PolskaEkspertyza potwierdza podpis Jaruckiej pod listem

Ekspertyza potwierdza podpis Jaruckiej pod listem

Ekspert potwierdził autentyczność podpisu Anny Jaruckiej pod listem do Włodzimierza Cimoszewicza, w którym prosi o pomoc w wyjeździe jej męża na placówkę dyplomatyczną do Włoch - poinformował rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie Maciej Kujawski.

Otrzymaliśmy ekspertyzę od biegłego z zakresu badań dokumentów. Podpis na liście zabezpieczonym od jednego z pracowników MSZ-u jest podpisem Anny Jaruckiej - poinformował Kujawski. Potwierdził to biegły, wieloletni fachowiec współpracujący ze wszystkimi organami ścigania - dodał.

W liście Jarucka napisała: "Jak Panu kiedyś wspominałam marzymy o wyjeździe do Włoch - może jednak mój mąż mógłby wyjechać na jakąś placówkę? - jest filologiem włoskim, zna idealnie ten kraj i ma 10- letni staż w administracji publicznej na stanowiskach kierowniczych. Naprawdę z MSZ wyjeżdżają głupsi od niego. A ja bym sobie spokojnie wychowywała dzieci jako niepracująca żona i wszyscy byliby zadowoleni. Jak Pan myśli? Dla Pana to jeden telefon, a ja będę wdzięczna do końca życia".

Przed komisją śledczą ds. PKN Orlen Jarucka, pytana przez Zbigniewa Wassermanna (PiS), czy to prawda, że usiłowała dotrzeć do Cimoszewicza, żeby załatwił jej jakąś pracę za granicą, odpowiedziała: To jest ewidentnie nieprawda, bo ja nigdy nie ubiegałam się o żaden wyjazd za granicę. No, dobrze, brałam udział w konkursie organizowanym przez MSZ na stanowisko dyrektora Instytutu Polskiego w Nowym Jorku, ale to był konkurs ogłoszony, w którym ja startowałam. I to było jedyne moje ubieganie się o wyjazd zagraniczny. Ja nigdy się nie ubiegałam o żadną protekcję związaną z wyjazdem.

Kujawski powiedział, że nie ma jeszcze informacji, kiedy Jarucka zostanie wezwana do prokuratury. Być może dojdzie do tego w piątek. Prokuratura może postawić Jaruckiej zarzut składania fałszywych zeznań. Posłowie komisji ds. PKN Orlen podkreślali jednak, że nawet jeśli list okaże się prawdziwy, to podczas przesłuchania Jarucka mówiła i była pytana jedynie o to, czy nie starała się u Cimoszewicza o wyjazd dla siebie, a nie dla męża.

Poinformował, że do prokuratury dotarło zawiadomienie Nałęcza w sprawie zatajenia prawdy przez posła Konstantego Miodowicza, który nie podał we wtorek prokuraturze nazwiska osoby, która skontaktowała go z Jarucką. Zaznaczył, że tym zawiadomieniem zajmie się inny prokurator, niż sprawami związanymi z Jarucką i Cimoszewiczem.

Rzecznik przypomniał, że obecnie są takie trzy sprawy: pierwsza - ze stycznia 2005 r. w sprawie zaginięcia depesz z Ministerstwa Spraw Zagranicznych, druga - z zawiadomienia Włodzimierza Cimoszewicza - przeciw Annie Jaruckiej o podejrzeniu składania fałszywych zeznań i trzecia - w sprawie zatajenia informacji w oświadczeniu majątkowym Cimoszewicza, prowadzona wspólnie z zawiadomieniem sejmowej komisji śledczej ds. PKN Orlen o podejrzeniu składania fałszywych zeznań przez Cimoszewicza podczas przesłuchania przed komisją.

Źródło artykułu:PAP

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (0)