PolitykaEksperci o wystąpieniach Donalda Tuska i Jarosława Kaczyńskiego

Eksperci o wystąpieniach Donalda Tuska i Jarosława Kaczyńskiego

Ekspert ds. kształtowania wizerunku politycznego dr Bohdan Dzieciuchowicz ocenił, że podczas wystąpienia na konwencji PO Donald Tusk był jak walec. Z kolei, jego zdaniem, Jarosław Kaczyński na kongresie PiS wypadł jak starszy pan. Tymczasem socjolog prof. Jadwiga Staniszkis uważa, że prezes PiS Jarosław Kaczyński lepiej niż premier Donald Tusk odniósł się do polskich realiów i do polskich problemów. - Nie bez znaczenia - według dr. Rafała Chwedoruka - są też odwołania do "working class". - To miała być zapewne "odtrutka" na zegarki ministra Nowaka. Premier chciał powiedzieć: "zobaczcie, moje doświadczenie życiowe kłóci się z kupowaniem win i cygar" - zaznaczył politolog.

Eksperci o wystąpieniach Donalda Tuska i Jarosława Kaczyńskiego
Źródło zdjęć: © PAP | Andrzej Grygiel

29.06.2013 | aktual.: 29.06.2013 18:51

- Różnica w energii i demonstrowaniu entuzjazmu była wyraźna i przesądziła o tym, że premier robił lepsze tzw. pierwsze wrażenie - uważa Dzieciuchowicz.

Porównując przemówienia liderów PO i PiS ekspert przyznał, że zaskoczyła go tak dobra forma premiera Donalda Tuska, który w ostatnim okresie miał sporo kłopotów - również związanych z działaniem Platformy Obywatelskiej.

- To w ogóle było jedno z najlepszych przemówień Tuska, który zastosował świadomie skuteczny zabieg formalny: zaczął spokojnie, a od 5-7 minuty wprowadzał do swego wystąpienia fajerwerki. Finiszował w stylu, do jakiego przyzwyczaili nas politycy angielscy i amerykańscy - zauważył Dzieciuchowicz.

Jego zdaniem obaj liderzy różnie wypadli pod kątem komunikacji niewerbalnej. Tusk, ocenił, był bardziej dynamiczny i przekonujący.

- Nie dostrzegłem u premiera Tuska ani jednej sprzeczności podczas przemówienia. Gesty były wyraziste, czytelne i spójne. To nie oznacza, że Jarosław Kaczyński robił jakieś błędy, ale na tle Tuska w tej kwestii wypadł blado, choć jest przecież charyzmatyczną osobowością. Być może problemy zdrowotne przesądziły, że lider PiS nie przemawiał z takim rozmachem - dodał Dzieciuchowicz.

Drugą istotną różnicą były fragmenty obu wystąpień poświecone Górnemu Śląskowi. Zdaniem Dzieciuchowicza Kaczyński mówił negatywnie, bo punktował porażki rządzenia PO w tym regionie, natomiast Tusk ułożył przekaz w stylu obietnicy na przyszłość, opowiadał o pieniądzach, które uratują przemysł węglowy.

- Dla postronnego człowieka sposób Tuska był bardziej atrakcyjny, choć zrobił on pewien błąd, bo kilka razy mówił o Śląsku, a ani razu nie wspomniał o Zagłębiu Dąbrowskim. Podczas gdy mieszkańcy tego regionu są na takie podziały bardzo wyczuleni - zaznaczył.

- Natomiast lider PiS mówił o "zagłębiakach". Zresztą kongres PiS odbywał się w Sosnowcu, co też ma znaczenie dla mieszkańców Zagłębia - ocenił Dzieciuchowicz.

Zdaniem politologa tematyka i sposób konstrukcji całości przemówień obu liderów wynikał z sytuacji sondażowej PiS i PO. Jak zauważył, Kaczyński musiał przemawiać jak polityk, który robi wrażenie, że on będzie zwycięzcą i kolejnym premierem rządu. Tusk sprawiał wrażenie, że odzyskuje teren, apeluje do jedności wewnątrz PO i wciąż panuje nad sytuacją.

- Oczywiście styl Kaczyńskiego był skuteczniejszy, ale nie przywiązywałbym szczególnej wagi do wymiernych efektów tej różnicy w sposobie wystąpień. To miałoby większe znaczenie w sytuacji, gdyby za trzy miesiące czekały nas wybory, a tymczasem mamy do nich jeszcze dwa lata - podsumował dr Dzieciuchowicz.

"Prezes PiS lepiej odniósł się do polskich realiów"

- Prezes PiS Jarosław Kaczyński lepiej niż premier Donald Tusk odniósł się do polskich realiów i do polskich problemów - oceniła socjolog prof. Jadwiga Staniszkis.

- Wystąpienie prezesa Jarosława Kaczyńskiego było dla mnie bardzo pozytywnym zaskoczeniem, bo widać tam było zdecydowanie nowe akcenty. Było to postawienie na rozwój i wolność jako łączące rynek i państwo, bez przeciwstawiania sobie "Polski solidarnej" i "Polski liberalnej" - powiedziała Staniszkis.

W jej ocenie, prezes PiS silnie zaznaczył rolę Polski w Europie. - Ale w Europie nie federalistycznej i nie hierarchicznej, tylko w Europie tworzącej zróżnicowane instytucje pozwalające wykorzystać i doganiać inne kraje w kwestii rozwojowej - podkreśliła socjolog.

Oceniła, że słowa Kaczyńskiego oznaczają, że PiS nie będzie przyjmował obronnej strategii wobec Unii Europejskiej.

