Dzień Kobiet. Strajk Kobiet organizuje protest. "To nie jest dzień goździków i rajstop" [Relacja na żywo]
"8 Marca to nie jest dzień goździków i rajstop. 8 Marca to dzień gniewu i walki" - poinformowały na Facebooku przedstawicielki Ogólnopolskiego Strajku Kobiet, zachęcając do udziału w manifestacjach. W Warszawie protest rozpoczął się o godz. 16. Zebrani szybko zostali otoczeni kordonem policji. - Robimy sobie disco na rondzie. Jak chcą za nami biegać, niech biegają. My świętujemy 8 marca - stwierdziła w rozmowie z WP liderka Strajku Kobiet Marta Lempart. Zapraszamy na relację na żywo.
08.03.2021 | aktual.: 08.03.2021 21:29
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
8 marca Ogólnopolski Strajk Kobiet organizuje w całej Polsce demonstracje. Tym razem dotyczą nie tylko kwestii aborcji. Odbywają się one pod hasłem "Dzień Kobiet bez kompromisów".
"Zbieramy podpisy pod petycjami i inicjatywami uchwałodawczymi, kierowanymi do samorządów - o dofinansowanie procedury in vitro, szczepień przeciwko HPV, gabinety ginekologiczne bez klauzuli religijnej i dostępne dla osób z niepełnosprawnościami, przeciw drastycznym treściom w przestrzeni publicznej oraz w sprawie zmiany nazw ulic, w tym na place i ronda Praw Kobiet" - zapowiedzieli organizatorzy.
Oprócz tego zbierane były też podpisy pod obywatelskim projektem ustawy legalizującej aborcję.
Manifestacje zaplanowano w największych Polskich miastach m.in. w Warszawie, Krakowie, Katowicach, Olsztynie, Łodzi, Lublinie, Poznaniu, Wrocławiu, Zielonej Górze. A także w tych mniejszych np. w Elblągu, Głogowie, Kłodzku, Kołobrzegu, Kwidzynie, Piasecznie, Piotrkowie Trybunalskim, Rybniku, czy Szczecinku.
W stolicy protest miał rozpocząć się o godz. 16:00 na rodzie Dmowskiego nazywanym również Rondem Praw Kobiet. Pojawiło się tam jednak na długo przed rozpoczęciem protestu sporo policji. Rondo zostało odcięte przez funkcjonariuszy. Organizatorzy manifestacji zdecydowali się więc zmienić miejsce zbiórki.
O godzinie 16 na rondzie Czterdziestolatka zgromadziło się sporo osób. Policjanci informują, że zgromadzenie jest nielegalne i proszą o rozejście się. Kobiety krzyczą "mamy prawo demonstrować".
Protestujący zatrzymują przejeżdżające przez rondo tramwaje. Jak informuje reporter WP - nie ma w nich pasażerów. - To tylko puste składy, które muszą wrócić do zajezdni - opowiada. Ruch w centrum Warszawy jest całkowicie sparaliżowany.
"Wy łamiecie konstytucję, my robimy rewolucję" - krzyczą zebrani.
- Panowie myślą, że wystarczą nam goździki i rajstopy, a nam teraz chodzi o wszystko! - mówi do zebranych Marta Lempart.
Policjanci otaczają zebranych na rondzie Czterdziestolatka protestujących, tworząc tzw. kocioł.
- Nie dotykajcie policjantów. Nie dajmy się prowokować - apeluje Marta Lempart do protestujących.
Zgodnie z planem protestujący - jest ok. 200 - mieli ruszyć w kierunku ronda Dmowskiego, nazwanego nieoficjalnie rondem Praw Kobiet. Są jednak otoczeni przez policję.
- Ja wiem, że Kaczyński będzie złym wspomnieniem, będzie karykaturą, memem - krzyczy do zebranych Marta Lempart.
- Zostawcie Króliczka - krzyczy nagle Marta Lempart. Okazuje się, że policja zatrzymała jedną z uczestniczek protestu.
"Policja wyłapała z tłumu Króliczka. Areszt - fajny prezent na Dzień Kobiet. Gdzieś tam widać jej uszka, ale my tu zamierzamy zabawić dłużej. Okupacja Ronda Czterdziestolatka do północy, w opór" - informuje na swoim profilu na Twitterze Strajk Kobiet.
Jak informuje reporter WP, funkcjonariusze wchodzą wśród protestujących i legitymują zebranych. Wyprowadzają ich z policyjnego kotła.
Protestujący zostali już zepchnięci z części torowiska. Przywrócono częściowo ruch tramwajów.
Część ludzi sama opuszcza policyjny kordon, inni zostają wyprowadzeni z niego przez funkcjonariuszy. Jednak - jak informuje nasz reporter - odbywa się to w sposób pokojowy.
Przy stole ustawionym na rondzie Czterdziestolatka trwa zbieranie podpisów pod obywatelskim projektem ustawy legalizującej aborcję.
