ŚwiatEkspert: głos Greków na "nie" to chaos i wyjście ze strefy euro

Ekspert: głos Greków na "nie" to chaos i wyjście ze strefy euro

Jeśli Grecy w referendum na temat warunków dalszych pożyczek powiedzą "nie", ich kraj czeka poważny kryzys finansowy, bankructwa firm, wzrost bezrobocia i wyjście ze strefy euro - prognozuje Zsolt Darvas, analityk brukselskiego think tanku Bruegel.

Ekspert: głos Greków na "nie" to chaos i wyjście ze strefy euro
Źródło zdjęć: © AFP | LOUISA GOULIAMAKI

05.07.2015 | aktual.: 05.07.2015 09:56

Ekspert uważa, że w referendum brak akceptacji dalszych oszczędności doprowadziłby do tego, że porozumienie z wierzycielami w sprawie kolejnych kredytów byłoby niemożliwe. To z kolei oznacza, że Grecja nie byłaby w stanie spłacić raty zadłużenia Europejskiemu Bankowi Centralnemu, a ten odciąłby grecki system bankowy od finansowania awaryjnego.

- W lipcu i sierpniu Grecja musi oddać 7 mld euro i dodatkowe 20 mld euro w ciągu kolejnych kilku lat. Jeśli Grecja nie spłaci EBC, to prawdopodobnie nie będzie on dostarczał płynności dla banków greckich. Jeśli te nie będą otrzymywać finansowania trzeba będzie je zamknąć. Przy zamkniętych bankach ludzie nie mogą wyciągać pieniędzy z bankomatów, czy z depozytów; będą mieli trudności z kupowaniem żywności na obiad czy chleba. Firmy będą miały trudności z płaceniem swoim dostawcom. To wszystko oznacza poważny kryzys finansowy i chaos. Sądzę, że w takim przypadku Grecja opuściłaby strefę euro - prognozuje Darvas.

Jego zdaniem taka sytuacja nie miałaby w krótkiej perspektywie większych negatywnych konsekwencji dla samej strefy euro. Przypomniał, że w poniedziałek, po tym jak nieoczekiwanie doszło do zerwania rozmów i ogłoszenia referendum rentowność obligacji Portugalii, Hiszpanii, czy Włoch zwiększyła się tylko nieznacznie.

- Sądzę, że rynki zdają sobie sprawę, że Grecja różni się znacznie od innych krajów strefy euro. Po drugie EBC prowadzi obecnie zakrojony na szeroką skalę program skupu obligacji rządowych, co powoduje, że jest duże zapotrzebowanie nawet na obligacje krajów peryferyjnych strefy euro - podkreślił analityk.

Poważne konsekwencje długoterminowe

Jego zdaniem poważniejsze byłyby za to konsekwencje długoterminowe, ponieważ ewentualne wyjście Grecji ze strefy euro stworzyłoby precedens. W przyszłości, nawet w ciągu 2-3 lat, inny kraj strefy euro, który znalazłby się w tarapatach, byłby pod dużo silniejszą presją rynków - dodał Darvas. Jego zdaniem z takim ryzykiem oznaczającym brak stabilności finansowej, spekulacje i zmienność na rynku mógłby się liczyć np. Hiszpania, Portugalia, czy Włochy.

Ekspert uważa, że wyjście Grecji ze strefy euro oznaczałoby, że większość banków nie byłaby zdolna do działania, co z kolei oznaczałoby kompletny kryzys finansowy. - Niemożliwe stałyby się proste transakcje, takie jak dokonywanie płatności za rachunki, czy wyjmowanie gotówki z bankomatów. To wywołałoby ogromny chaos ekonomiczny. Wiele firm zbankrutowałoby, wzrosłoby bezrobocie. Paradoksalnie spadłyby też znacznie wpływy podatkowe, częściowo przez spadek PKB, a częściowo przez to, że ludzie nie chcieliby płacić podatków w euro, mając na uwadze, że za kilka tygodni lub miesięcy wprowadzona będzie dużo słabsza waluta - podkreślił.

Jego zdaniem spadek wpływów podatkowych, a także odcięcie od finansowania zewnętrznego oznaczałoby, że rząd w Atenach musiałby wprowadzić oszczędności, mimo że Grecja wyszłaby ze strefy euro, przeciwstawiając się im.

- Sądzę, że w tym momencie nie ma dobrego rozwiązania dla Grecji, ale pomiędzy złymi głosowanie na "tak" w referendum jest korzystne, ponieważ daje nadzieję na porozumienie z partnerami ze strefy euro w sprawie dalszych funduszy, które utrzymają Grecję przy życiu - zauważył Darvas.

Przynajmniej stabilność

Jak podkreślił, dostosowanie fiskalne (zwiększenie wpływów i/lub cięcie wydatków publicznych), czego domagają się w zamian za pomoc kredytodawcy, będzie miało negatywny wpływ na gospodarkę Grecji, ale przyniesie przynajmniej stabilność.

Ekspert Bruegela jest zdania, że Grecy mimo wszystko zagłosują na "tak" w sprawie oferty przedstawionej przez MFW, KE i EBC. Wówczas - jego zdaniem - premier Grecji Aleksis Cipras zrezygnuje ze stanowiska. - On prowadził przez ostatnie pięć miesięcy negocjacje, które doprowadziły donikąd - zauważył.

W jego ocenie w takiej sytuacji najlepiej byłoby, gdyby ster władzy przejął inny z liderów rządzącej Syrizy, by negocjacje z kredytodawcami mogły się zacząć bez zwłoki. Alternatywą są nowe wybory parlamentarne, ale ich organizacja nie pozwoliłaby na spłacenie w terminie należności dla EBC - wskazał Darvas.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (13)