Dziennikarze żądają przeprosin od PO za rzucanie oszczerstw
Dziennikarki TVP Dorota Wysocka-Schnepf z
"Dziennika" Joanna Lichocka oraz publicyści: tygodnika "Newsweek
Polska" Michał Karnowski i "Rzeczpospolitej" Piotr Semka zarzucili
Platformie Obywatelskiej, że w przedstawionym w czwartek raporcie
"Media publiczne według koalicji rządowej" opublikowała
nieprawdziwe informacje na ich temat.
26.10.2006 | aktual.: 27.10.2006 01:24
Swoje oświadczenia dziennikarze przesłali PAP w czwartek po południu.
Wysocka-Schnepf napisała, że nieprawdą jest, iż przed programem "Kwadrans po jedenastej", który prowadziła 9 października, minister-koordynator ds. służb specjalnych Zbigniew Wassermann "instruował" ją, "jak ma przeprowadzić tę rozmowę".
"Nigdy w programie 'Kwadrans po jedenastej' nie brali udziału Andrzej Milczanowski czy Zbigniew Wassermann. (...) Wzięli (oni) udział programie pt. 'Debaty Polaków'. (...) . Rzekome instruowanie mnie przez ministra Wassermanna jest zwyczajną nieprawdą. Minister, podobnie jak pozostali goście, pojawił się na Woronicza tuż przed rozpoczęciem programu, kiedy nie było czasu na jakąkolwiek rozmowę. Ale przede wszystkim ani ten, ani żaden inny polityk nie instruował mnie, jak mam prowadzić dyskusję i nie pozwolę, aby kiedykolwiek do takiego instruktażu doszło" - napisała dziennikarka TVP.
Jak podkreśliła, nieprawdziwe są również informacje, że w programie "Debaty Polaków" nt. tzw. taśm Beger, wstępem do dyskusji była teza szefa Kancelarii Prezydenta ministra Aleksandra Szczygły, że ujawnienie taśm przypomina próbę obalenia rządu Jana Olszewskiego w czerwcu 1992 r.
Schnepf napisała, że wypowiedź ministra Szczygły pojawiła się 20 minut po rozpoczęciu programu, kiedy przedstawiciele wszystkich partii politycznych zasiadających w Sejmie mieli już szansę zabrać głos, podobnie jak obecni w studiu politolodzy i publicyści.
"Z dziennikarskiego punktu widzenia pytanie o stanowisko prezydenta w sprawie taśm było wówczas całkowicie naturalne, co zwłaszcza PO powinna rozumieć, bo to politycy tej partii przez cały dzień domagali się zabrania głosu przez głowę państwa" - czytamy w oświadczeniu dziennikarki.
Jako "chybiony" określiła ona zarzut PO, że twórcy programu "byli przygotowani" na tezę postawioną przez Szczygłę, bo - jak pisze - w programie wyemitowano fragment filmu "Nocna zmiana" Jacka Kurskiego i Piotra Semki.
Joanna Lichocka podkreśliła w swoim oświadczeniu, że fragmenty cytowanych w raporcie rozmów, które przeprowadziła z politykami, są zmanipulowane.
"Stwierdzenia takie jak o 'bezkrytycznych wobec PIS dziennikarzach', do których ja miałabym należeć, łatwo podważają moje teksty na temat polityków PiS, publikowane czy to na łamach 'Dziennika' czy wcześniej tygodnika 'Ozon'. Można je przeczytać w archiwum, co polecałabym autorom raportu" - napisała dziennikarka.
Jej zdaniem, jednym z najbardziej absurdalnych zarzutów w raporcie jest ten mówiący, iż została zatrudniona w 'Sygnałach Dnia' z nadania Jarosława Kaczyńskiego. Pracę w 'Sygnałach' zaproponowali mi dyrektor programu pierwszego PR Marcin Wolski i prezes PR Krzysztof Czabański. Nigdy nie pracowałam w żadnej redakcji z nadania jakiegokolwiek polityka" - podkreśliła Lichocka.
Zarówno ona, jak i dziennikarz "Newsweeka" Michał Karnowski oświadczyli, że postawione w raporcie zarzuty "naruszają" ich "dobre imię" i "narażają na utratę zaufania społecznego koniecznego do wykonywaniu zawodu dziennikarza".
"Żaden z zarzutów - od tytułu rozdziału 'kupowanie przychylności dziennikarzy' - poprzez następujące dalej określenia: 'przychylnych partii rządzących', 'dziennikarze bezkrytyczni wobec PiS' - nie znajduje potwierdzenia w mojej pracy. To kolejny przykład brutalnego ataku polityków na wolne media" - oświadczył Karnowski.
Podobnie jak Lichocka, domaga się on przeprosin od Platformy Obywatelskiej i polityków prezentujących raport - Iwony Śledzińskiej-Katarasińskiej i Rafała Grupińskiego. Karnowski i Lichocka chcą także, by politycy PO zamieścili stosowne oświadczenie w mediach, które powielą zarzuty wobec nich z raportu. Zapowiedzieli, że przeciwnym wypadku wystąpią "na drogę sądową". Dziennikarze dementują też informacje PO o tym, że za prowadzone w audycji "Sygnały Dnia" Polskiego Radia poranne rozmowy z politykami otrzymują 1200 zł brutto. Karnowski podkreślił, że jego honorarium wynosi 250 zł brutto. "Nie jest (...) prawdą, że wysokość mojego honorarium za prowadzenie 'Sygnałów Dnia' wynosi 1200 PLN (ani netto ani brutto)" - napisała Schnepf. "Wbrew sugestiom PO - ani za tę ani za inną kwotę żadna partia nie jest w stanie kupić mojej przychylności" - podkreśliła Wysocka.
"Nie jest (...) prawdziwe stwierdzenie, że za program otrzymuję 1200 zł (w rzeczywistości 1000 zł brutto)" - napisała Lichocka. Podkreśliła, że nowi prowadzący przeprowadzają w trakcie audycji "nie jedną, a kilka rozmów w ciągu ponad dwugodzinnego bloku i za to są w ten sposób wynagradzani".
Piotr Semka uznał dokument za "zdumiewający". "Pojawia się w nim nieprawdziwa teza, że ja jestem współautorem filmu ('Nocna zmiana'), a ta teza ma służyć podłej sugestii, że byłem w jakiejś zmowie z autorami programu. To obrzydliwe" - powiedział. Jak wyjaśnił, autorem filmu był Jacek Kurski.
Również Semka domaga się sprostowania ze strony Platformy. Wezwał Donalda Tuska, aby "odciął się od tego raportu, jeżeli nie miał na niego wpływu".
Według Semki, poprzez wzięcie w cudzysłów odnoszącego się do niego sformułowania "niezależny publicysta" - autorzy raportu, chcą zasugerować mu "coś podłego".
W jego ocenie raport to "rzucanie oszczerstw, podawanie nieprawdziwych informacji i próba działania, która ma charakter szantażowania dziennikarzy, że jeżeli nie wychwalają Platformy, to stają się obiektami publicznego ataku".