszyna warta ok. 90 mln dolarów nadaje się do kasacji.

Od wejścia do służby w 2016 r. rozbiły się 2 takie maszyny. We wrześniu 2018 r. rozbił się F-35B należący do Korpusu Marines, a 9 kwietnia 2019 r. do oceanu spadła japońska maszyna F-35A. W drugim wypadku zginał pilot.

Według oficjalnych raportów amerykańskich w połowie 2018 r. w całym programie F-35 stwierdzono 913 wad i usterek, w tym 64 najwyższej kategorii. To wyraźny postęp oznaczający zmniejszenie o połowę głównych wad technicznych w pierwszej połowie ubiegłego rok. Niemniej istnieje kilka poważnych problemów związanych z użytkowaniem tych maszyn.

Na przykład system serwisowy powoduje, że tajne dane użytkownika są przesyłane do USA i nie można temu zapobiec. Istnieją poważne problemy z zarządzaniem częściami zamiennymi, nie mówiąc o tym, że przy prędkości ponaddźwiękowej uszkodzona może zostać powłoka utrudniająca wykrywanie przez radary. Z kolei piloci mogą być narażeni na ogromny ból z powodu wadliwego systemu wyrównywania ciśnienia w kabinie.

F-35 będą Polskę kosztować krocie

Na szczęście - z punktu widzenia Polski - większość usterek dotyczy wariantów B i C. Dobrą wiadomością dla Warszawy jest także spadająca cena hurtowa oferowana przez producenta. Obecnie mówi się już "tylko" o 81 mln dolarów za sztukę dla armii USA, a w przyszłości cena może być jeszcze niższa. Oczywiście cena zakupu 32 maszyn przez Polskę wraz z pakietami obsługi, szkolenia czy uzbrojenia będzie dopiero negocjowana, ale będzie musiała być wyższa od tej, którą Amerykanie płacą za własne samoloty.

Jeżeli sprawdzą się szacunki, iż mowa o 30 mld złotych bez rozbudowy infrastruktury, to okazać się może, że jej realizacja wymagać będzie cięć innych programów modernizacyjnych. Trzeba przecież pamiętać, że Polska posiada znacznie starsze F-16, jeszcze bardziej leciwe Mig-29 i wiele rosyjskich maszyn, których miejscem powinno być muzeum, a nie współczesne pole walki. To znaczy, że nie ma infrastruktury technicznej, która mogłaby obsłużyć i wykorzystać tak nowoczesne maszyny jak F-35.

F-35 nie mogą być tylko "eksponatem" na defilady

Nie ma najmniejszych wątpliwości, że Lockheed Martin upora się z problemami technicznymi, tak jak 40 lat temu udoskonalano wówczas krytykowane F-16. Cena też będzie spadać. Z kolei polska armia wymaga modernizacji, a dotyczy to nie tylko samolotów wielozadaniowych. Nadal nie mamy śmigłowców, marynarka wojenna jest w rozsypce, a realizowane już programy takie jak zakup Patriotów czy amerykańskiej artylerii rakietowej ma mniejszą skalę niż początkowo sądzono.

F-35 oznaczają skok technologiczny, potencjalny dostęp do najnowocześniejszej myśli technicznej i wojskowej, jak również zacieśnienie relacji obronnych i handlowych z USA. Jeżeli zakup zostanie potraktowany jako szansa na systemowe unowocześnienie spojrzenia na pole bitwy, włączając współpracę z partnerami w NATO i UE z wykorzystaniem najnowocześniejszych rozwiązań wszystkich rodzajów sił zbrojnych, wtedy Polska armia wykona ogromy krok w kierunku zwiększenia bezpieczeństwa kraju.

Równocześnie istnieje ryzyko, że górę wezmą interesy polityczne rządzących. Wtedy rola F-35 ograniczy się do przelotów podczas defilad i ceremonii państwowych u boku nielicznych i niedostosowanych do potrzeb śmigłowców czy pojedynczych systemów artylerii rakietowej. W takim przypadku USA będą mówić o świetnej transakcji i dobrze zarobionych pieniądzach, a Polska o kolejnej niewykorzystanej szansie.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Andrzej Dudaf-35Donald Trump
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (857)