ŚwiatEksperci za większą współpracą z ONZ w konflikcie z Irakiem

Eksperci za większą współpracą z ONZ w konflikcie z Irakiem

Politolodzy z czołowego amerykańskiego ośrodka analitycznego Brookings Institution podkreślili konieczność współpracy z ONZ w sporze z Irakiem i skrytykowali prezydenta Georga Busha za nieliczenie się z sojusznikami w tym konflikcie.

Podczas czwartkowego panelu w Brookings eksperci - w większości byli wyżsi urzędnicy administracji prezydenta Billa Clintona - zwracali uwagę, że choć wynik wojny z Irakiem wydaje się przesądzony nawet bez poparcia Rady Bezpieczeństwa, pomoc innych krajów będzie niezbędna po kampanii zbrojnej do utrzymania stabilizacji i odbudowy Iraku.

"Bez współpracy ONZ będzie nam trudniej, grozi większe ryzyko. Mamy odpowiednie siły, by pokonać Saddama Husajna, ale sami nie mamy dość środków, by ustanowić potem warunki bezpieczeństwa, zapobiegające np. aktom zemsty na członkach partii BAAS albo walkom między frakcjami etnicznymi i religijnymi w Iraku" - powiedział Kenneth Pollack, który w głośnej książce "Threatening Storm" uzasadnia potrzebę usunięcia reżimu Saddama. Dodał, że w Europie panuje przekonanie, iż administracja USA nie opracowała dotąd planu odbudowy Iraku.

Występująca gościnnie Bathsheba Crocker z Centrum Międzynarodowych Studiów Strategicznych (CSIS) zwróciła uwagę, że przedstawionw dotąd plany zawierają poważne luki. "Wciąż nie wiadomo, jak będą wyglądały siły mające zapewnić bezpieczeństwo po wojnie. Nie wiemy, jak długo będzie rządził gubernator wojskowy i kiedy władza zostanie przekazana Irakijczykom. Jaka będzie rola ONZ w tym procesie?"

Administracja Busha - podkreśliła - nie zwróciła się jeszcze do Kongresu o fundusze na sfinansowanie okupacji i odbudowy Iraku. "To niepokojące, że rząd nie podaje tu nawet szacunkowych sum, a przecież te pieniądze mogą być potrzebne już wkrótce".

Jak powiedział były szef zespołu planowania polityki w Departamencie Stanu James Steinberg, planu stabilizacji i odbudowy Iraku nie ustalono m.in. dlatego, że w administracji nie ma zgody w tej sprawie - istnieją głębokie rozbieżności między Pentagonem a Departamentem Stanu.

Pytania z sali dotyczyły przyczyn względnego osamotnienia USA w krucjacie przeciw Saddamowi. Zdaniem uczestników panelu - generalnie popierających akcję zbrojną przeciw Irakowi - administracja Busha, mimo działań dyplomatycznych w ONZ, nie wyzbyła się unilateralnego podejścia w polityce zagranicznej.

"Obiecaliśmy rezolucję ONZ (brytyjskiemu premierowi) Blairowi, więc zaczęliśmy o nią zabiegać, ale niekonsekwentnie, niestarannie, jakby nam na niej nie zależało. Administracja prezentuje postawę: 'My przewodzimy, wy postępujcie za nami'. Nie traktowaliśmy poważnie zastrzeżeń innych krajów" - powiedział były ambasador USA w Izraelu Martin Indyk.

"Gniewamy się teraz na kraje, które domagają się rekompensaty finansowej za poparcie USA, ale interesy niektórych spośród nich z nich zostały zignorowane" - oświadczył Steinberg.

Były dyrektor ds. Europy w Radzie Bezpieczeństwa Narodowego Philip Gordon przypomniał, że jeden z wyższych urzędników administracji - jak pisał "New York Times" - powiedział niedawno przedstawicielom krajów-członków Rady Bezpieczeństwa, iż niezależnie od tego, jak będą głosować nad rezolucją w sprawie Iraku, rząd USA "i tak już zdecydował" o wojnie.

Martin Indyk zwrócił uwagę na związek konfliktu izraelsko- palestyńskiego z kwestią Iraku. Według niego, usunięcie Saddama Husajna na dłuższą metę może pomóc w jego rozwiązaniu, "ale rząd USA będzie musiał dużo aktywniej działać na rzecz doprowadzenia do pokoju". (mag)

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)