Europosłowie PiS w Kaszmirze. Dali się wykorzystać w propagandowej grze indyjskiego rządu?
Sześcioro europosłów PiS wraz z deputowanymi ze skrajnie prawicowych partii europejskich odwiedziło Kaszmir. Krytycy zarzucają im, że swoją obecnością legitymizują potępiane przez społeczność międzynarodową działania indyjskiego rządu. - Nie będę ingerował w wewnętrzne sprawy Indii. Ale w interesie Polski jest zacieśnianie stosunków z Indiami - mówi WP europoseł Ryszard Czarnecki.
Odkąd w sierpniu prezydent Indii za pomocą dekretu nagle zniósł autonomię stanu Dżammu i Kaszmir, sporny region został praktycznie odcięty od świata: wstępu na terytorium nie mają ani oficjele ONZ, ani dziennikarze, ani nawet indyjscy posłowie. Mieszkańcy Doliny Kaszmiru są odcięci od internetu, a dostęp do komunikacji mobilnej jest mocno ograniczony.
Pierwszymi zagranicznymi gośćmi wpuszczonymi do indyjskiej części Kaszmiru było 27 deputowanych Parlamentu Europejskiego - niemal wszyscy z prawicowych i skrajnie prawicowych partii. Wśród nich sześcioro deputowanych PiS: Ryszard Czarnecki, Elżbieta Rafalska, Joanna Kopcińska, Kosma Złotowski, Bogdan Rzońca i Grzegorz Tobiszowski. Oprócz PiS, większość delegacji stanowili posłowie z Alternatywy dla Niemiec, Zgromadzenia Narodowego Marine Le Pen, włoskiej Ligi oraz Partii Brexitu.
Poza skrajną prawicą reprezentowani byli chadecy (po jednym pośle z Czech, Słowacji i Włoch), 1 brytyjski liberał oraz włoski socjaldemokrata.
Zagraniczna wizyta delegacji, która spotkała się m.in. z prawicowym premierem Indii Narendrą Modim, od początku wzbudzała wielkie kontrowersje, zarówno w samych Indiach, jak i w Europie. Według krytyków, wizyta miała posłużyć Modiemu dla legitymizacji jego radykalnych działań wobec indyjskiej części Kaszmiru.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Przeczytaj również: Kaszmir wrze. Indie i Pakistan na krawędzi wojny
Region odcięty od świata
Latem tego roku Indie wysłały do niespokojnego regionu tysiące żołnierzy, wprowadziły godzinę policyjną i radykalne restrykcje dotyczące komunikacji mieszkańców ze światem zewnętrznym. Powodem były zamachy terrorystyczne na indyjskich żołnierzy oraz antyrządowe protesty w Kaszmirze. Władze w Delhi uważają, że za działaniami bojówek stoi Pakistan, który rości sobie prawa do regionu.
Ostatni zamach miał miejsce w niedzielę, na dwa dni przed przyjazdem europosłów. Sześciu funkcjonariuszy indyjskich sił paramilitarnych zostało ranionych granatem w Śrinagarze, stolicy stanu Dżammu i Kaszmir. Od sierpnia za kratki trafiło trzech byłych szefów władz regionalnych oraz tysiące innych osób.
Według indyjskich mediów, celem zaproszenia gości z zagranicy było wywołanie efektu propagandowego: danie odporu krytyce m.in. ze strony amerykańskiego Kongresu i Rady Praw Człowieka ONZ. Miało też utorować drogę do wizyt bardziej prominentnych gości z politycznego głównego nurtu.
"Według źródeł rządowych, celem tej delegacji było kultywowanie relacji z politykami, którzy uciszyliby krytyków polityki wobec Kaszmiru. Fakt, że część z zaproszonych gości to ksenofobiczni, islamofobiczni i antysemiccy politycy z Europy nie miał znaczenia" - czytamy w indyjskiej wersji portalu Huffington Post. W poczet tych postaci portal zaliczył europosła PiS Bogdana Rzońcę, który zasłynął z wpisu na Twitterze, w którym zastanawiał się "dlaczego wśród aborterów jest tak dużo Żydów, pomimo Holocaustu".
