Eksperci: nie będzie wojny, ale ingerencja na Ukrainie będzie trwać
Konflikt rosyjsko-ukraiński nie przerodzi się w otwartą wojnę, ale należy liczyć się z tym, że Rosja będzie ingerować w sprawy Ukrainy - ocenili uczestnicy debaty, zorganizowanej w Warszawie przez Stowarzyszenie Euro-Atlantyckie (SEA).
23.04.2014 | aktual.: 23.04.2014 20:51
- Jeżeli żołnierze rosyjscy postawili stopę na ziemi ukraińskiej, to jest to wojna. Ale ingerencja została dokonana przez operację specjalną - to nowe zjawisko, które wymaga analizy - ocenił gen. dyw. rez. Leon Komornicki. Zgodził się z opinią, że do otwartej konfrontacji zbrojnej nie dojdzie, bo skutki, w tym śmierć rosyjskich żołnierzy, byłyby "dla każdej ze stron katastrofalne".
Komornicki podkreślił, że przez 23 lata ukraińskiej państwowości służby rosyjskie, ulokowane w wojsku, policji i administracji, zakłócały konsolidację państwa. Zwrócił uwagę, że ukraińska armia się nie modernizowała, a ukraiński przemysł zbrojeniowy służy przede wszystkim Rosji. - Dostarcza nowoczesną technikę wojskową armii rosyjskiej, a produkuje wiele, łącznie z międzykontynentalnymi rakietami balistycznymi - powiedział Komornicki.
Przewodniczący Rady Wykonawczej SEA, były minister obrony Janusz Onyszkiewicz dodał, że "do zapuszczenia wojska doprowadził Janukowycz", który nie ufał armii i podporządkował ją służbie bezpieczeństwa. Zdaniem Onyszkiewicza "nie jest, niestety, wykluczone, że mogą zostać użyte środki wojskowe; pytanie, w jakiej skali; z drugiej strony - dodał Onyszkiewicz - deeskalacja jest możliwa, bo byłaby korzystna także dla Kremla. W ocenie Onyszkiewicza sytuacja na Ukrainie rozstrzygnie się w ciągu najwyżej półtora miesiąca.
- Nie zgadzam się, to będzie wieloletni program; Rosjanie mają wiele scenariuszy - ocenił były prezydent Aleksander Kwaśniewski. Do atutów władz Rosji zaliczył przewagę wojskową, penetrację Ukrainy przez rosyjskie służby, obecność ludności rosyjskiej i rosyjskojęzycznej, słabość struktur państwa ukraińskiego i gospodarkę opartą na oligarchii, ale - jak podkreślił - "Rosja jest ostatnim krajem, który może krytykować Ukrainę za oligarchię".
Według Kwaśniewskiego celem Putina nie jest część Ukrainy, lecz włączenie całego kraju do planowanej Unii Euroazjatyckiej, dlatego można spodziewać się destabilizacji i doprowadzenia do układu sił dogodnego dla prezydenta Rosji. - Wojny nie będzie, ale można spodziewać się stwarzania dogodnej sytuacji, także z wykorzystaniem narzędzi demokratycznych - powiedział Kwaśniewski i przypomniał referendum na Krymie oraz sprawne wykorzystanie mediów. Podkreślił, że największym sukcesem niepodległej Ukrainy okazało się budowanie tożsamości narodowej, toteż młode pokolenie nie zgadza się na włączenie kraju do Rosji.
Zdaniem byłego szefa MSZ Adama Daniela Rotfelda nikt nie chce dziś wojny na Ukrainie, a przyłączenie kolejnych obszarów Ukrainy do Rosji jest mało prawdopodobne z powodu obciążeń finansowych, jakie oznaczałoby dla Rosji przyjęcie kolejnych obywateli. Według Rotfelda "Putin nie będzie zajmował nowych terytoriów, natomiast będzie destabilizował całą Ukrainę".
Były ambasador Polski przy NATO Jerzy M. Nowak ocenił, że Polska powinna wykorzystać "większą wrażliwość na nasze potrzeby", jaką NATO wykazuje w związku z kryzysem ukraińskim. Nowak zaznaczył, że postęp już widać w podejściu do sporządzanych na wypadek zagrożenia tzw. planów ewentualnościowych. Dodał, że należałoby "zagwarantować automatyzm" działania artykułu 5. (Traktatu Północnoatlantyckiego - PAP) mówiącego o wspólnej obronie, a także przesunąć część instytucji i sił NATO na wschód. Polska potrzebuje także kanałów porozumienia z Rosją, "bo będziemy z nią żyć" - podkreślił.
Zdaniem byłego wiceministra spraw zagranicznych i b. ambasadora Polski przy UE Marka Greli, Unia powinna wypracować wszechstronny program współpracy z Ukrainą, dotyczący nie tylko handlu. - Nie można wprowadzać reform przy takim chaosie i korupcji - zaznaczył Grela. Jak dodał, układ o handlu, liberalizujący dostęp UE do rynku ukraińskiego, dla samej Ukrainy jest mało przydatny, bo nakłada m.in. trudne do spełnienia wymogi certyfikacyjne.