Ekspert: Putin robi "teatr dla rosyjskiej opinii publicznej"
Głównym celem działań prezydenta Rosji Władimira Putina w Syrii jest utrzymanie silnego poparcia obywateli, sugerując, że Rosja jest większą potęgą niż naprawdę. Liczy też, że wzmocni swą pozycję przetargową z Zachodem ws. Ukrainy - mówi Adrian Karatnycky.
W rozmowie z PAP ekspert waszyngtońskiego think tanku Atlantic Council wyraził przekonanie, że Putin - rozpoczynając w środę bombardowania w Syrii - kolejny raz tworzy "teatr dla rosyjskiej opinii publicznej".
- Próbuje zmobilizować opinię publiczną za wielkim projektem: że Rosja w przeciwieństwie do Zachodu posprząta to niebezpieczne miejsce (jakim jest Syria - PAP). Ma to podnieść jego status jako kluczowego lidera, reprezentującego wielkie mocarstwo; spełnić rosyjski apetyt na wielkość - powiedział Karatnycky.
Wskazał, że rosyjska gospodarka jest w recesji, ceny ropy wciąż są niskie, a poza tym Putin zdał sobie sprawę, że konflikt na wchodzie Ukrainy, w tym zachodnie sankcje nałożone na Rosję za wspieranie rebelii, są zbyt kosztowne. - Dlatego chce odwrócić uwagę (opinii publicznej - PAP) od Ukrainy, bo wie, że jest tam na straconej pozycji i zbyt drogo go ten konflikt kosztuje. Z drugiej strony liczy, że angażując się w Syrii podniesie swą pozycję przetargową ws. Ukrainy - powiedział Karatnycky.
Zdaniem eksperta podczas mających się odbyć niebawem rozmów w tzw. formacie normandzkim (Rosja, Ukraina, Niemcy i Francja) ws. rebelianckich, wschodnich republik Ukrainy, Putin będzie naciskał na zawarcie jak najszybciej pokojowego porozumienia. Ale takiego, które pozwoli mu utrzymać wpływy na wschodzie Ukrainy, by móc ten kraj w przyszłości destabilizować. Z drugiej strony cały rachunek za odbudowę zniszczonego w konflikcie Donbasu spadnie na Kijów.
- Oceniam, że to, co robi obecnie w Syrii i to, jak podchodzi do Ukrainy, to sygnał, że zdaje sobie sprawę, iż jest na straconej pozycji. Dlatego rząd ukraiński nie powinien spieszyć się ze zbyt szybkimi ustępstwami, chyba że naprawdę obejmą one usunięcie całej ciężkiej broni (z Donbasu - PAP), a Ukraina odzyska kontrole nad zewnętrznymi granicami - dodał.
Ekspert nie ma też wątpliwości, że Putin łączy kwestię Syrii i Ukrainy po to, by zmusić Zachód do szybszego wycofania sankcji. - Ale moim zdaniem to się nie stanie - powiedział. Jego zdaniem Zachód oddziela oba tematy. - Dla kanclerz Niemiec Angeli Merkel muszą być spełnione postanowienia z porozumień mińskich; ona nie przehandluje transformacji w Syrii za Ukraińców - powiedział.
Zauważył też, że Stany Zjednoczone, jak poinformował w środę ambasador tego kraju w Kijowie, zapowiedziały przekazanie Ukrainie jesienią wykrywających pociski artyleryjskie radarów o wartości 20 mln dolarów. - Te radary to był jeden z głównych apeli ukraińskiej armii - przypomniał Karatnycky, wskazując, że około 75 proc. zabitych w konflikcie to ofiary ognia artyleryjskiego.
Zapowiedź wysłania radarów dzień po spotkaniu prezydenta Baracka Obamy z Putinem w Nowym Jorku, "to sygnał dla Putina, że niezależnie od tego, jakie są jego kalkulacje, Zachód nie jest gotowy przehandlować Ukrainy za jakąś większą geopolityczną współpracę" w sprawie Syrii - uważa.
Ekspert zwrócił uwagę na wstępne doniesienia, że Rosja nie atakuje w Syrii celów Państwa Islamskiego, ale umiarkowaną opozycję swego osłabionego sojusznika - prezydenta Baszara el-Asada. Jeśli te informacje się potwierdzą, to zdaniem eksperta Zachód, a zwłaszcza Francja, tym bardziej nie będzie gotowy na ustępstwa z Putinem ws. Ukrainy. - Być może zobaczymy nawet zaostrzenie sankcji - dodał.
Wyraził też wątpliwość, czy Putinowi uda się w Syrii odnieść zamierzony cel propagandowy. - Bliski Wschód i radykalny islam okazały się trudne dla wielu ambitnych projektów, w tym USA i ZSRR. Wątpię, że to dobre miejscem do budowy społecznego poparcia - powiedział.
- Na koniec wszyscy, w tym Rosja, będą próbować wynegocjować jakieś porozumienie pokojowe w Syrii. Ale Putin się zdziwi, że transformacja nie obejmie targowania się o Ukrainę - dodał.
Z Waszyngtonu Inga Czerny