Eksperci ocenili zachowanie załogi Boeinga 767
W czwartek zostanie opublikowany wstępny raport komisji badającej awaryjne lądowanie Boeinga 767 na warszawskim Okęciu. Raport liczy zaledwie kilkanaście stron. Jak ustaliła TVN24, przekaz raportu będzie jasny: piloci samolotu nie popełnili błędu.
29.11.2011 | aktual.: 29.11.2011 09:54
We wstępnym raporcie pojawią się tylko fakty związane z lotem. Jak tłumaczy wiceszef PKBWL, Maciej Lasek, część z zaplanowanych badań i analiz jeszcze nie została wykonana, a publikowanie cząstkowych wyników prac mogłoby wypaczyć przekaz.
- Raport wstępny zostanie opublikowany na podstronie komisji, znajdującej się na stronie Ministerstwa Transportu, Budownictwa i Gospodarki Morskiej - dodał Lasek. Wcześniej komisja informowała, że nastąpi to albo 30 listopada, albo pierwszego grudnia br.
Pytany, kiedy można się spodziewać raportu końcowego powiedział, że nawet za kilka miesięcy. Z projektem raportu końcowego zapozna się załoga samolotu oraz przewoźnik i następnie zostanie on przetłumaczony na język angielski i wysłany do amerykańskiej organizacji zajmującej się badaniem wypadków i katastrof NTSB (National Transportation Safety Board) i do producenta samolotu, firmy Boeing.
Jak informuje TVN24, najbardziej sprecyzowane oceny eksperci mają odnośnie działań załogi. Jak podkreślają, "z zestawienia faktów zawartych w raporcie można będzie wyciągnąć jeden istotny wniosek: - Że załoga zrobiła wszystko, co mogła, by bezpiecznie zakończyć lot. Piloci nie improwizowali, tylko od początku do końca reagowali zgodnie z przyjętymi procedurami. Dzisiaj możemy to stwierdzić - powiedział Lasek.
Najwięcej wątpliwości budzi wciąż kluczowe techniczne pytanie: dlaczego nie zadziałał awaryjny system lądowania. Jak ustalił TVN24, w raporcie odnotowany zostanie fakt "wybicia" jednego z bezpieczników znajdujących się w kokpicie (w dokumencie znajdzie się także dokumentacja zdjęciowa). Wbrew wcześniejszym informacjom, nie chodzi jednak o bezpiecznik awaryjnego systemu wypuszczania podwozia, ale o zupełnie inny, pod który podczepionych było kilkanaście różnych systemów.
Jeżeli rzeczywiście przyczyną niezadziałania systemu awaryjnego wypuszczania podwozia był rozłączony bezpiecznik, to wciąż pozostaje jednak pytanie, kiedy doszło do jego "wybicia". Tego eksperci dzisiaj także jeszcze nie wiedzą. Ze wstępnych ustaleń ekspertów wynika jedynie, że zawinić mogła technika, a instrukcja obsługi Boeinga 767, dostarczona przez producenta, posiada luki.
Awaryjne lądowanie Boeinga 767
1 listopada lecący z amerykańskiego Newark w stanie New Jersey samolot Polskich Linii Lotniczych LOT wylądował awaryjnie na warszawskim lotnisku Chopina. Maszyna nie mogła wysunąć podwozia i lądowała "na brzuchu". Na pokładzie było 220 pasażerów i 11 członków załogi; nikt nie został ranny.
Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych m.in. odczytała pokładowe rejestratory parametrów lotu, zabezpieczyła dokumentację techniczną samolotu, przeprowadziła ocenę stanu technicznego maszyny i jej systemów a także prowadziła wywiady z załogą.
Na raport czeka także stołeczna prokuratura okręgowa prowadząca śledztwo dotyczącego awaryjnego lądowania Boeinga 767. Śledczy ustalają, jak doszło do konieczności awaryjnego lądowania, czy dopełnione zostały wszystkie procedury i czy ktoś mógł popełnić błąd. W tej sprawie przesłuchani zostali już członkowie załogi. Trwają przesłuchania pasażerów, którzy otrzymali status pokrzywdzonych.
Śledztwo wszczęto z artykułu 174 Kodeksu karnego. Mówi on o "sprowadzeniu bezpośredniego zagrożenia katastrofą w ruchu lotniczym". Grozi za to od 6 miesięcy do 8 lat więzienia.