PolskaDziennikarze o przecieku z raportu nt. WSI

Dziennikarze o przecieku z raportu nt. WSI

Jedną z najważniejszych informacji z raportu na temat Wojskowych Służb Informacyjnych (WSI), który w najbliższy czwartek ujawni prezydent, będzie to, czy łamały one prawo, działając niezgodnie ze swoimi zadaniami - mówili dziennikarze-goście "Loży prasowej" w TVN24.

Zgodnie z zapowiedzią prezydenta Lecha Kaczyńskiego, 1 lutego ma być opublikowany raport komisji weryfikacyjnej WSI. Tymczasem w sobotę "Wiadomości" TVP, powołując się na ten raport podały, że WSI na początku lat 90. próbowały przejąć kontrolę nad mediami w Polsce. Miały pozyskać 115 agentów spośród przedstawicieli mediów, a także korzystać z pomocy jeszcze większej liczby nieformalnych współpracowników.

W rozmowie na temat tego przecieku Michał Karnowski zapowiedział, że podczas ujawniania raportu będzie czekał na informację, "czy WSI złamały prawo".

Tym, czy służby działały niezgodnie ze swoimi zadaniami, jest zainteresowany także b. redaktor naczelny "Przekroju" Piotr Najsztub. Jeśli w czwartek prezydent ujawni fakty - oczekuję, że odpowiedzialność przez Trybunałem Stanu poniosą ministrowie i premierzy, którzy odpowiadali za służby w tamtym okresie - powiedział.

Najsztub zastanawiał się, w jakich grach operacyjnych ci dziennikarze (zwerbowani do współpracy przez WSI) uczestniczyli, i które fakty medialne czy wydarzenia przez nich opisywane były inspirowane przez służby. Może się okazać, że były to te reportaże, które zmieniły bieg historii - spekulował b. naczelny "Przekroju".

Według Karnowskiego, warto zwrócić uwagę, jaki obraz służb wyłoni się z raportu. Jeśli by się potwierdziło, że nawet połowę swojej energii WSI kierowały na odcinek medialny krajowy, a w dużo mniejszym stopniu zajmowały się ochroną kontrwywiadowczą, wojskową - to pokazuje, dużo więcej, niż kolejne listy nazwisk (współpracowników służb) - mówił.

Dziennikarz nie wyklucza, że potwierdzą się najgorsze teorie, że WSI były "państwem w państwie - być może powiązanym z Moskwą, i z określonymi grupami interesów w Polsce, które miało zdolność kreowania życia politycznego".

Z kolei Piotr Semka z "Rzeczpospolitej" zwrócił uwagę na sprawność WSI, o której świadczy to, że "w prawie niezmienionej formie przetrwały one do bardzo niedawna".

Natomiast Ewa Milewicz z "Gazety Wyborczej" zastrzegła, że nie budzą jej zaufania działania Antoniego Macierewicza po 1989 r. Dziś jest on szefem Służby Kontrwywiadu Wojskowego, a bezpośrednio przedtem kierował komisją weryfikującą funkcjonariuszy zlikwidowanych WSI.

Sobotni przeciek na temat służb jest już kolejnym - zwróciła uwagę dziennikarka. Przypomniała b. szefa kolegium Instytutu Pamięci Narodowej, członka kolegium IPN w latach 1999-2006, Andrzeja Grajewskiego. W styczniu "Życie Warszawy" napisało, że jego nazwisko znajduje się w dokumentach, które sejmowa komisja ds. służb specjalnych dostała od komisji likwidujących WSI. Z dokumentów miało wynikać, że Grajewski zgłosił się do WSI na ochotnika na początku lat 90.

Milewicz podkreślała, że Grajewski "działał na rzecz niepodległego państwa, współpracował ze służbami po 1990 r., dochował wszystkich procedur, powiadomił wszystkich ministrów - a mimo tego w jego sprawie został wyciągnięty jakiś tajemniczy przeciek".

Dziennikarkę zbulwersowała też - jak przyznała w programie - sprawa Milana Suboticia - przez lata pracownika TVP, a potem TVN. O tym, że Subotić to agent WSI, napisała na początku października "Gazeta Polska", powołując się na informacje z Komisji Weryfikacyjnej WSI.

Bez względu na to, "z kim Subotić współpracował i w jakiej sprawie", okoliczności i sposób ujawnienia jego współpracy sugerują - zdaniem Milewicz - zemstę polityczną. Teczki zwykle do tego służą - dodała dziennikarka.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)