ŚwiatEkspert dla WP.PL: Rosja prowadzi na Ukrainie operację "zarządzania chaosem"

Ekspert dla WP.PL: Rosja prowadzi na Ukrainie operację "zarządzania chaosem"

Rosja prowadzi na wschodzie Ukrainy operację militarną pod nazwą "zarządzanie chaosem" - ocenia w rozmowie z Wirtualną Polską Robert Cheda, były oficer operacyjny i analityk Agencji Wywiadu. Jak dodaje, kampania taka polega na użyciu służb specjalnych i miejscowej ludności do destabilizacji danego państwa, by zyskać polityczny wpływ na jego władze lub przygotować uzasadnienie dla "pokojowej" interwencji wojskowej. Który z tych scenariuszy Kreml zamierza zrealizować u naszego wschodniego sąsiada?

Ekspert dla WP.PL: Rosja prowadzi na Ukrainie operację "zarządzania chaosem"
Źródło zdjęć: © PAP/EPA | Anastasia Vlasova
Małgorzata Gorol

16.04.2014 | aktual.: 16.04.2014 08:42

Pełniący obowiązki prezydenta Ukrainy Ołeksandr Turczynow ogłosił we wtorek, 15 kwietnia, rozpoczęcie operacji antyterrorystycznej przeciwko prorosyjskim separatystom na wschodzie kraju. Agencja Ukrinform informuje, że w Słowiańsku (obwód doniecki) już trwają walki; zginęło 10 separatystów.

- Operacja antyterrorystyczna musi się odbyć. Kijów musi pokazać, że jest w stanie rządzić całym państwem - komentuje Robert Cheda. Ale ekspert ds. Rosji uważa też, że decyzja o przeprowadzeniu akcji jest spóźniona, a wahania Kijowa dały Moskwie możliwość destabilizacji wschodu Ukrainy. Jednocześnie analityk dodaje, że rozumie, czym kierowały się nowe ukraińskie władze - 25 maja zaplanowano wybory prezydenckie, a sytuacja nadzwyczajna w kraju mogłaby przerwać kampanię. - Najwyraźniej Kijów ocenił, że wybory i tak stoją pod dużym znakiem zapytania - uważa Cheda.

Zdaniem eksperta, w najbliższych dniach będziemy świadkami zbrojnych potyczek, ale nie dojdzie do wojny domowej. Jeśli ukraińskim siłom faktycznie uda się sprawnie rozbroić prorosyjskie grupy, sytuacja w regionie uspokoi się. - Ludność wschodnich regionów jest w dużym stopniu zsowietyzowana. Typ człowieka radzieckiego jest bierny i czeka na odgórne decyzje. W tej chwili stroną aktywną jest Rosja i organizowane przez nią bojówki. (...) Jeśli władza w Kijowie okaże się silniejsza, ludzie za nią pójdą - ocenia.

Ukrainie starczy sił?

Czy jednak obecne ukraińskie władze dysponują wystarczającą liczbą jednostek, zwłaszcza sił specjalnych, by wykonać to zadanie? Były analityk wywiadu jest przekonany, że tak. Problem może polegać na czymś innym: dalszym utrzymaniu spokoju. - Specjalne jednostki antyterrorystyczne wystarczą do punktowych uderzeń w ogniska oporu, mówiąc prościej: odbicia budynków. Natomiast później siły milicyjne mogą nie wystarczyć do stabilizowania sytuacji - komentuje Robert Cheda.

Ekspert ds. Rosji dodaje również, że sprawy mogą dodatkowo skomplikować formacje zbrojne radykalnych ugrupowań Majdanu, jak Prawego Sektora. Organizacja ta już ogłosiła mobilizację, tymczasem na wschodzie Ukrainy jest uznawana za faszystowską i banderowską. - Ich użycie może przynieść efekt odwrotny - mówi analityk.

Czego chce Moskwa?

- Strategicznym celem rosyjskim, w moim mniemaniu, jest oderwanie najbogatszych wschodnich regionów Ukrainy w postaci marionetkowych republik, donieckiej czy charkowskiej - ocenia interesy Moskwy Cheda i dodaje, że poprzez destabilizację oraz plan federalizacji Rosja chce utrzymać obecny międzynarodowy status Ukrainy. - W najlepszym przypadku zapowiada to neutralność Ukrainy wobec UE i NATO, w najgorszym, z naszego punktu widzenia, wejście tego państwa w pełni w rosyjską strefę wpływów - wyjaśnia ekspert.

Zdaniem eksperta, nie można udzielić jednoznacznej odpowiedzi, czy Rosja jest gotowa jawnie użyć wojska, by zrealizować swój plan na Ukrainie. Według niego, jeśli niepokoje na wschodzie będą się przedłużać, Moskwa może chcieć, na "prośbę" miejscowej ludności, wysłać tam swoje oddziały pokojowe, by zapobiec rozlewowi krwi.

- Ale możemy też przypuszczać, że cała akcja dyplomatyczna wokół Ukrainy, czyli forsowanie planu federalizacji, międzynarodowe spotkanie w czwartek (17 kwietnia) w Genewie, które ma zapoczątkować rozmowy na temat rozwiązania problemu ukraińskiego z udziałem Rosji, to tylko osłona dla większej operacji wojskowej - mówi Cheda. Jego zadaniem, w skrajnym wypadku może chodzić o otwarte wkroczenie rosyjskich oddziałów, w innym - o wykorzystanie specjalnych jednostek dla wzmocnienia separatystów.

Ekspert mówi także o prowadzeniu przez Rosję na wschodzie Ukrainy operacji "kontrolowanego chaosu". - Rosjanie przypisywali autorstwo tej koncepcji Amerykanom, a jako przykład podawano Kosowo, a potem arabskie rewolucje. Był to koronny dowód na podwójne standardy Zachodu wobec Rosji i innych państw, nieczystą grę. W tej chwili Rosjanie postanowili prawdopodobnie odpowiedzieć tym samym - ocenia.

Kusząca opcja dla Krymu?

Dla Rosji atrakcyjna może też okazać się jeszcze jedna opcja - lądowe przyłączenie Krymu, który jest zależny od wody i energii ukraińskiej. Budowa takiej infrastruktury byłaby bardzo kosztowna dla Rosji. - Nikt nie spodziewał się, że Krym zostanie zajęty i inkorporowany przez Rosję, dlatego nie wykluczam żadnej wersji, że w celach taktycznych Moskwy jest wpisane lądowe połączenie z Krymem i oddzielenie wschodnich regionów Ukrainy. Natomiast celem strategicznym jest wpłynięcie na międzynarodowy kurs Ukrainy, by nie mogła się zintegrować z Europą - podkreśla ekspert.

Kto powstrzyma Putina?

Czy coś może powstrzymać apetyt prezydenta Władimira Putina na Ukrainę? Według Chedy, spóźnione działania Zachodu i miękkie sankcje, tylko zachęciły Moskwę do "kontynuacji skrytej agresji wobec Ukrainy". - Zachód cały czas posiada wszelkie środki nacisku, od politycznych, wojskowych po ekonomiczne, które może wykorzystać dla przystopowania rosyjskich działań na Ukrainie. (...) Kwestią jest tylko polityczna wola - komentuje analityk.

A tej więcej w Waszyngtonie niż poszczególnych stolicach Starego Kontynentu, które są związane z Moskwą interesami.

Obraz
© (fot. WP.PL)

Zobacz również. Stanisław Koziej: Władimir Putin szykuje większa akcję zbrojną.

Zobacz także
Komentarze (0)