Ewa Kopacz o słowach ambasadora Rosji: ostatnio bardzo dużo mówi
Rola ambasadora w kraju akredytacji powinna polegać na budowaniu zgody i przyjaznych relacji między krajami - powiedziała premier Ewa Kopacz poproszona o skomentowanie słów rosyjskiego ambasadora, że stosunki polsko-rosyjskie są najgorsze od 1945 r. Na słowa Siergieja Andriejewa zareagował również polski MSZ.
26.09.2015 | aktual.: 26.09.2015 12:41
- Ambasador Rosji ostatnio bardzo dużo mówi, a ja mam wrażenie, że rola ambasadora w kraju akredytacji powinna polegać na budowaniu zgody i przyjaznych relacji między krajami. Ale mogłabym odpowiedzieć, też jednym zdaniem, bardzo mocnym zdaniem. Nawet dzieci w Polsce wiedzą, że ani Ribbentrop, ani Mołotow nie byli Polakami - powiedziała Kopacz.
- Stosunki polsko-rosyjskie są najgorsze od 1945 roku i nie jest to wina Rosji, lecz wybór strony polskiej, która zamroziła kontakty polityczne, ale i kulturalne - mówił ambasador Rosji w Polsce Siergiej Andriejew w piątek wieczorem w TVN24.
Ambasador podważył również rolę Polski w przeciwstawianiu się hitlerowskim Niemcom. - Polityka Polski doprowadziła do tej katastrofy we wrześniu 1939 roku, bo w ciągu lat 30. XX wieku Polska przez swoją politykę wielokrotnie blokowała zbudowanie koalicji przeciwko Niemcom hitlerowskim. Częściowo Polska była więc odpowiedzialna za tę katastrofę, do której doszło we wrześniu - ocenił Siergiej Andriejew.
Zaprzeczył również, jakoby wkroczenie Armii Czerwonej do Polski 17 września 1939 roku było agresją. - Wojska radzieckie weszły na teren zachodniej Białorusi i zachodniej Ukrainy 17 września 1939 roku, kiedy los wojny między Niemcami a Polską był już przesądzony. Przedtem było już jasne, że Wielka Brytania i Francja nie przyjdą na pomoc Polsce. W tamtych warunkach, chodziło o zagwarantowanie bezpieczeństwa ZSRR - przekonywał.
Polski MSZ protestuje
Na słowa Siergieja Andriejewa zareagowało również Ministerstwo Spraw Zagranicznych. "Narracja przedstawiona przez najwyższego oficjalnego przedstawiciela państwa rosyjskiego w Polsce podważa prawdę historyczną i nawiązuje do najbardziej zakłamanych interpretacji wydarzeń znanych z lat stalinowskich i komunistycznych. Agresja III Rzeszy na Polskę, a następnie wtargnięcie Armii Czerwonej na terytorium RP, czego symbolicznym uwieńczeniem była wspólna 'defilada zwycięstwa' Wehrmachtu i Armii Czerwonej w Brześciu nad Bugiem 22 września 1939 r. jest bezsprzecznym faktem historycznym. Przypominamy, że poprzedzający ją pakt Ribbentrop-Mołotow dzielący wpływy w Europie środkowo-wschodniej został w 1989 r. oficjalnie potępiony przez Zjazd Deputowanych Ludowych ZSRR" - napisano w komunikacie.
Resort "stanowczo" zaprotestował wobec słów ambasadora. "Traktujemy to jako brak poszanowania dla pamięci ofiar zbrodni NKWD dokonanych z rozkazu najwyższych władz ZSRR" - podkreślono w komunikacie.
MSZ uważa, że komentowana wypowiedź szkodzi polsko-rosyjskim stosunkom.
Iskrzy na linii Warszawa-Moskwa
W piątek MSZ Rosji nazwało "kolejnym nieprzyjaznym krokiem" Polski decyzję o niewpuszczeniu do kraju wiceprzewodniczącego krymskiej Rady Ministrów Gieorgija Mudarowa.
Według komunikatu MSZ przedstawiciel Krymu miał w Warszawie wziąć udział w spotkaniu OBWE.
Z kolei polska ambasador w Moskwie została wezwana na rozmowę w sprawie zniszczenia przez nieznanych sprawców 57 tablic na nagrobkach żołnierzy radzieckich na cmentarzu w Milejczycach w woj. podlaskim. Wandale pozrywali czerwone gwiazdy, które były stałym elementem tych tablic. Trzy dodatkowe tablice zupełnie wyrwano. Rosyjskie MSZ wyraziło oburzenie i domaga się rzetelnego śledztwa w tej sprawie.