PolskaDziennikarz Wojciech S. pozostanie w areszcie

Dziennikarz Wojciech S. pozostanie w areszcie

Prokuratura nie zgodziła się na uchylenie aresztu dziennikarzowi Wojciechowi S., podejrzanemu w sprawie płatnej protekcji wobec żołnierza WSI. Jak poinformowała jego
obrońców, nadal czeka na opinię biegłych dotyczącą stanu zdrowia S.

08.08.2008 | aktual.: 08.08.2008 13:06

Adwokat dziennikarza mec. Stanisław Rymar powiedział, że przygotowywany jest kolejny wniosek o uchylenie aresztu jego klientowi; być może zostanie złożony do prokuratury już w piątek.

Wojciech S. tuż po decyzji warszawskiej sądu okręgowego o jego aresztowaniu podciął sobie żyły i trafił do szpitala. W środę został przebadany przez biegłych psychiatrów. Sporządzają oni teraz opinię dotyczącą stanu jego zdrowia. Poinformowano nas, że będzie ona gotowa w ciągu kilku dni - dodał Rymar.

Na tą właśnie opinię czeka warszawski oddział Prokuratury Krajowej ds. przestępczości zorganizowanej. Zgodnie z prawem można bowiem odstąpić od wykonania prawomocnej decyzji o aresztowaniu danej osoby, jeśli m.in. niosłoby to poważne niebezpieczeństwo dla jej życia i zdrowia.

Śledztwo w sprawie płatnej protekcji w związku z weryfikowaniem żołnierzy WSI trwa od grudnia 2007 r. Pewien oficer WSI zawiadomił prokuraturę, że proponowano mu pośrednictwo w załatwieniu pozytywnej weryfikacji za 200 tys. zł. Według prokuratury Aleksander L. i Wojciech S. mieli w okresie od grudnia 2006 r. do 25 stycznia 2007 r., działając wspólnie i w porozumieniu, oferować, że za 200 tys. zł załatwią pozytywną weryfikację. Obaj zostali zatrzymani w maju br., wtedy też ABW przeszukała mieszkania członków Komisji Weryfikacyjnej WSI: Piotra Bączka i Leszka Pietrzaka. L. i S. nie przyznają się do zarzutu.

Pod koniec lipca warszawski Sąd Okręgowy zdecydował o aresztowaniu Wojciecha S. Przychylił się tym samym do zażalenia prokuratury na decyzje sądu niższej instancji, który nie aresztował dziennikarza. Dzień później S. próbował popełnić samobójstwo w jednym z warszawskich kościołów.

Tuż przed decyzją sądu S. przekazał "Rzeczpospolitej" list, w którym twierdził, że prowadząc dziennikarskie śledztwa "mógł się tym narazić wielu osobom" oraz że groził mu wiceszef ABW ppłk Jacek Mąka.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)