Eugeniusz Kłopotek: na PSL płacę bez zastrzeżeń 400 zł miesięcznie
- Jestem lojalnym członkiem PSL, płacę co miesiąc 400 zł i nie mam żadnych zastrzeżeń - w ten sposób w rozmowie z Wirtualną Polską Eugeniusz Kłopotek odnosi się do opublikowanych przez "Gazetę Wyborczą" informacji, że każdy, kto dostał posadę dzięki PSL, musi oddawać partii procent ze swojej pensji. "Tak od ponad dekady działa legalny system napędzający handel stanowiskami" - pisze dziennik.
22.07.2014 | aktual.: 23.07.2014 10:43
"Gazeta Wyborcza" dotarła do dokumentu sprzed 11 lat, który jej zdaniem ustanowił mechanizm pobierania haraczy od urzędników zawdzięczającym ludowcom posady. W uchwale Rady naczelnej PSL z 25 lipca 2003 r. o wpłatach na fundusz PSL, czytamy, że "3 proc. od wynagrodzenia netto wpłacają osoby rekomendowane przez PSL": - "radni szczebla powiatowego i wojewódzkiego" (tylko od diety); - "wójtowie, burmistrzowie, prezydenci miast i ich zastępcy oraz osoby powołane w skład zarządu powiatu, województwa, na stanowiska kierownicze w Starostwie Powiatowym, Urzędzie Marszałkowskim oraz w jednostkach podległych tym organom i instytucjom"; - "a także osoby rekomendowane przez PSL i powołane do innych instytucji szczebla powiatowego i wojewódzkiego, rad nadzorczych i zarządów spółek z udziałem Skarbu Państwa"; - "ministrowie, wiceministrowie oraz dyrektorzy i wicedyrektorzy departamentów (i równorzędni), a ponadto członkowie zarządów (...) oraz kierownicy innych podmiotów, pełniący te funkcje z rekomendacji władz PSL, jak
też członkowie zarządów oraz dyrektorzy i wicedyrektorzy agencji rządowych i urzędów centralnych"; - "posłowie i senatorowie" (od uposażenia netto łącznie z dietą).
Kłopotek artykuł odbiera jako atak na jego partię: - Trzeba PSL-owi dowalić, bo nie było nas na taśmach - komentuje. - Musimy przecież jakoś spłacić ten cholerny dług. Żaden ludowiec łaski nie robi - dodaje. Zobowiązanie, o którym mówi poseł powstało po wyborach do parlamentu w 2001 r. Wtedy PKW zakwestionowała rozliczenie kampanii wyborczej Stronnictwa - co oznaczało wielomilionowy dług do spłacenia. Choć prawomocny wyrok zapadł dopiero w 2009 r., już wtedy było wiadomo, że trzeba będzie sobie jakoś poradzić. Od 2012 r. PSL spłaca 21 mln zł długu z odsetkami.
Kłopotek zdradza, że wystosował pismo, w którym polecił, żeby odpowiednią kwotę potrącać mu z jego zarobków. - Wszyscy moi koledzy też solidarnie płacą - stwierdza. I dodaje: - Nie ma takiej partii, której członkowie nie płacą. Tyle, że gdzie indziej kwoty sięgają nawet 10 proc., więc nasza partia i tak jest dobrotliwa - mówi.
Poseł nie chciał mówić o osobach nienależących do PSL (w dokumencie przytaczanym przez "Gazetę": używana jest niejednoznaczna formuła "rekomendowani przez PSL", z czego dziennikarze wysnuwają wniosek, że w praktyce "uchwała haraczowa" dotyczy także nieczlonków - przyp. js). Podkreśla jednocześnie, że wielu sympatyków PSL także dobrowolnie wpłaca darowizny na rzecz tej partii.
- U mnie w województwie kujawsko-pomorskim wójtowie, burmistrzowie, prezesi, dyrektorzy, radni sejmiku płacą od 50 do 300 zł darowizny, w zależności od wysokości dochodów. Posłowie płacą najwięcej - 400 zł, czyli więcej niż 3 proc. zarobków - wyjaśnia. Jak mówi, wszystkie wpłaty są ewidencjonowane, żadna nie jest anonimowa.
"Gazeta" napisała, że ci, którzy nie płacą, są upominani. Co na to Kłopotek? - Prezesi wojewódzcy, skarbnicy wojewódzcy, a także prezes krajowy czy skarbnik krajowy muszą co poniektórym przypominać, bo tym, którzy dobrowolnie płacą i nie robią z tego problemu, nie podoba się, że koledzy się wyłamują. Takie są wewnętrzne regulacje w naszej partii. Jak komuś się to nie podoba, zawsze może się wypisać - podkreśla. Dodaje, że upomnienia wysyłane są tylko do członków PSL. - Jeśli nieczłonek PSL nie zapłaci to nie zapłaci, to jego sprawa - konkluduje.
Joanna Stanisławska, Wirtualna Polska