PolitykaEksperci: w ostatnich dniach kampanii walka o głosy niezdecydowanych

Eksperci: w ostatnich dniach kampanii walka o głosy niezdecydowanych

W ostatnich dniach kampanii Bronisław Komorowski i Andrzej Duda walczą o głosy niezdecydowanych, które przesądzą o zwycięzcy - ocenia politolog Olgierd Annusewicz. W ocenie Rafała Matyi nie ma już mowy o strategii, sztaby obu kandydatów działają spontanicznie.

Eksperci: w ostatnich dniach kampanii walka o głosy niezdecydowanych
Źródło zdjęć: © Facebook

W ocenie Annusewicza wyzwaniem dla obu sztabów jest określenie, kim są niezdecydowani wyborcy i jakie są ich oczekiwania. - Z działań Komorowskiego można wnioskować, że w tej grupie niezdecydowanych znajdują się osoby z niższym wykształceniem, rzadziej zainteresowane i śledzące politykę - powiedział politolog z Uniwersytetu Warszawskiego.

Według niego prezydent zwrócił się do nich zapowiadając w środę projekt ustawy umożliwiający przejście na emeryturę po 40 latach pracy. - To osoby, które rozpoczęły pracę tuż po szkole, górnicy, hutnicy, kierowcy, stoczniowcy. To oni przede wszystkim skorzystają z możliwości wcześniejszego przejścia na emeryturę - podkreślił Annusewicz. Dodał, że to nie jest rozwiązanie skierowane do absolwentów szkół wyższych, którzy znacznie później rozpoczęli pracę.

"Balcerowicz zagryzie zęby"

Zdaniem Annusewicza sztab Komorowskiego prawdopodobnie dostrzegł, że większa jest szansa na przyciągnięcie na kilka dni przed wyborami wyborców z niższym wykształceniem niż inteligencji, która prawdopodobnie już nie zmieni swojego poparcia. - Zwykle jest tak, że osoby z wyższym wykształceniem bardziej interesują się polityką, mają bardziej wyrobione zdanie na temat tego, kogo popierają i raczej nie zmienią swojego zdania na kilka dni przed wyborami, tym bardziej w drugiej turze - zaznaczył Annusewicz.

- Prof. Leszek Balcerowicz, który zadeklarował już poparcie Komorowskiego, gdy usłyszy o prosocjalnych rozwiązaniach prezydenta, to pod nosem odpowiednio to skomentuje, ale zagryzie zęby i zagłosuje na Komorowskiego, ponieważ z jego punktu widzenia skala obietnic składanych przez Dudę jest dużo trudniejsza do zaakceptowania - tłumaczył Annusewicz.

Duda w trudniejszej sytuacji?

Tymczasem - jak mówił - osoby z niższym wykształceniem rzadziej są zainteresowani polityką i mają mniejsze rozeznanie, dlatego teoretycznie większe są szanse na pozyskanie ich głosu w ostatnich dniach kampanii. Według niego Duda od początku odwoływał się do elektoratu mniej rozeznanego w polityce, o czym świadczy skala jego obietnic, które razem byłyby trudne do zrealizowania.

W ocenie Annusewicza Duda w niedzielnej debacie prezydenckiej mógł stracić na pytaniu o Jedwabne. Kandydat PiS podczas debaty przypomniał, że w 2011 roku na uroczystości upamiętniającej wydarzenia w Jedwabnem Komorowski wystosował list, w którym zawarł określenie, że "naród ofiar był także sprawcą". Zdaniem politologa Duda odwołał się w ten sposób do własnego elektoratu, którego głosy już miał, mógł jednak zrazić część bardziej umiarkowanego elektoratu.

"Zmobilizować własny elektorat"

Z kolei dr Rafał Matyja z Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie jest zdania, że w ostatnich dniach kampanii kandydaci przede wszystkim próbują zmobilizować własny elektorat i przekonać do siebie wyborców Pawła Kukiza (w pierwszej turze wyborów prezydenckich muzyk otrzymał 20,8 proc. głosów). - Komorowski w pierwszej turze otrzymał zaledwie 70 proc. głosów, które otrzymał przed pięcioma laty. Dlatego teraz przede wszystkim chce ten elektorat odzyskać, nawet jeśli mobilizacja nie będzie pełna - mówił.

W ocenie Matyi Komorowski identyfikuje elektorat Kukiza z ludźmi, których można pozyskać zapowiedzią referendum w sprawie jednomandatowych okręgów wyborczych oraz wizytą w programie Kuby Wojewódzkiego. - Natomiast Duda ocenił to inaczej. Uznał, że jest to elektorat, który przede wszystkim chce zmiany. Kandydat PiS pokazał to w swoim ostatnim spocie podkreślając wolę przemian - mówił.

Matyja: dużo chaosu

- To jest dobry ruch, bo z jednej strony odwołuje się do tradycyjnych wyborców PiS-u, z drugiej strony trafia do tych wyborców, którzy głosowali na Kukiza czy Korwin-Mikkego - uznał politolog. Jak podkreślił, Duda mówi do wyborców Kukiza: "może to nie będzie zmiana, jakiej chcecie, ale przynajmniej jakaś zmiana". Jego zdaniem Duda może zjednać w ten sposób tę część wyborców, która głosowała za zmianą bardziej radykalną niż zamiana Komorowskiego na Dudę.

Politolog jednocześnie podkreślił, że "w strategii kandydatów w ostatnich dniach kampanii jest bardzo dużo chaosu i mniej precyzji". - Jest dużo spontanicznego poszukiwania sposobu na przeciwnika. To już nie jest partia szachów, to jest działanie zdecydowanie szybsze i mniej przemyślane - mówił.

W jego ocenie jedną z chaotycznych prób jest propozycja Komorowskiego umożliwiająca przejście na emeryturę po 40 latach pracy. - W ostatniej chwili Komorowski próbuje zdemobilizować elektorat Dudy, który obiecywał cofnięcie reformy emerytalnej. To, że Komorowski zmienia zdanie w sprawie emerytur czy koryguje je bardzo poważnie, stanowi element walki o te kilka procent, które mogą przeważyć w głosowaniu. Część może po prostu uznać, że obaj obiecują, żaden nie da, to jest więc też próba wybicia drugiej stronie argumentu z ręki - mówił.

W czwartek wieczorem kandydaci spotkają się w debacie prezydenckiej w TVN. O północy z piątku na sobotę rozpocznie się cisza wyborcza przed niedzielnym głosowaniem w drugiej turze.

W czwartek/dzisiaj po "Faktach" o godzinie 19.35 w TVN, TVN24 i TVN24 Biznes i Świat decydująca debata prezydencka pomiędzy Bronisławem Komorowskim a Andrzejem Dudą.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (214)