#dziejesienazywo Elżbieta Jakubiak: dziś wojnę o to, kto będzie prawicą w Polsce, wygrywa Jarosław Kaczyński
- Czy możliwa jest formacja, która powstałaby w opozycji do PiS albo wyszła z tej partii? - pytał w #dziejesienazywo Sławomir Sierakowski. - Tę dyskusję rozpoczynaliśmy kilkanaście lat temu. Mówiliśmy: Polska potrzebuje dwóch silnych bloków politycznych, bądźmy jak Amerykanie czy Brytyjczycy. Bo polska rozdrobniona polityka była niedobra. Starałam się być częścią obozu, który jest bliżej republikańskiej części. Podobał mi się sposób budowania partii w sposób zachodni - wewnątrz dużego obozu jest kilka nurtów - bardziej do środka, na prawo - mówiła była szefowa gabinetu prezydenta, Elżbieta Jakubiak.
17.03.2016 | aktual.: 17.03.2016 13:41
- I skończyło się tym, że zostaliście wyrzuceni - przypomniał Sierakowski.
- Życie polityczne w Polsce jest barwne, można by długo o tym opowiadać. Dzisiaj myślę, że jesteśmy znowu w tym miejscu, gdzie każdy się na nowo określa. I dzisiaj wojnę o to, kto będzie prawicą w Polsce, wygrywa Jarosław Kaczyński i ten obóz, w którym ja jestem - odpowiedziała Jakubiak.
- Stawka działań PiS rośnie. Czy dojdzie tam do jakichś "procesów gnilnych"? Czy to możliwe? - pytał Sierakowski.
- Ktoś myśli, że będą tacy, co się wahną... Nie sądzę. Nie widzę nawet oznak tego - oznajmiła Jakubiak.
- Kazimierz Ujazdowski wychodzi z własną inicjatywą i jest godzinę później skrytykowany przez regularnych posłów. Jest on dzisiaj w opozycji? - dopytywał gospodarz #dziejesienazywo.
- Nie, nie jest. Mamy wszyscy poczucie absurdu tego, co się stało wokół Trybunału Konstytucyjnego. Moje postrzeganie jest takie: koledzy z PO ustalili, że taktyką będzie teraz granie hasłem demokracji i obciążanie nas za jej brak w Polsce - stwierdziła Jakubiak. Podkreśliła, że "tak naprawdę, to oni dokonali zamachu na ustaloną 25 lat temu pewną formułę".
- Obyczaj został złamany po 2010 roku, kiedy TK był zmieniony. I nie była to regularna wymiana, tylko skutek katastrofy. Wtedy koledzy z PO zajęli miejsca w TK w sposób mijający się z kadencją. Potem status sędziów wybieranych przez PO nie był do końca jasny, bo im się kadencja kończyła nie w momencie, kiedy PO rządziła, ale gdy my już objęliśmy władzę. Gdyby zwyczaj był podtrzymany, nie byłoby konfliktu - dodała była szefowa gabinetu prezydenta.