"Dziś zdrajcy nagraliby Pana Jezusa na dyktafon"
Przy pomocy dzisiejszych technik bardzo szybko można by wydać Pana Jezusa. Dyktafony, telefony komórkowe. Nawet któryś z arcykapłanów mógł w ten sposób śledzić Pana Jezusa – mówił w „Sygnałach dnia” ojciec Leon, Zdzisław Pokorski, franciszkanin.
06.04.2007 | aktual.: 06.04.2007 11:27
Sygnały Dnia: Na czym polega różnica? Piotr się zaparł w kluczowym momencie. Jezus w niego bardzo inwestuje. Trudno powiedzieć, że inwestuje w Judasza. Inwestuje mocno w Piotra i to widać. I Piotr się zapiera w najbardziej krytycznym momencie. Więc można powiedzieć, że jednak bardzo upadł.
ojciec Leon: Tak, bo to całkowite wyrzeczenie się wręcz. Myślę, że tutaj Pan Jezus wiadomo, że jest Bogiem przede wszystkim, więc tutaj ma swoją strategię i doskonale widział, co będzie z Piotrem, natomiast myślę, że to było potrzebne Piotrowi. To jest tak, jak czasami ktoś odstąpi od Kościoła, zgrzeszy bardzo mocno, a potem dopiero zaczyna się rodzić w nim jakaś głęboka wiara, jakaś dobra postawa, która spowoduje, że potem już wierny po grób. I tak było właśnie z Piotrem.
Ale jest coś, co różni Piotra od Judasza. Otóż Judasz do końca brnie, ma wyrzuty sumienia, ale nie szuka pogodzenia się, nie szuka naprawy. Piotr zachowuje się inaczej, mówi prawdę.
- Tak, Piotr poza tymi trzema spotkaniami krótkimi, kiedy mówi „nie znam tego człowieka”, potem mówi prawdę i potem jednak staje się męczennikiem, więc idzie do końca. Wniosek z tego taki, że Judasz po prostu nie zrozumiał. Nie zrozumiał, o co chodzi w tym wszystkim, mimo że był tak blisko Pana Jezusa, w związku z tym można by tutaj doszukiwać się postawy w ogóle człowieka wobec Boga, wobec ludzi. On miał inne założenie, może tak, jak właśnie niektórzy bibliści taką teorię właśnie pokazują, że on szedł z karierą świecką. W momencie, kiedy okazało się, nie wyjdzie, no to jednak „zaróbmy jeszcze troszkę, niewiele, bo niewiele”.
Wielu ludzi mówi, że w Judaszu był pewien fatalizm, no bo gdyby nie było Judasza, nie byłoby zbawienia, ale chyba Judasz nie był potrzebny do zbawienia.
- No tak, bo Pan Jezus to nawet wspomina, że on się na to narodził właśnie, żeby zdradzić. To jest jednak rzecz. Myślę, że samo zbawienie, jeżeli chodzi o śmierć Pana Jezusa na krzyżu, bo tutaj nam trzeba by się skupić, to pewnie gdyby nie było Judasza, no to może, nie wiem, któryś z arcykapłanów byłby na tyle inteligentny, żeby, nie wiem, śledzili Pana Jezusa na przykład. Dzisiaj to by nie było problemu, bo tyle jest technik, że bardzo szybko można...
Dyktafony...
- Tak, namierzyć, telefony komórkowe. Ale widocznie takie było założenie i taki los Judasza, smutny, tragiczny.
Wielki Piątek to kulminacja, choć dla katolików nie najważniejszy moment Triduum Paschalnego, bo najważniejsza jest sama Wielkanoc, Zmartwychwstanie. Mam wrażenie, że w ostatnich latach wielu polskich katolików poszło taką drogą amerykanizacji czy komercjalizacji tych świąt. I nie tylko zresztą chodzi o Wielkanoc, chodzi o zarówno Boże Narodzenie, jak i Wielkanoc, kiedy pozostaje pewna symbolika zupełnie oderwana od tej rzeczywistości, dla której ona powstała.
- No, smutne są to czasy. Ja może tak bardziej przeżywam zawsze Adwent, znaczy tak drastycznie przeżywam Adwent, bo wszyscy, gdziekolwiek pójdziemy, cały ten grudzień, a nieraz już i prawie koniec listopada, wszędzie choinki, wszędzie kolędy, wszędzie opłatki, wszędzie wszystko, co się łączy ze świętami. I potem przychodzi taki moment, kiedy przychodzi Boże Narodzenie i człowiek ma już dość tego, jest tak umęczony tym wszystkim, że ani kolęda go nie cieszy, ani ta choinka, ani szereg innych rzeczy. Z jednej strony jest to niby dobre, bo człowiek się „przygotowuje” (w cudzysłowiu) do świąt, ale tak naprawdę jest to komercjalizacja życia: „zrobimy ci atmosferkę, wydasz pieniążki”, to jest jedna rzecz. Tu Wielkanoc – symbolika jest bardzo ogromna Baranka Paschalnego, pochodząca ze Starego Testamentu.