Erka bez lekarza
47-letni mężczyzna z Chmielna został
porażony prądem. Do wypadku przyjechała karetka bez lekarza.
Sanitariusze nie wiedzieli, jak się zabrać do reanimacji.
Mężczyzna wkrótce zmarł - pisze "Gazeta Wrocławska", powołując się
na relacje świadków zdarzenia.
12.08.2003 | aktual.: 12.08.2003 07:40
Żona zmarłego Alina P. uważa, że gdyby przyjechał lekarz, jej mąż pewnie by żył. Zapewnia, że nie zostawi tak tej sprawy. Dyrektor pogotowia w Jeleniej Górze Krystyna K. twierdzi, że zespół nie popełnił żadnego błędu.
Do tragedii doszło w Zbylutowie, niewielkiej wsi obok Lwówka Śl. Zdzisław P. pomagał znajomym przy robotach budowlanych. W pewnym momencie doszło do porażenia prądem.
To był szok - powiedziała gazecie Anna C., świadek zdarzenia, z wykształcenia pielęgniarka, która wraz z mężem rozpoczęła akcję reanimacyjną kilka sekund po wypadku. Twierdzi, że udało się przywrócić poszkodowanemu oddech.
Na miejscu dość szybko pojawiła się erka. Niestety, nie było w niej lekarza. Byłam przerażona pracą pielęgniarzy - mówi Anna C. "Jeden z mężczyzn wziął się za reanimację, ale robił to nieprawidłowo. Pan Zdzisław był po operacji krtani, miał rurkę. Tymczasem ratujący zaczął wdmuchiwać mu powietrze przez usta. Gdy zwróciłam mu uwagę, przestał i odszedł" - relacjonuje kobieta w rozmowie z "GWr".
Dyrektor pogotowia Krystyna K. uważa, że zespół reanimacyjny zachował się prawidłowo. Dodaje, że posiada opinię biegłego, według której mężczyzna zmarł zaraz po porażeniu. A karetka była bez lekarza, bo jest okres urlopowy i przez kilka dni nie udało się znaleźć zastępstwa.
Sytuacja jeleniogórskiego pogotowia może znacznie się pogorszyć. W powiatach: jeleniogórskim, lubańskim, kamiennogórskim i lwóweckim jest 5 zespołów reanimacyjnych. Według wytycznych Narodowego Funduszu Zdrowia, od 1 lipca br. liczba zespołów powinna zmaleć do trzech - pisze "Gazeta Wrocławska".