Elektrownia apeluje, aby nie reklamować "polskich Malediwów". "Jest pięknie, ale ta woda parzy skórę"
Zbiornik osadowy popiołów z Elektrowni Adamów we wsi Gajówka (wielkopolskie) przyciąga rzesze turystów. Dzieje się tak, odkąd autorzy blogów podróżniczych ochrzcili je "polskimi Malediwami". Biały piasek i "krystalicznie czysta woda" niosą jednak poważne zagrożenie.
Walory terenu to jednak niebezpieczne złudzenie, przed którym przestrzega właściciel. Biały piasek to tak naprawdę popiół z elektrowni. Czysta woda ma bardzo wysoki wskaźnik zasadowości i moczenie w niej nóg czy rąk grozi poparzeniami. Przekonał się o tym jeden z warszawskich turystów.
- Żona przeczytała o "polskich Malediwach" w internecie i zachęceni zdjęciami postawiliśmy odwiedzić to miejsce - opowiada Tomasz z Warszawy. - Na widok lazurowej wody mój 13-letni syn od razu pobiegł nad brzeg, ale zapadł się po pas w białym błocie. Na szczęście chwyciłem gałąź i udało mi się go wyciągnąć. Po chwili do tej samej pułapki wbiegło kilkuletnie dziecko - relacjonuje rozmówca WP.
"Polskie Malediwy" w Wielkopolsce
Przygoda zakończyła się paskudnie. Po powrocie do domu 13-latek miał zaczerwienione nogi. Najprawdopodobniej od kontaktu z wodą bardzo swędziała go skóra. - Chciałbym przestrzec przed tą atrakcją. Sugerowaliśmy się zdjęciami, a nie przeczytaliśmy ostrzeżeń - dodaje turysta.
W ciągu ostatniego długiego weekendu "polskie Malediwy" były odwiedzane przez tłumy turystów, rowerzystów, motocyklistów. Miejscowy rolnik utworzył na sąsiadującym ze zbiornikiem polu płatny parking.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Elektrownia ostrzega. Woda jest jak wybielacz
Tymczasem zarządca terenów "polskich Malediwów" po raz kolejny apeluje o opamiętanie. - Miejsce jest piękne, ale to teren zamknięty, gdzie nie wolno wchodzić. Woda ma wysoki odczyn zasadowy i moczenie w niej nóg czy dłoni szkodzi skórze. Zbiornik Gajówka nie jest terenem rekreacyjnym - mówi Maciej Łęczycki, rzecznik prasowy Zespołu Elektrowni Pątnów-Adamów-Konin. - Odkąd miejsce stało się popularne, turyści regularnie niszczą okalające je płoty. Organizują pikniki i grille, za nic mają widoczne ostrzeżenia - dodaje.
Podkreśla, że spółka nie chce reklamy do czasu ustalenia z gminą zasad korzystania z atrakcji turystycznej. W przyszłości ma powstać taras widokowy, który pozwoli podziwiać "polskie Malediwy" z bezpiecznej odległości. Woda w lagunie ma około 12 pH, jej działanie jest zbliżone do wybielacza.
Problem niechcianej internetowej popularności dotknął też miejsce nazywane "błękitną laguną" w Buxton w hrabstwie Derbyshire w Wielkiej Brytanii. Woda, która wypełniła kopalniane wyrobisko, miała podobnie wysoki zasadowy odczyn. Po kilku latach napominania turystów, iż nie są to Bahamy, władze zdecydowały się na zabarwienie wody na czarno. Dopiero wówczas ludzie zaprzestali kąpieli w niebezpiecznym miejscu.
Dodajmy, że tzw. Osadnik Gajówka to niejedyne "polskie Malediwy". Rok temu głośno stało się o Parku Gródek pod Jaworznem. Błękitna laguna powstała w zalanym kamieniołomie, z którego pozyskiwano surowiec do produkcji cementu. To miejsce zostało jednak zagospodarowane turystycznie i jest w pełni bezpieczne dla odwiedzających.
ZOBACZ TEŻ: Jaworzno, czyli polskie Malediwy
Masz news, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.