- Ważne jest podkreślanie podmiotowości w walce o korzystne dla nas rozwiązania w toczącej się obecnie dyskusji o polityce rolnej, a także o rozwiązania, które pozwolą wykorzystać obecność w Unii, by wyjść z zacofania - powiedziała Staniszkis.

Zaznaczyła też, że w przemówieniu Kaczyńskiego spodobał jej się silny akcent na to, że "Polacy mogą być dumni z ich woli wolności". - Do tej pory w PiS występował raczej jako syndrom ofiary. Byłam dumna, że Jarosław Kaczyński tak to przekonująco pokazał - dodała.

Profesor pozytywnie oceniła też przemówienie szefa PO, premiera Donalda Tuska, choć uznała je za słabsze od przemówienia Kaczyńskiego.

- W wypadku Tuska to było dobre przemówienie i w jego stylu, czyli z powoływaniem się na obietnice. Ale słyszeliśmy już takie przemówienia i obietnice głównie za pieniądze europejskie. To już nie robi takiego wrażenia - stwierdziła Staniszkis. Podkreśliła, że wystąpieniu Tuska zabrakło pobudzania energii Polaków.

Wśród celnych sformułowań Tuska krytycznie odnoszących się do polityki PiS Staniszkis wymieniła słowa premiera dotyczące unijnego pakietu klimatyczno-energetycznego. Tusk nazwał przyjęcie tego pakietu dramatycznym błędem poprzedników, którym PiS niesłusznie obarcza dziś PO.

Podsumowując Staniszkis powiedziała, że za "lepsze i bardziej odnoszące się do polskich realiów i do polskich problemów" uznaje wystąpienie prezesa PiS.

Skomentowała też słowa przewodniczącego NSZZ "Solidarność" Piotra Dudy, który powiedział podczas kongresu PiS, że "premier obecnego rządu, to tchórz i kłamca". Szef "Solidarności" skrytykował w ten sposób rząd w sprawie podwyższenia płacy minimalnej i zapisów dotyczących elastycznego czasu pracy. - Nawet Komisja Europejska zgadza się, że u nas te najniższe płace są głównym problemem dla emerytur - powiedziała Staniszkis.

"Tusk przekonuje partię, Kaczyński - społeczeństwo"

Premier Donald Tusk w swoim przemówieniu przekonywał do siebie członków PO, Jarosław Kaczyński, który nie musi się martwić pozycją w PiS, chciał przedstawić PiS jako partię programowo i personalnie gotową do przejęcia władzy - uważa politolog UW dr Rafał Chwedoruk.

W sobotę Tusk przemawiał na konwencji PO w Chorzowie, a Kaczyński na kongresie PiS w Sosnowcu. PO ma w sobotę zmienić swój statut, umożliwiając bezpośrednie wybory szefa partii, natomiast działacze PiS mają przeprowadzić wybór władz swego ugrupowania.

Chwedoruk mówił, że przemówienia na konwencjach czy kongresach mają zwykle dwóch adresatów - jednym są delegaci, drugim - całe społeczeństwo. Zauważył, że w przemówieniach obu liderów te proporcje były zupełnie różne.

- W przypadku premiera Donlda Tuska adresatem byli delegaci PO, o których poparcie się ubiega; Jarosław Kaczyński - przedstawiając postulaty z różnych dziedzin - próbował pokazać, że PiS pod jego rządami nie jest tylko krytykiem, ale partią programowo i personalnie przygotowaną do przejęcia władzy - mówił politolog.

Zdaniem Chwedoruka, celem Kaczyńskiego było pokazanie, że PiS nie tylko zajmuje się historią, ale też "bardziej przyziemnymi sprawami". - Stąd bardziej sektorowe odwoływanie się do życia społecznego: do problemów ochrony zdrowia, gospodarki itd. Chodziło mu o przekonanie tych, którzy są zniechęceni do rządu złą sytuacją materialną - ocenił politolog.

Natomiast - dodał - Tusk, walczący o pozycję w partii, nawoływał działaczy PO do konsolidacji. - To wezwanie, by być "jak jedna pięść" w sposób oczywisty o tym świadczy - mówił Chwedoruk.

Premier zaprezentował też "w sposób subtelny" - zdaniem Chwedoruka - kontrast pomiędzy sobą - doświadczonym na arenie międzynarodowej politykiem, który jest w stanie walczyć o środki europejskie, a ewentualnymi kontrkandydatami, którzy takiej przeszłości nie mają.

Nie bez znaczenia - według Chwedoruka - są też odwołania do "working class". "To miała być zapewne "odtrutka" na zegarki ministra Nowaka. Premier chciał powiedzieć: "zobaczcie, moje doświadczenie życiowe kłóci się z kupowaniem win i cygar" - zaznaczył politolog.

Chwedoruk zauważył też, że PO - przy spadających sondażach - ponownie odwołuje się do swojego "żelaznego elektoratu": mieszkańców wielkich miast i regionów. - Zagrożeniem dla PO jest przede wszystkim słabnąca w kryzysie frekwencja wyborcza. Tusk wrócił w związku z tym do starego oręża - wywoływania strachu przed PiS i działaniami ultraprawicowych grupek - uważa politolog.

Chwedoruka zaskoczyła natomiast w przemówieniach premiera i lidera PiS krytyka likwidowania ciężkiego przemysłu. - Przez dwadzieścia kilka lat wszyscy przekonywali, że tak należy robić. Teraz usłyszeliśmy, że Polska kocha węgiel - stwierdził politolog.

- W przypadku obu konwencji nie stało się nic niespodziewanego, takie zebrania stanowią taką pigułkę, afisz haseł obu partii - podsumował Chwedoruk wystąpienia Kaczyńskiego i Tuska.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (2847)