Emerytki kuszą przez telefon. Tak działają czaty towarzyskie
Piszą ci, którzy potrzebują towarzystwa. Odpowiadają ci, dla których to zwyczajna praca. Kreuje się nieistniejące osoby. Buduje fikcyjną więź, w którą jedna osoba wierzy, a druga na niej zarabia. O swojej skąpiej bieliźnie opowiadać może emerytka. Celem jest to, aby klient rozmawiał jak najdłużej i wydał jak najwięcej.
Rozmowa telefoniczna z wróżką? To nawet 7 złotych za minutę połączenia. Rozmowa erotyczna? Niemal 5 złotych. Do tego czaty towarzyskie, erotyczne i ezoteryczne. Każda wiadomość po 3 złote.
Emerytki kuszą mężczyzn przez telefon
O swoich krągłych piersiach i skąpej bieliźnie opowiadać może... starsza pani, która w ten sposób dorabia do emerytury. - Niektórzy bardzo by się zdziwili, gdyby zobaczyli, kto jest po drugiej stronie słuchawki - przyznaje Karolina, która erotyczne rozmowy przez telefon prowadziła osiem miesięcy.
Jak opowiada, emerytki po drugiej stronie erotycznego telefonu wcale nie należą do rzadkości. - Emerytek pracuje w tym biznesie sporo - przyznaje. - Muszą tylko modulować głos, żeby nie brzmiało zbyt staro - tłumaczy Karolina. Poza tym są osoby młode, studenci, wszyscy ci, którzy potrzebują dorywczej pracy.
Do rzeczy przechodzi się powoli
Celem jest to, aby przytrzymać klienta na linii jak najdłużej, skłonić do wysłania jak największej liczby wiadomości. - Dlatego bardzo powoli przechodzi się do rzeczy - zdradza Karolina.
Mężczyzna od razu chce wiedzieć, jaką bielizną ma na sobie kobieta, której głos słyszy w słuchawce. Ona najpierw zwodzi go, aby rozmowa trwała przynajmniej pół godziny. Obiecuje spotkanie, randkę, buduje w nim chęć, by zadzwonił drugi raz.
Jednym z tych, którzy pracowali na towarzyskim czacie, był Szymon. Tam zamiast głosu są tekstowe wiadomości. Swoimi wrażeniami podzielił się na opublikowanym w internecie filmie. Jak opowiada, aby podtrzymać kontakt z osobą po drugiej stronie, każdą swoją odpowiedź musiał kończyć pytaniem. Budził w niej poczucie, że ktoś się nią interesuje, zachęcał do interakcji, a jednocześnie naciągał na kolejne wiadomości. Niektórzy wydawali podczas jednej rozmowy kilkadziesiąt złotych.
Wiele twarzy, jeden głos
Karolina opowiada, jak raz była modelką, a innym razem żoną, która zdradza męża. Jeden głos musi przybierać wiele twarzy, dopasowanych do osoby, z którą rozmawia. - Trzeba być niezłym psychologiem, żeby wyczuć, co kręci dzwoniącego i tak prowadzić rozmowę - przyznaje nasza rozmówczyni.
Podobnie jest na czatach. Szymon opowiada, jak wchodził w katalog wymyślonych osób, gdzie zebrani byli bohaterowie rozmów. Wcielał się potem w Zbyszka, sześćdziesięciolatka lubiącego gotować i czytać książki emeryta.
Jak nie pogubić się wśród fikcyjnych bohaterów?
Takich rozmów prowadzi się jednak mnóstwo. Niektórzy klienci dzwonią wielokrotnie, regularnie, czasami od kilku lat. Chcą zawsze rozmawiać z tą samą osobą. Karolina spisywała imiona mężczyzn na kolorowych kartkach, do każdego dopisywała preferencje i to, jak im się przedstawiła. - Dzięki temu nie zaliczyłam wpadki, że nagle mam inaczej na imię - tłumaczy w rozmowie z nami.
Fikcyjna postać istnieje wtedy, gdy ktoś może się w nią wcielić. Prawdziwa osoba po drugiej stronie jest zawsze, może chcieć napisać o każdej porze. - Piszę z kimś cały dzień, dopóki jestem w pracy. Jak wychodzę, to osobę przejmuje ktoś inny. Są przy poszczególnych rozmowach adnotacje, żeby kolejna osoba wiedziała, o czym ma pisać - zdradza Szymon na filmie.
Dłużej rozmawiasz, więcej zarabiasz
Rachunki są proste: dłuższa rozmowa to większy zysk. - Jeśli miałam sporo długich rozmów, to dostawałam premię - mówi Karolina. Wykorzystuje się naiwność klientów, a często też ich problem z samotnością. Biznes kwitnie, bo różnego rodzaju "numerów premium", w tym tych erotycznych, ezoterycznych i towarzyskich, Urząd Komunikacji Elektronicznej zarejestrował ponad 40 tysięcy.