PolskaEksmisje niepotrzebne?

Eksmisje niepotrzebne?

Tego jeszcze nie było! Bydgoskie spółdzielnie odnotowują przypadki porzucania przez lokatorów mieszkań. Zwykle zadłużonych - informuje "Gazeta Pomorska".

21.10.2003 | aktual.: 21.10.2003 07:01

W jednym z bloków przy ul. Garbary mieszka syn z matką. Kiedy kobieta przeprowadza się do przyjaciela, mężczyzna przychodzi do administracji i rzuca na biurko klucze. Pracownicy administracji sporządzają notatkę służbową ze zdania lokum. To zdarzenie z "Bydgoskiej" Spółdzielni Mieszkaniowej, które miało miejsce nie tak dawno.

"Ten człowiek nie był w stanie utrzymać z własnej kieszeni mieszkania lokatorskiego, rosło zadłużenie i groziła eksmisja" - opowiada Adam Bielak, zastępca prezesa "Bydgoskiej" SM. "Przyznaję, że z taką sytuacją spotykam się pierwszy raz".

Lokatorskie "M" porzuciło też kilku członków Spółdzielni Mieszkaniowej "Murowaniec". "Odnotowaliśmy takie przypadki w Chojnicach i Dąbrowie Chełmińskiej" - mówi prezes Dariusz Włodarczyk. "W Dąbrowie jeden z najemców nie powiadomił nas o opuszczeniu lokum. Zrobił to w czasie, gdy sąd właśnie miał rozpatrywać wniosek o eksmisję. Ale orzeczenie jeszcze nie zapadło".

Prezesi twierdzą, że właśnie rosnące zadłużenie lokalu i brak środków na utrzymanie są powodem dobrowolnych wyprowadzek. Mówi prezes Włodarczyk: "Tracą pracę, nie chcą dalej brnąć w długach. Mówią zwykle, że przeprowadzają się do kogoś z rodziny. W latach prosperity otrzymali stosunkowo duże mieszkania. Teraz brakuje im pieniędzy na czynsz".

Przydział na zwolnione lokum otrzymują tzw. członkowie oczekujący. Tymczasem niezapłacony czynsz pokrywany jest ze zwaloryzowanego wkładu mieszkaniowego. "Jeśli pozostają jakieś pieniądze, zwracamy je byłemu najemcy. W przypadku, gdy środki z wkładu okazują się niewystarczające, staramy się odnaleźć dłużnika i żądamy zwrotu różnicy" - wyjaśnia Adam Bielak.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)