Eksperci: Tu-154 zestrzelony rakietą
Eksperci z komisji badającej przyczyny katastrofy rosyjskiego samolotu nad Morzem Czarnym znaleźli wśród szczątków Tupolewa-154 fragmenty rakiety typu S-200. Części te mogą - według specjalistów - stanowić dowód, iż samolot został zestrzelony przez ukraińską rakietę w czasie ćwiczeń wojskowych na Krymie.
Informację tę potwierdził oficjalnie Jewgienij Szaposznikow, ekspert z komisji dochodzeniowej. Jak powiedział, znaleziono dużą ilość części, które są bardzo podobne do fragmentów rakiet typu S-200. Inny ekspert dodał, że tuż przed katastrofą radary wykryły niezidentyfikowany obiekt, lecący w kierunku samolotu.
Anonimowi rozmówcy rosyjskiej agencji Interfax podkreślają, że na wyciągniętym z wody kadłubie i innych częściach samolotu linii Sibir wykryto znaczną liczbę otworów na wylot. Według nich, z dużą dozą prawdopodobieństwa można przypuścić, że są to ślady szrapnela - pocisku wypełnionego kulkami, który eksploduje na chwilę przed osiągnięciem celu, zwiększając przez to siłę rażenia. Trafiony przez nie samolot rozpada się na tysiące kawałków. W ten sposób są skonstruowane pociski rakietowe S-200.
W ub. czwartek (4 października) cztery minuty przed katastrofą, jedna z takich rakiet została wystrzelona przez ukraińskie siły zbrojne w czasie ćwiczeń prowadzonych u wybrzeży Krymu.
Kijów początkowo zaprzeczał, jakoby Tu-154 mógł zostać zestrzelony przez "zabłąkany" pocisk rakietowy. Potem jednak ukraińscy wojskowi oświadczyli, że nie wykluczają wersji o przypadkowym trafieniu samolotu ich rakietą typu ziemia-powietrze.
Według przedstawiciela ukraińskiego ministerstwa, istnieją przesłanki, aby poważnie rozważać tę wersję. Akurat w czasie przelotu Tu-154, ukraińscy żołnierze odpalali pociski z systemu rakietowego S-200. Są one w stanie trafiać cele położone w odległości do 300 km. Według scenariusza ćwiczeń, rakieta miała zniszczyć bezzałogowy samolocik ćwiczebny, jednak mógł ją zmylić o wiele silniejszy sygnał przelatującego 100 km dalej rosyjskiego Tu-154.
Na korzyść tej wersji przemawiają też zeznania armeńskiego pilota, który przed upadkiem rosyjskiego samolotu widział dwa wybuchy.
Producent rakiety zdementował dziś w Moskwie twierdzenie ukraińskich wojskowych, że rakieta ćwiczebna o zasięgu 40 kilometrów nie mogła trafić w samolot znajdujący się w odległości ponad 200 kilometrów. Teoretycznie rakieta ćwiczebna może dolecieć na taką odległość - powiedział Władimir Swietłow, dyrektor generalny fabryki zbrojeniowej produkującej te rakiety. (miz) (kar)