#dziejesienazywo Inwigilacja dziennikarzy za rządów PO-PSL. Cezary Łazarewicz: to skandal. Chodziło o sparaliżowanie ich pracy
- Tygodnik "Do Rzeczy" ujawnił część nazwisk dziennikarzy, którzy byli inwigilowani w czasach rządów PO-PSL. Sądząc z tego, co zostało napisane przez Cezarego Gmyza, można uznać, że chodziło o afery, które były dla ówczesnego rządu niewygodne - mówił Paweł Lisicki w #dziejesienazywo. - To jest oczywiście skandal. Nie uważam, że dziennikarze to święte krowy i służby nie mają prawa ich kontrolować, ale jeśli złamią prawo. A oni byli inwigilowani w związku z wykonywaniem swojej pracy - zbieraniem informacji, docieraniem do źródeł - przytaknął komentator WP, Cezary Łazarewicz.
W ocenie Łazarewicza, chodziło o sparaliżowanie pracy dziennikarskiej, śledczej, ujawniania "tego, do czego się dokopali". - Co więcej, ujawniania ich kontaktów - kto im przekazuje informacje... To jest ważniejsze, bez tego żaden dziennikarz nie może pracować - podkreślił.
Z przedmówcą zgodził się Rafał Ziemkiewicz ("Do Rzeczy"), mówiąc, że to "istota sprawy". Jego zdaniem, mieliśmy do czynienia z reakcją władzy na ujawnianie przez dziennikarzy przekrętów i afer.
- Mieliśmy władzę, która nie zastanawiała się, jak usprawnić, oczyścić się, zrobić, żeby nie było "przewałów", tylko szukała słabego punktu: gdzie jest ten łobuz, który sypie dziennikarzom. To uzasadnia mocne sformułowanie, że w Polsce rządziła mafia. To jest myślenie mafijne - mówił Ziemkiewicz.