Ewa Kopacz: Polska nie ma być wątpliwą ozdobą, potrzebna konkretna propozycja
Nawet ci, którzy zagłosowali za wyjściem Wielkiej Brytanii z UE, już dzisiaj mają takiego swoistego kaca moralnego i mówią: my właściwie tak na próbę zaproponowaliśmy to wyjście, nie licząc tak naprawdę, że opuścimy Unię - powiedziała w programie Wirtualnej Polski #dziejesienazwyo była premier Ewa Kopacz (PO). - To jest o tyle niebezpieczne, że przenosi się też na polskie podwórko, bo dotyczy obszaru odpowiedzialności polityków za słowa - dodała.
Prowadzący program Jacek Żakowski zauważył, że Francja i Niemcy proponują duże zmiany w Unii: wspólną armię, politykę zagraniczną i gospodarczą. - Coś w rodzaju rządu europejskiego. Kto chce, przyłącza się, kto nie - zostaje na zewnątrz - mówił.
Kopacz odpowiedziała, że Polska nie może być tylko "wątpliwą ozdobą tego towarzystwa". - Polska ma pojechać tam z bardzo konkretną propozycją, która mówi: nie ma dzisiaj nic gorszego niż rozbicie UE - dodała.
- Na to "szóstka" odpowiada: wolimy mieć mniejszą Unię, ale zgrabniejszą, a nie tego mastodonta, w którym Polska zawsze coś zawetuje - wskazywał Żakowski. Zdaniem byłej premier, Polska powinna podkreślać, że jest zwolennikami rozszerzania UE. - Chciałabym żeby te propozycje, które będzie przedstawiał szef MSZ, były najpierw omówione w parlamencie. Niezależnie od tego, czy są wakacje, czy jest przerwa, powinno się odbyć nadzwyczajne posiedzenie Sejmu - zaapelowała.
Dodała, że debata sejmowa powinna odbyć się w tym tygodniu. - Temat jest wyjątkowo poważny, a nasza delegacja powinna mieć jak najsilniejszą legitymację do przedstawienia stanowiska Polski. Więc uważam, że posiedzenie w środę, najpóźniej w czwartek i tylko wyłącznie dotyczące spraw europejskich - podkreślała Kopacz.
Prowadzący program zastanawiał się, czy debata nie będzie okazją do kolejnej sejmowej awantury. Była premier wyraziła nadzieję, że tak się nie stanie. - Jeśli będą się awanturować ci z PiS i demonstrować swoją siłę, i opowiadać, że tylko oni mają monopol na wiedzę i mądrość, to nic to nie zmieni. Ale myślę, że poszli po rozum do głowy i będą wsłuchiwać się w doświadczonych polityków, którzy w poprzednich kadencjach z polityką zagraniczną mieli coś wspólnego. Będą chcieli uznać, że ta legitymacja musi być szeroka, nie tylko taka, którą będą firmować posłowie opcji rządzącej - mówiła.