Ekspert: Dudę może pogrążyć bezradny uśmiech, Komorowskiego brak kontroli nad ciałem
Już tylko godziny dzielą nas od decydującej debaty przed drugą turą wyborów prezydenckich. Bronisław Komorowski i Andrzej Duda spotkają się dziś w studiu TVN. Ostatnie chwile przed starciem spędzają z pewnością nie na odpoczynku, ale na ćwiczeniu elementów, które pozwolą im wygrać spotkanie. Poza kwestiami merytorycznymi, są to też sztuczki. Wśród nich niezwykle ważna mowa ciała, umiejętność panowania nad czasem i budowania mostów. Choć nie są to z pewnością mosty porozumienia. - A wygra ten, który wytrzyma ciśnienie - ocenia w rozmowie z WP dr. hab Jacek Wasilewski w Uniwersytetu Warszawskiego.
21.05.2015 | aktual.: 21.05.2015 14:03
Nie będzie raczej dziadka z Wermachtu
- Po pierwsze kandydaci na prezydenta ciągle uczą się reakcji na pytania, by nie było tak jak w przypadku Dudy, który nie wiedział jak odpowiedzieć na zarzut o blokowanie etatu. Po drugie uczą się zadawać pytania. Bo to one są ważne, nie odpowiedzi. Pytanie musi przekazywać jak najwięcej treści. Musi zawierać w sobie i oskarżenie i odpowiedź. Takie pytanie musi być pułapką na przeciwnika - zaznacza w rozmowie z Wirtualną Polską dr hab. Jacek Wasilewski, medioznawca, socjalista od retoryki w Instytutu Dziennikarstwa UW. - Uczą się też dyscypliny czasowej. Bo jeśli mówi się ostatnie słowa na gongu lub gdy prowadzący wchodzi w słowo, to uwaga widza jest rozpraszana. Nie chodzi o to, żeby mówić dłużej. Lepiej mówić krótko, dosadnie i pewnie, niż długo, nudno i bez pointy - twierdzi dr Jacek Wasilewski. - Kandydaci uczą się też z pewnością pamiętania o widzu. Komorowski będzie chciał przełożyć ciosy, które wymierzył w Dudę w pierwszej debacie na konkretne przykłady. Może chcieć powiedzieć, że jeśli Duda zrobi A
to stanie się B. I to będzie dla was, drodzy wyborcy, bardzo niedobre - prognozuje rozmówca z WP. - To będzie próba trafienia do realnej publiczności, do każdego z widzów osobno. A Andrzej Duda musi wyjść poza ogólniki i pustosłowie. To, że trzeba być bardziej, lub mniej niż Komorowski już nie wystarczy. Potrzebne są konkrety. Natomiast Komorowski uczy się mówienia bez kartki. Bo odczytywanie finalnego przesłania do wyborców wyglądało słabo. - ocenia Wasilewski i jest zdania, że jeszcze dziś obaj uczą się wplatać doświadczenia z kontaktu z wyborcami w swoje wystąpienia podczas debaty.
- Andrzej Duda musi mieć więcej zdecydowania, dotrzymywać pola prezydentowi i pokazać się jako realny przeciwnik. Miły, przepraszający wyraz twarzy, powtarzanie ciągle "panie prezydencie" stawia go w pozycji ucznia czyli kogoś stojącego niżej. Ale musi szukać balansu, bo nie może być zbyt agresywny. To może skojarzyć się ludziom z twarzą, która jest schowaną gdzieś głęboko w sejfie - przypomina Jacek Wasilewski. - Musi być przy tym asertywny i zwracać uwagę na to, że prezydent przekracza ustalone reguły. Proszę zwrócić uwagę, że gdy prezydent podczas ostatniej debaty wyszedł spoza przeznaczone dla niego miejsca i ruszył w kierunku Dudy z jakimiś kartkami. Był też pouczający, pohukiwał, a Duda nie reagował - zauważa specjalista. - A nie jest przecież niczym złym powiedzenie: pan się denerwuje czy jest panu w wiele agresji, która wynika być może ze strachu przed utratą pozycji. Trzeba umieć nazwać emocje swojego przeciwnika i radzić sobie z nimi - zaleca. Dr Jacek Wasilewski dodaje też, że oba sztaby zapewne
marzą o nokaucie, ale każda taka próba może skończyć się poślizgnięciem i upadkiem. A na to żaden z kandydatów nie może sobie pozwolić. Nie spodziewa się zatem nowego "dziadka z Wermachtu". - W tej chwili dużo więcej musi nauczyć się Duda. Nie wstępował jako przywódca. Urzędującemu prezydentowi łatwiej jest osadzić się w roli samca alfa - podsumowuje ekspert.
