PolskaEkstradycja Irańczyka z Polski do USA dopuszczalna

Ekstradycja Irańczyka z Polski do USA dopuszczalna

Ekstradycja do USA obywatela W.Brytanii pochodzenia irańskiego, podejrzewanego przez Amerykanów o sprzedaż do Iranu technologii wojskowych wbrew embargu, jest dopuszczalna - uznał Sąd Okręgowy w Warszawie.

Decyzja sądu nie jest ostateczna, można ją zaskarżyć do sądu apelacyjnego. Obrona zapowiedziała, że uczyni tak po otrzymaniu pisemnego uzasadnienia wyroku.

Ali Asghar Manzarpour, poszukiwany międzynarodowym listem gończym, został zatrzymany w lutym 2005 r. w Warszawie. Od roku przebywa w polskim areszcie. USA ścigają go za próbę sprzedaży Iranowi jednosilnikowego samolotu, części elektronicznych i stopu metali. W 2004 r. wyeksportował on z USA do W. Brytanii samolot; potem wysłał go do Iranu. Według USA, zrobił to bez potrzebnych zezwoleń, naruszając embargo nałożone na handel z Iranem. Manzarpourowi w USA może grozić do 50 lat więzienia i 250 tys. dolarów grzywny.

Zgodnie z polskim prawem, jeśli sąd zgadza się na czyjąś ekstradycję, ostateczną decyzję podejmuje minister sprawiedliwości. Jeśli sąd się nie zgadza, taka decyzja jest ostateczna. Jednym z warunków ekstradycji jest karalność danego czynu w obu państwach - zarówno żądającym wydania danej osoby, jak i tym, które ma ją wydać.

Irańczyk dowodził przed sądem podczas kilkunastu rozpraw, że wysyłając towary do Iranu, nie złamał żadnych przepisów Unii Europejskiej ani prawa międzynarodowego. Mówił, że samolot nie miał przeznaczenia wojskowego; miał zezwolenie na jego eksport z Wielkiej Brytanii do Iranu. Części elektroniczne i stop metali, które przesyłał do Iranu, nie były na liście towarów objętych ograniczeniami eksportowymi UE.

Przekonywał też sąd, że wysyłając samolot i części, nie złamał polskich przepisów eksportowych - jego czyn nie jest więc przestępstwem w naszym kraju i dlatego nie może być za to poddany ekstradycji do USA.

Sąd nie uznał tych argumentów i orzekł, że ekstradycja jest dopuszczalna. W uzasadnieniu sędzia Alina Rychlińska powiedziała, że sąd podzielił opinie biegłego, że części mogły mieć podwójne zastosowanie - cywilne i wojskowe. Według polskiego prawa, w takim przypadku potrzebne jest wystąpienie o zezwolenie na eksport do Iranu. Dlatego sąd uznał, że czyny zarzucane ściganemu są przestępstwem zarówno w USA, jak i na terenie Polski.

Obrońcy i sam Manzarpour podkreślali podczas rozpraw, że prawo Stanów Zjednoczonych nie dotyczy obywateli innych państw i czynów popełnionych w innych państwach, zaś Unia Europejska nie uznaje amerykańskich zapisów. Podważali też opinię biegłego zajmującego się prawnymi zasadami obrotu towarami podwójnego przeznaczenia w Ministerstwie Obrony Narodowej, który - jak sam przyznał przed sądem - jest majorem w Wojskowych Służbach Informacyjnych.

W ocenie Manzarpoura, sprawa ma charakter polityczny. W jego ocenie, argumenty prawne podnoszone przez Amerykanów, to tylko prawna fasada, by uniemożliwić mu pracę. Całą sytuację wiąże z tym, że "pracował nad kontraktem między polskimi zakładami lotniczymi z Mielca a Iranem i sprzedażą licencji na produkcję w tym kraju samolotu Mewa".

W jego ocenie, dla udaremnienia tego przedsięwzięcia, Amerykanie wspólnie z polskimi służbami specjalnymi zatrzymali go w Polsce i od roku, z powodu toczącego się postępowania ekstradycyjnego, musi przebywać w polskim areszcie.

Argumentem dla niego jest fakt, że został zatrzymany w Polsce, a Stany Zjednoczone nie zwracały się wcześniej do Wielkiej Brytanii o jego wydanie. Zdaniem Manzarpoura, USA liczyły na to, że przychylna im Polska nie będzie przestrzegała obowiązującego prawa, praw człowieka i wyda go.

Sąd przedłużył do 2 sierpnia 2006 r. aresztowanie ściganego.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)