Dziennikarz Tadeusz Sznuk pozwał IPN za "pomówienie"
Znany dziennikarz Tadeusz Sznuk żąda
przeprosin od Instytutu Pamięci Narodowej za - jak twierdzi -
pomówienie go, że był agentem SB. IPN uznał go za agenta na
podstawie akt SB. Sznuk dowodzi, że o rejestracji dowiedział się z
pisma prezesa IPN, odmawiającego mu dostępu do jego akt z IPN.
06.06.2007 21:51
Sąd Okręgowy w Warszawie, który w środę rozpoczął proces cywilny wytoczony IPN przez Sznuka, odroczył sprawę bezterminowo. Na wniosek powoda sąd wystąpił do IPN o akta Sznuka.
W 2005 r. jego nazwisko znalazło się na "liście Wildsteina" (spisie katalogowym IPN ze 160 tys. nazwiskami funkcjonariuszy i agentów SB oraz osób wytypowanych przez nią do współpracy). Sznuk wystąpił wtedy do IPN o nadanie mu statusu pokrzywdzonego - bez czego niemożliwy był wtedy dostęp do własnych akt z IPN. IPN odmówił. W sierpniu 2005 r. ówczesny prezes IPN Leon Kieres podtrzymał odmowę, uzasadniając ją treścią akt IPN, z których wynikało, że Sznuk był agentem SB (takim osobom ustawa o IPN zakazywała nadawania statusu pokrzywdzonego).
"Dokumenty dotyczące wnioskodawcy potwierdzają, że został on pozyskany do współpracy z organami bezpieczeństwa państwa w dniu 11 stycznia 1982 r. jako tajny współpracownik o ps. 'Arat'" - napisał Kieres w swym postanowieniu, cytowanym w pozwie Sznuka. Według Kieresa, głównym zadaniem Sznuka, jako agenta, było "udzielanie informacji na temat sytuacji ogólnej w Komitecie RTV". Kieres podkreślał, że jego współpracę potwierdzają dokumenty IPN, "a w szczególności raporty oficerów organów bezpieczeństwa państwa, z których wynika, iż pan Tadeusz Sznuk pięciokrotnie w latach 1982-1986 kontaktował się z nimi w celu przekazania informacji".
64-letni Sznuk uznał to za naruszenie swych dóbr osobistych i w grudniu 2006 r. pozwał IPN, żądając od niego przeprosin za "bezprawne pomówienie o współpracę z organami bezpieczeństwa".
W pozwie adwokat Sznuka mec. Jacek Trela pisał, że IPN dopuścił się naruszenia czci i dobrego imienia powoda. Z żadnego przepisu ustawy o IPN nie wynika, że o przyznaniu statusu pokrzywdzonego decyduje wyłącznie treść dokumentów znajdujących się w teczce- argumentował adwokat.
Adwokat podkreślał, że dla określenia kogoś mianem tajnego współpracownika "niewystarczającym jest odnalezienie dokumentu wskazującego na fakt zarejestrowania". Przypomniał, że potrzebne są do tego m.in. "konkretne działania w celu urzeczywistnienia podjętej współpracy".
Mec. Trela dodał, że Sznuk o fakcie zarejestrowania go jako tajnego współpracownika dowiedział się z "ww. postanowienia prezesa IPN". "Funkcjonariusz SB dokonał rejestracji wbrew jego woli i świadomości; nie zaistniała żadna z koniecznych przesłanek znamionujących współpracę" - napisał.
Ani Sznuk, ani jego adwokat, nie chcieli w sądzie odpowiadać na pytania dziennikarza PAP.
IPN wnosi o oddalenie pozwu, podkreślając, że jego działanie nie było bezprawne.
Sznuk nie mógł wystąpić o sądową autolustrację, bo mają do niej prawo tylko osoby pełniące funkcje publiczne w rozumieniu ustawy lustracyjnej. 11 maja Trybunał Konstytucyjny uznał za niezgodne z konstytucją objęcie dziennikarzy lustracją przez nową ustawę, która weszła w życie 15 marca.
Tadeusz Sznuk, popularny prezenter radiowy i telewizyjny, został niedawno zwolniony z Polskiego Radia. Jak podawały media, członek zarządu PR Jerzy Targalski miał tak mówić o popularności Sznuka: "Jak się puści w obozie koncentracyjnym miły głos, to też ludzie się z nim zżyją". W 1973 r. Sznuk tworzył audycję "Sygnały dnia" w Polskim Radiu. Popularność przyniosła mu audycja "Lato z Radiem". Startował w wyborach do Senatu w 1989 r. jako kandydat niezależny. Laureat m.in. Złotego Mikrofonu (1988) i Telekamery (2003).