- Po co to wszystko, żeby pokazać jak wykonuje się polecenia PiS? - pyta w rozmowie z reporterem WP, oceniając działania policji posłanka Lewicy Joanna Scheuring-Wielgus.
Policja nawołuje wciąż zgromadzonych na rondzie Czterdziestolatka, by się rozeszli. Zebrani przekonują, że zgromadzenie, zgodnie z konstytucją jest legalne.
- Kto zapłaci za te barierki? Kaczyński? - pytają organizatorki.
- Nie ma zgody na to, co robi ten chory rząd. Mówię to jako kobieta, matka, obywatelka - podkreśla jedna z przemawiających z samochodu-platformy, który miał jechać na czele manifestacji. Protestujący utknęli jednak na rondzie Czterdziestolatka. Zostało tam ok. 100 osób. Kordon policyjny wciąż się zaciska.
- Całe Śródmieście jest obstawione policją, w okolicy jest około 100 radiowozów i około 2 tys. policjantów. Oni czekają, my też - mówi do zgromadzonych Marta Lempart, liderka Strajku Kobiet.
Wolontariusze rozdają protestującym gorącą herbatę. Z głośników, podobnie jak miało to miejsce podczas poprzednich manifestacji, rozlega się skoczna muzyka.
Protestujący dyskutują z policjantami. Przekonują, że prowokują zgromadzonych stosując "bierną agresję".
Tymczasem wokół demonstrujących, jak informuje reporter WP, krąży antyaborcyjna furgonetka. Przejeżdża między innymi wiaduktem nad rondem Czterdziestolatka. Towarzyszy jej radiowóz na sygnale.
- Robimy sobie disco na rondzie. Jak chcą za nami biegać, niech biegają. My świętujemy 8 marca - stwierdziła w rozmowie z reporterem WP liderka Strajku Kobiet Marta Lempart.
- Nie było momentu załamania - przekonuje. - Patrzymy, jak bawi się młodzież. Oni wiedzą, że będzie jeszcze normalnie - dodaje.
- Robimy to samo, co robiły Argentynki - przekonuje Lempart, przypominając piętnastoletnią walkę kobiet w tym kraju o prawo do legalnej aborcji. - Finał będzie w czerwcu - zapowiedziała w rozmowie z WP. Nie chciała jednak zdradzić, co się wtedy wydarzy.
Tuż przed godziną 19 reporter WP poinformował, o zasłyszanej rozmowie funkcjonariuszy. Mieli oni między sobą mówić: "za chwilę będziemy wynosić protestujących". Zaobserwował także policjantów z pojemnikami z gazem pieprzowym i gotowych do udzielania pomocy ratowników medycznych.
Po ostrych słowach, które z ust Marty Lempart padły pod adresem policji, doszło do niebezpiecznej sytuacji. Policja chciała wyprowadzić z tłumu jedną z osób siedzących na jezdni. Doszło do przepychanek.
Gorąco, jak informuje reporter WP, robi się także poza kordonem policji. Zaczęli się tam gromadzić ludzie.
- Zostanę tu do końca - mówi ze sceny Marta Lempart. Apeluje do zebranych, by pozostali razem z nią.
Z tłumu policjanci wyprowadzają kolejną osobę. Tłum krzyczy: "zostawcie".
Policjanci apelują, by zachować odległość ze względu na pandemię. Jednocześnie sami zacieśniają kordon, uniemożliwiając zachowanie tego odstępu - relacjonuje reporter WP tuż po godz. 19.
- Kiedy wychodziłem z domu, moja żona powiedziała mi: idź i walcz. A co wy powiecie swoim żonom, swoim córkom? - mówi do policjantów jeden z protestujących.
Po godzinie 19 część protestujących usiadła na jezdni. Trzymali się za ramiona, by utrudnić policji ich wyniesienie. Wolontariusze otulili część z nich foliami termicznymi, by ochronić je przed wyziębieniem. Funkcjonariusze nie reagowali.
- Wolność jest tu, gdzie jesteśmy. Niech nas wynoszą, po kolei. To jest cena wolności - powiedziała do zebranych Marta Lempart.
Z nieoficjalnych informacji wynika, że po raz kolejny została zatrzymana znana aktywistka "babcia Kasia". Miała trafić na komisariat przy ul. Wilczej.
Jedna z uczestniczek protestu zasłabła. Jak relacjonuje reporter WP, policjanci wyprowadzili ją poza kordon i pomogli dojść do ratowników medycznych. Kobietę, która miała trudności z oddychaniem, zabrała karetka pogotowia.
Po godzinie 20 policjanci po raz kolejny zaczęli nawoływać do dobrowolnego opuszczenia zgromadzenia. Chwilę później funkcjonariusze wznowili akcję wynoszenia manifestantów.
Materiał aktualizowany.