Trwa ładowanie...
17-09-2005 09:24

Eksprezesi Stoczni Gdańskiej skazani

Zapadł pierwszy karny wyrok w sprawie Stoczni Gdańskiej. Gdański sąd na półtora roku więzienia w zawieszeniu na trzy lata skazał dwójkę eksprezesów stoczni, oskarżonych o narażenie zakładu na stratę 205 mln zł.

Eksprezesi Stoczni Gdańskiej skazani
d8x6f7k
d8x6f7k

I dodatkowe represje: eksprezes Bogumił B. i b. członek zarządu Elżbieta D. mają zapłacić po 10 tysięcy złotych grzywny, sąd zakazał im również przez 3 lata "zajmowania stanowisk kierowniczych w spółkach prawa handlowego". Gdańska prokuratura w osobie oskarżyciela Łucji Łukuć osiągnęła dokładnie to, czego żądała w czerwcowym wystąpieniu. - Dokumenty świadczą niezbicie, że oboje działali na szkodę stoczni - mówiła sędzia Ludwika Małkowska. - Dobry gospodarz jest zobligowany dbać o kierowane przez siebie gospodarstwo.

Wyrokując w sprawie grzywny sąd użył tego samego argumentu co prokuratura: - Są ludźmi zamożnymi - powiedziała sędzia. Bogumił B. jest dzisiaj pełnomocnikiem zarządu Stoczni Gdynia SA do spraw kooperacji z zagranicą. Jego koleżanka z ławy oskarżonych - dyrektorem finansowym stoczni.

- Jesteśmy zadowoleni - cieszył się wczoraj Karol Guzikiewicz, wiceszef stoczniowej "Solidarności". - To pierwszy wyrok w sprawie Stoczni Gdańskiej. Teraz czas na zdjęcie tych ludzi ze stołków, które zajmują w Stoczni Gdynia. Tymczasem przedwczoraj z gdyńskimi stoczniowcami spotkał się Rami Ungar, armator z Izraela, który chce kupić akcje zakładu. Obiecał między innymi przejęcie kontroli nad Stocznią Gdynia, inwestycje na 150 mln zł, kontrakty na przynajmniej siedem lat i znaczne zwolnienia wśród pracowników "pozaprodukcyjnych" firmy.

Oskarżonej dwójki eksprezesów nie było na ogłoszeniu wyroku. W liczbie kilkunastu pojawili się za to pracownicy stoczni, którymi dowodził Karol Guzikiewicz, wiceszef zakładowej "Solidarności". Nie było latających jajek ani okrzyków dezaprobaty wobec kogokolwiek, a przecież jeszcze kilka miesięcy temu związkowcy na tym samym procesie obrzucili jajami świadka Janusza Szlantę, byłego prezesa Stoczni Gdynia SA.

d8x6f7k

- To, że popełnili przestępstwo, jest ewidentne - sędzia Małkowska podkreślała to kilkakrotnie w uzasadnieniu werdyktu. Wyrokując w sprawie byłych prezesów sąd wsparł się przede wszystkim na dokumentach, a te - zdaniem sędzi Małkowskiej - wykazały niezbicie, że oboje działali na szkodę stoczni.

W czym rzecz? Spółka Synergia 99, nowy właściciel pochylni, wydzierżawiając je SG miała ustanowić hipotekę kaucyjną na sumę 205 milionów złotych. A to na wypadek, gdyby z jakichś powodów chciała zerwać umowę dzierżawy. A pochylnie są "być albo nie być" dla stoczni. Dzierżawa miała obowiązywać do czasu, gdy na wyspie Ostrów wybudowane zostaną nowe pochylnie.

- Są niezbite dowody na to - mówiła sędzia Małkowska - że składając 16 czerwca 2000 roku notarialne oświadczenie o zwolnieniu Synergii 99 z ustanowienia hipoteki kaucyjnej oskarżeni działali na szkodę spółki. Zanim zapadł wczorajszy werdykt, sąd chciał postawić kropkę nad "i". W lipcu zapytał Synergię 99, czy z podpisanej ze stocznią umowy na dzierżawę pochylni wynika, że jest zobowiązana ustanowić taką hipotekę lub wypłacić odszkodowanie na rzecz SG. Pod koniec sierpnia padła odpowiedź: "Nie jesteśmy do tego zobowiązani".

- Działali w pełni świadomie - dodała sędzia. - Z wolą zaspokojenia żądań nowego właściciela pochylni, a nie w interesie stoczni. Stoczniowi związkowcy z "S" zgotowali sądowi klaskaną owację. - To znak, że ludzie, którzy okradali naszą firmę, nie mogą czuć się bezkarni - powiedział po wyjściu z sali rozpraw Karol Guzikiewicz. - Nie będzie parasola ochronnego dla przestępców. Teraz kolej na Szlantę.

d8x6f7k

A wyglądało to tak: przy okazji sprzedaży spółce Synergia 99 terenów postoczniowych (73 hektary) przed siedmioma laty, w jej ręce trafiły między innymi pochylnie. W umowie sprzedaży zawarto klauzulę, że jeśli z jakichś powodów stocznia nie będzie mogła korzystać z pochylni, Synergia zapłaci jej 205 milionów złotych odszkodowania. Okazało się, że w czerwcu 2000 roku prezes stoczni i jego zastępca zwolnili z tego Synergię, zmieniwszy zapisy tej wcześniejszej umowy. Już raz Synergia chciała usunąć stamtąd statki. Na szczęście zawarto w tej sprawie porozumienie. Tymczasem oskarżeni wciąż są przekonani o swojej niewinności. Apelacja od wyroku jest tylko kwestią czasu.

Darek Janowski, (ml)

d8x6f7k
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d8x6f7k
Więcej tematów