#dzieńdobrypolsko Burza wokół Stanisława Piotrowicza. Jacek Żakowski: jego działania mają charakter recydywy. Mariusz Staniszewski: nie spodziewam się, by stracił stanowisko
Gorąca wymiana zdań w #dzieńdobrypolsko. Temat? Kontrowersje wokół posła PiS Stanisława Piotrowicza. - W PiS-ie panuje żelaźnie egzekwowana zasada: "ani kroku wstecz". Nie spodziewam się, by stracił stanowisko. Będzie próba udowodnienia, że w czasie stanu wojennego zachowywał się inaczej, niż dziś mówi opozycja - stwierdził Mariusz Staniszewski ("Rzeczy Wspólne"). Komentator WP Jacek Żakowski oznajmił z kolei, że nie miałby cienia pretensji do Piotrowskiego, "gdyby nie to, co on dzisiaj wyprawia". - Ma to charakter recydywy - dodał.
Piotrowicz w latach 80., gdy pracował jako prokurator, miał podpisać się pod aktem oskarżenia przeciwko opozycjoniście i działaczowi Solidarności Antoniemu Pikulowi, oskarżanemu w PRL o nielegalne rozprowadzanie ulotek. Przewodniczący Sejmowej Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka w poniedziałek po raz kolejny zapewnił, że nigdy nie oskarżał opozycjonistów. - Pomagałem opozycjonistom - oznajmił.
- Nie ulega wątpliwości, że jestem dziś tym, który jest najbardziej w państwie atakowany. Atakowany jestem za swoją pracę w prokuraturze w latach 80. Nie przypadek to sprawił, że jestem atakowany za to właśnie teraz, kiedy stałem się twarzą w walce o wprowadzenie ładu konstytucyjnego w Trybunale Konstytucyjnym - stwierdził polityk PiS.
Staniszewski podkreślał rano w #dzieńdobrypolsko, że jeżeli PiS rzeczywiście wierzy w to, że Piotrowicz w czasie stanu wojennego pomagał opozycjonistom, to kwestie te powinny być wyjaśnione dawno temu, na samym początku. - Brak informacji, udawanie, że nic się nie dzieje, doprowadza do tego, że dziś PiS musi się gimnastykować i udowadniać, że jest inaczej, niż się wydaje. Jaka jest prawda? Nikt tak naprawdę nie wie. I to jest największy problem PiS - wyjaśnił.
W ocenie publicysty, w atakach ze strony opozycji wobec posła PiS jest dużo hipokryzji. - Sami mają w szeregach wysokich działaczy PZPR - przypomniał.
W studiu WP wywiązała się dyskusja. - Teraz pan propagandowe kawałki puszcza - wtrącił Żakowski. Ocenił, że Piotrowicz, jako człowiek, który ma winy wobec Polski, był "na czymś w rodzaju warunkowego zwolnienia". - I na tym zwolnieniu podejmuje działania niszczące polską demokrację - kontynuował.
- Mówi pan jak rodowity "pisowiec" - ripostował Staniszewski. - Jestem komentatorem politycznym, nie obozowiczem. Obozy to są w harcerstwie - odparł Żakowski.
W ocenie Żakowskiego, kariera Piotrowicza jest efektem "grubej kreski" ogłoszonej przez Tadeusza Mazowieckiego. - Widać, że ludzie, którzy nie mieli wtedy dość charakteru, by dokonać radykalnego wyboru (jak dziennikarze, którzy odchodzili, nie chcąc kłamać), ludzie którzy wtedy połamali sobie kręgosłupy, mają nadal je połamane. (Piotrowicz) jest chłopcem na posyłki prezesa, opowiada niestworzone głupstwa, często bezwstydnie. Pewnie jak kiedyś w sądach, czy w aktach oskarżenia - mówił Żakowski.
- Będą różne świadectwa, będą się znajdowali świadkowie na wszystko. Przy takiej polaryzacji ludzie są gotowi składać zeznania jak trzeba. To nie zmienia faktu, że był człowiekiem, który robił karierę w aparacie terroru. Na tym budował swoją egzystencję. To nie było nic pięknego - podsumował Żakowski.