Wizytą europejskiej delegacji oburzony był też m.in. jeden z liderów opozycji Anand Sharma z Indyjskiego Kongresu Narodowego. Polityk stwierdził, że zaproszenie prawicowych europosłów w sytuacji, kiedy politycy opozycji nie mają dostępu do Kaszmiru, jest obrazą dla indyjskiej suwerenności i konstytucji.
- Nie będę ingerował w wewnętrzne sprawy Indii, ale byłem zaskoczony, że nie było spotkania w parlamencie z posłami opozycji - mówi WP europoseł PiS Ryszard Czarnecki.
Zobacz: "Dlaczego uparliście się na tego Donalda Tuska?!". Emocje w studiu. Marek Sawicki o wyborach
Wizyta nieoficjalna
Dodatkowe kontrowersje wzbudził fakt, że wizyta w Kaszmirze była oficjalnie organizowana przez dwie mało znane indyjskie organizacje zarejestrowane w unijnym rejestrze lobbystów.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Ze składu delegacji wykluczono przy tym potencjalnie krytycznych europosłów. Jak ujawnił brytyjski europoseł Liberalnych Demokratów Chris Davies, organizatorzy wycofali zaproszenie dla niego po tym, jak zażądał swobody poruszania się w Srinagarze i rozmowy z kim będzie chciał.
- Nie zamierzam brać udziału w PR-owej sztuczce dla rządu Modiego i udawać, że wszystko jest dobrze - oznajmił Davies.
Wyprawę europosłów skrytykowali też deputowani brytyjskiej Partii Pracy.
"Grupa skrajnie prawicowych europosłów odwiedzających Kaszmir nie jest w żaden sposób 'oficjalną' delegacją. Nie reprezentują Parlamentu Europejskiego. Represje w Kaszmirze muszą się skończyć i praworządność zostać przywrócona" - napisała na Twitterze europosłanka Labourzystów Theresa Griffin.
Swojego udziału w delegacji bronił jednak Czarnecki. Choć przyznał, że wizyta miała nieoficjalny charakter, stwierdził, że obecność przedstawicieli innych frakcji dowodzi ponadpartyjności przedsięwzięcia. Polityk tłumaczy, że zgodził się przyjechać dla dobra relacji Polski z Indią.
- W ubiegłym roku szef MSZ Indii był w naszym kraju po raz pierwszy od ponad 30 lat. Podziękowałem panu premierowi Modiemu za tą wizytę i wyraziłem nadzieję, że zostanie pierwszym premierem od ponad czterech dekad, który odwiedzi Polskę - mówi Czarnecki. - W naszym interesie jest również pokój i stabilność tego regionu.
Ale od sprawy odcięła się europosłanka PiS Beata Mazurek, która w wizycie nie uczestniczyła.
"Dla jasności: PiS ani ECR nikogo w delegację nie wysyłał" - napisała na Twitterze.
Swojego zdania nie mogą wyrazić natomiast sami odcięci od świata mieszkańcy Kaszmiru, o który Indie i Pakistan toczą spór od ponad 70 lat. Jeszcze zanim odcięto im dostęp do internetu, Taqveem, jeden z aktywistów na rzecz autonomii regionu, sytuację opisywał w następujący sposób:
- My Kaszmirczycy jesteśmy wciśnięci między młotem i kowadłem. Politycy w Indiach i Pakistanie dążą do wojny, aby usatysfakcjonować swoich nacjonalistycznych wyborców. Ale ofiarami jesteśmy my, którzy tu mieszkamy. My wojny nie chcemy - podsumował.
Przeczytaj również: Napięcia w Kaszmirze. Przekroczona nuklearna czerwona linia
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl