Dziennikarze się skarżą. Apelują do marszałków Sejmu i Senatu
Reporterzy twierdzą, że nie mogą swobodnie pracować. W tej sprawie zwrócili się do marszałków Stanisława Karczewskiego i Marka Kuchcińskiego. Jak podkreślają, przestrzeń w Sejmie jest im stopniowo ograniczana. Domyślają się też, dlaczego.
Tam najłatwiej dotrzeć do posłów PiS. Mowa o holu przy głównym wejściu w Sejmie. Dziennikarze podkreślają, że blokuje się im dostęp do tego miejsca, co uniemożliwia im pracę - informuje "Press".
Organizacja Press Club Polska alarmuje, że przestrzeń pracy dziennikarzy w budynku parlamentu jest stale ograniczana. Jednocześnie przypomina, że w 2016 roku ustalono, że zasady obecności i pracy dziennikarzy w Sejmie i Senacie pozostaną niezmienione.
Jej zdaniem nie są one przestrzegane. Twierdzi, że "metodą małych kroczków", stopniowo ograniczana jest przestrzeń pracy dziennikarzy.
Jak tłumaczy Press Club Polska, najpierw Straż Marszałkowska zablokowała dostęp do drzwi prowadzących do kuluarów, teraz, "od kilku tygodni w czasie posiedzenia Sejmu blokowana jest także część holu przy wejściu głównym, w pobliżu szatni", którą do sali plenarnej wchodzą politycy Prawa i Sprawiedliwości.
Co to oznacza dla dziennikarzy?
Patryk Michalski, reporter RMF FM, sprawę traktuje jako "poważny problem". - Jest to znaczące utrudnienie pracy, bo nie tylko nie można tam swobodnie nagrywać wypowiedzi polityków, ale nie można też weryfikować informacji chociażby podchodząc do polityków i dopytując - a to też jest bardzo potrzebne - tłumaczył.
"Sprytnym wytrychem" nazwał z kolei apel Centrum Informacyjnego Sejmu. Przypomnijmy, że zwróciło się do dziennikarzy, by podczas posiedzenia Sejmu korzystali z przestrzeni po lewej stronie, a nie tej po prawej. Tłumaczyło, że "umożliwi to sprawniejsze i mniej kłopotliwe korzystanie z szatni, jednego z podstawowych miejsc, do którego w sezonie jesienno-zimowym kierują się osoby odwiedzające kompleks sejmowy".
Według Press Club Polska "w praktyce Straż Marszałkowska ma rozkaz, by nikogo do tej części budynku nie wpuszczać". Głos w sprawie zabrała także reporterka "Faktów" TVN Katarzyna Kolenda-Zaleska.
- Przez PiS stale jesteśmy w Sejmie i Senacie odcinani po plasterku. Niby nic, zrobi się mała awantura, to się to przywraca, ale kolejne obszary sejmowe są przed nami niedostępne - mówiła. Jako przykład podała ograniczenia dla dziennikarzy z powodu wygłaszanego przez prezydenta orędzia.
- Obsługiwałam obrady parlamentu, kiedy przemawiał papież i kiedy przemawiała królowa angielska i nie było wówczas ani takiego blokowania Sejmu, który stał się obecnie twierdzą, ani nie było takich restrykcji. Były oczywiście wówczas specjalne akredytacje i przepustki, ale to normalne - dodała.
Źródło: "Press"