Emerytowani oficerowie: nie dopuścimy do rozlewu krwi na Euromajdanie
Nie dopuścimy do kolejnego rozlewu krwi na Euromajdanie - mówią wciąż młodzi, choć już emerytowani oficerowie ukraińskiej armii, którzy ochotniczo chronią uczestników protestów ciągnących się od ponad dwóch tygodni w centrum Kijowa.
07.12.2013 | aktual.: 07.12.2013 18:32
Byli wojskowi zapewniają, że są dobrze przygotowani do ewentualnego ataku i że potrafią go skutecznie odeprzeć. Nie wiadomo, ilu ich jest, gdyż nie chcą o tym mówić dziennikarzom. Z ich krótkich, prawdziwie wojskowych zdań wynika, że zdecydowani są na wiele. - Rozmawia pan przecież z doświadczonymi oficerami - uśmiechają się do dziennikarza z lekką pobłażliwością.
Żeby porozmawiać z dowódcami ochrony Majdanu, należy przedostać się przez trzy linie kontroli. Najpierw trzeba wejść na sam otoczony barykadami plac. W wąskich, prowadzonych do niego przejściach stoją młodzi ludzie, uważnie lustrujący wchodzących.
W czwartkową noc ochroniarze zaczęli rewidować wszystkich, którzy idą na Majdan; w piątek przeszukiwano tylko tych, którzy wzbudzali podejrzenia.
Druga linia kontroli znajduje się za sceną Euromajdanu. Jest to obóz wewnętrzny i do wejścia na jego terytorium wystarcza zwykły identyfikator z napisem "Prasa". Miejsce to przypomina trochę tabor kozacki. Na trójnogach przyrządzana jest kasza z cebulą i kawałkami słoniny. Ludzie grzeją się przy płonącym w metalowych beczkach ogniu. Przy wbitym w zdeptany trawnik krzyżu tkwi greckokatolicki ksiądz.
Weterani armii stoją w zwartej grupie w strojach maskujących. "Mamy swoją organizację. Nazywa się "Nikt prócz nas". W naszych szeregach są byli żołnierze, desantowcy i weterani Afganistanu. Wszyscy tutaj jesteśmy oficerami - mówi 42-letni Serhij w niebieskim berecie wojsk desantowych. Nazwiska ujawnić nie chce. Przed rozmową chce zobaczyć legitymację prasową. Uważnie ją studiuje.
Oficerowie przyłączyli się do protestów, gdy milicyjny specnaz Berkut spacyfikował w sobotę demonstrujących na Majdanie Niepodległości. - Kiedy milicja pobiła studentów uznaliśmy, że nie możemy pozwolić, żeby się to powtórzyło - powiedział.
Serhij kilka razy powtarza, że nie ma niczego wspólnego z opozycyjnymi partiami na Euromajdanie. Pytany, co zrobią, gdy Berkut powtórzy atak wyjaśnia, że istnieje plan działań przygotowany na taką sytuację. Ujawniać go nie może.
- Powiem tylko, że jesteśmy gotowi stanąć kordonem między protestującymi a milicją. Nie dopuścimy do prowokacji i masowych zamieszek. Nie damy milicji powodów do ataku - stwierdza.
Mimo obaw zgromadzonych na Majdanie atak na jego uczestników szybko raczej nie nastąpi. Byli żołnierze nie narzekają jednak na brak pracy. - Nasi ludzie są porozstawiani w najważniejszych punktach Majdanu. Plac jest stale przez nas patrolowany. Gdy tylko dostajemy sygnały o problemie, rozwiązujemy go szybko i skutecznie - zapewnia Serhij.