Egipt: antyprezydencka demonstracja, policja użyła gazu łzawiącego
Egipska policja użyła gazu łzawiącego wobec uczestników
antyprezydenckiej demonstracji, którzy przerwali policyjne blokady wokół pałacu prezydenckiego w
Kairze. Po wybuchu starć szef państwa Mohammed Mursi opuścił swoją siedzibę. Na ulicach stolicy tysiące ludzi protestowały przeciwko zwiększeniu uprawnień prezydenta.
04.12.2012 | aktual.: 04.12.2012 19:40
W pobliżu pałacu zgromadził się tłum z - jak to określono - "ostatnim ostrzeżeniem" dla wywodzącego się z Bractwa Muzułmańskiego prezydenta Mursiego, który 22 listopada ogłosił dekret znacznie zwiększający uprawnienia głowy państwa. "Lud chce upadku reżimu" - skandowali demonstranci.
Do aktów przemocy doszło, gdy demonstranci obalili zwieńczoną drutem kolczastym blokadę, kilkaset metrów od siedziby prezydenta. Policjanci użyli gazu łzawiącego, a następnie się wycofali, umożliwiając tłumowi podejście w kierunku pałacu prezydenckiego.
Kilku demonstrantów chciało wspiąć się na ogrodzenie wokół pałacu, ale zostali powstrzymani przez towarzyszy. Demonstranci otoczyli pałac z trzech stron. Uczestnicy protestu wdrapali się także na policyjną furgonetkę i z jej dachu powiewali flagą Egiptu.
Po wybuchu starć szef państwa opuścił pałac prezydencki - podała agencja Reutera, powołując się na własnych informatorów.
W okolice pałacu napływały tysiące demonstrantów w proteście przeciwko prezydenckiemu dekretowi z 22 listopada, który znacznie rozszerzył kompetencje głowy państwa, a który opozycja określiła mianem dyktatorskiego. Tłum sprzeciwiał się także projektowi konstytucji, który ma być poddany pod referendum 15 grudnia.
- Nasze akcje wymierzone są w tyranię i bezprawny dekret konstytucyjny. Nie cofniemy się, dopóki nasze żądania nie zostaną spełnione - powiedział rzecznik opozycyjnej koalicji frakcji liberalnych i lewicowych.
Ok. 10 tysięcy przeciwników Mursiego zebrało się także w Aleksandrii, drugiej metropolii Egiptu.
Krytycy twierdzą, że nowa ustawa zasadnicza, opracowana przez komisję zdominowaną przez islamistów, nie chroni fundamentalnych praw, w tym swobody wypowiedzi, i toruje drogę do bardziej surowego stosowania prawa islamskiego.
Agencja Reutera zauważa jednak, że najnowszy odzew na apele o akty nieposłuszeństwa obywatelskiego jest umiarkowany w tym najludniejszym kraju świata arabskiego, gdzie wielu ludziom zależy jedynie na powrocie stabilizacji.
Wcześniej kilkaset osób zgromadziło się przed domem Mursiego na wschodnich przedmieściach Kairu, skandując hasła przeciwko wydanemu przez niego dekretowi i Bractwu Muzułmańskiemu.