#dziejesienazywo Lech Wałęsa: wiemy, skąd się znalazły te papiery. To nie są papiery z kartonu Kiszczaka
- To, co było wcześniej, to Sąd Lustracyjny wyjaśnił. Jest wyrok, nie ma sprawy. To, co teraz się znalazło, to chyba następny sąd wyjaśni. Ta sprawa już jest całkowicie rozegrana. Już wiemy, jak to się stało, skąd te papiery są. Jest problem, jak to udowodnić (...) Wiemy, skąd się znalazły te papiery. To nie są papiery z kartonu Kiszczaka - mówił Lech Wałęsa w #dziejesienazywo, komentując sprawę dokumentów, dotyczących TW "Bolka".
29.02.2016 | aktual.: 02.03.2016 10:16
- W liście do demonstrantów KOD-u w Warszawie pisze pan: pamiętam papiery podsuwane mi przez SB, które podpisałem wierząc, że nowa władza wstrząśnięta grudniową tragedią zmieni swój stosunek do robotników - przypomniał prowadzący program, Jacek Żakowski.
- Po rozmowach żadnych papierów nie podpisywałem. Podpisywałem papiery tylko przy wyjściu z aresztu, że coś odbieram, że nie powiem, co było na przesłuchaniu, że nie mam broni. To były standardowe pytania, które wszyscy podpisywali. W tamtym czasie byłem naprawdę "zielony"... Miałem dwie drogi - uprzeć się: "bandyci, nie będę rozmawiał", i drugą: "trzeba rozmawiać, próbować dostarczać argumenty, pozyskiwać i wyciągać". Gdybym wybrał pierwszą opcję, skończylibyśmy gorzej, niż na Ukrainie - mówił Wałęsa.
- A pieniądze? Tam są podpisy - dopytywał Żakowski.
- Nie, nie. Żadnych pieniędzy. To, co było wcześniej, to Sąd Lustracyjny wyjaśnił. Jest wyrok, nie ma sprawy. To, co teraz się znalazło, to chyba następny sąd wyjaśni (...) Już wiemy, jak to się stało, skąd te papiery są. Jest problem - jak udowodnić tym, już z nowej Polski, którzy to przygotowali. Chyba się uda to udowodnić (...) Wiemy, skąd się znalazły te papiery - to nie są papiery z kartonu Kiszczaka.
- A skąd? - pytał Żakowski.
- Dalej nie mogę powiedzieć. Jesteśmy w okresie rozpracowywania. Już wiemy, jak to się stało. To nie są papiery z ciągłości tamtej. Teraz jak to udowodnić? Że jest to podróba, ale już przez inną grupę zrobiona - podkreślał Wałęsa.
Żakowski przywołał słowa prof. Zybertowicza, który twierdzi, że niemożliwe jest, by Kiszczak trzymał te kwity w domu.
- Brawo. Dobrze myśli, w kierunku, który już ustaliliśmy - stwierdził były prezydent.
- Rozwija tezę, że jest to wrzutka rosyjska - zauważył Żakowski.
- Na razie nie wiemy. Na razie wiemy, że to nie było od Kiszczaka - powiedział Wałęsa.
- Potem ktoś to przyniósł pani Kiszczakowej? - pytał Żakowski.
- To jest problem - dojdziemy i do tego. Teraz - jak to udowodnić, kto to zrobił? Nie mogę odpowiedzieć, bo jesteśmy w momencie ustalania - oznajmił Wałęsa.
Były lider "Solidarności" zwrócił uwagę na ironię losu. - Ci, którzy pracowali przeciwko mnie, esbecy... Tam nie wszyscy byli łajdacy, było paru patriotów. Prawdopodobnie ci fachowcy, którzy podrabiali (...) udowodnią tym następnym ludziom precyzyjnie, kto to robił.