Duda swoje, jego ręce swoje
Jednak uczyć musi także Bronisław Komorowski. Szczególnie panowania nad własnym ciałem, które niezwykle poważnym narzędziem komunikacji. - Prezydent Komorowski wydaje się być w tej dziedzinie naturszczykiem. Nie zwraca uwagi na to, co mówi jego ciało. A szkoda, bo to ważne - przypomina w rozmowie z Wirtualną Polską Grzegorz Załuski, specjalista od mowy ciała. - W ostatecznym rozrachunku ludzie pamiętają tylko kto jak wypadł, a nie co konkretnie powiedział. Chociaż widać, że były próby szkolenia pana prezydenta. Prawie zupełnie przestał pokazywać na rozmówcę palcem - zauważa ekspert. Zwraca uwagę na to, że obaj kandydaci mają opanowaną teorię języka ciała, gorzej z praktyką. - Pan prezydent Komorowski bardzo często jest także niespójny w poruszaniu głową. Mówi coś, coś chce potwierdzić, a kręci głową zaprzeczając. Widać to nawet w spocie reklamowym prezydenta. Nie wiem jak sztab mógł to przepuścić! - dziwi się ekspert, któremu nie podoba się również używanie rąk przez Andrzeja Dudę. - Negując coś kandydat PiS
zamiast odgarniać to od siebie, robił coś zupełnie przeciwnego. Słowa można maskować, ale ciała już nie. A wyborca odbiera gesty podświadomie i zastanawia się, co kandydat tak naprawdę myśli - uważa specjalista od mowy ciała. Bardzo ważny jest też uśmiech. To przecież element twarzy. Pokazuje ona nie tylko to, co chcemy pokazać, ale także to, co chcemy ukryć. - Uśmiech wykorzystujemy często wtedy, gdy nie wiemy, co ze sobą zrobić - wyjaśnia Załuski. - I widać było to w pierwszej debacie w przypadku Andrzeja Dudy. W wielu momentach był bardzo zaskoczony ekspresją Bronisława Komorowskiego. I gdy nie wiedział co odpowiedzieć, zaczynał się sztucznie uśmiechać. A nie ma nic gorszego niż sztuczny uśmiech! To widać natychmiast! - karci Dudę ekspert. - Lepiej udać zdziwienie, ale to też trzeba potrafić. Nie można być zdziwionym zbyt długo. Prawdziwe zdziwienie trwa nie dłużej już jedną dziesiętną sekundy - podsumowuje.
Na maskowaną uśmiechem niepewność zwrócił też uwagę kolejny rozmówca WP, prof. Mariusz Rutkowski, językoznawca i ekspert w dziedzinie współczesnych dyskursów medialnych z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie. Spostrzegł także zbytnią ofensywność Bronisława Komorowskiego. - W ogólnym rozrachunku było to dobre i pokazało go jako sprawnego, pełnego energii dyskutanta, ale chwilami kłóciło z wizerunkiem człowieka zgody, na jakiego się przez ostatnie tygodnie lansował - ocenia w rozmowie z Wirtualną Polską prof. Mariusz Rutkowski. - To jest już ten etap, gdzie każde słowo może się liczyć. Kandydaci uczą się więc słów kluczy. Komorowski mówi: powrót PiS, Kaczyński, fałszywa twarz Dudy, stabilność, przewidywalność. Zaś kandydat Prawa i Sprawiedliwości powtarza: euro, drożyzna, krzywda ludzi, potrzeba zmian. Te zbitki słowne nie są przypadkowe - mówi ekspert w rozmowie z WP i wymienia sformułowania, których Bronisław Komorowski i Andrzej Duda powinni się raczej wystrzegać. - Poza oczywiście słowami
obraźliwymi czy obelżywymi, których się nie spodziewam, są to po stronie Dudy wszelkie skojarzenia z nieakceptowanym powszechnie wizerunkiem PiS, a więc przede wszystkim nazwy własne typu Smoleńsk czy Macierewicz, a po stronie Komorowskiego wszelkie wyrażenia zbytnio ekspresywne, konotujące gwałtowność czy agresywność, a także te "zawłaszczone" przez kontrkandydata, jak zmiana, rewolucja, reforma, nowość - wylicza profesor. - Źle będzie widziana także wszelka nieszczerość, niekonsekwencja. Kandydaci powinni więc przypomnieć sobie swoje uprzednie wypowiedzi na przeróżne tematy. Ciągłość wyrażanych opinii i stałość poglądów jest olbrzymią wartością - uważa prof. Rutkowski. - Należy wyposażyć kandydatów w arsenał broni przed tzw. hakami. Najczęściej są to tzw. mosty, czyli odwracanie uwagi od wyciągniętego przez przeciwnika, niewygodnego tematu i zgrabne przejścia do tematu innego, bardziej "przyjaznego". Kandydaci już to umieją, ale zapewne do ostatnich chwil będą ten trik jeszcze ćwiczyć - przewiduje
językoznawca. Ważne są także gotowce, które wygłasza się, gdy pada trudne pytanie. Wygłasza się takiego gotowca. Trwa to kilka sekund, a w tym czasie wymyśla się najbardziej odpowiednią odpowiedź na trudne, niespodziewane pytanie.
A ostatnia debata już dziś w TVN i TVN24. Z kandydatami będą rozmawiać Justyna Pochanke, Monika Olejnik i Bogdan Rymanowski.
Zobacz także najnowszy sondaż poparcia dla kandydatów