Dziecko zmarło na sepsę. Sprawa w prokuraturze
Do prokuratury trafiło zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa w związku ze śmiercią czterolatka. Chłopiec zmarł, mimo że matka, po zauważeniu niepokojących objawów, zabrała go do lekarza. Doktor nie rozpoznała sepsy.
22.02.2017 | aktual.: 22.02.2017 14:59
- Na chwilę obecną nie wynika, żeby pani doktor popełniła jakiś błąd. W jej opinii ta plamka nie była sepsą. Potwierdzi to jeszcze sekcja zwłok - powiedział w rozmowie z TVN24 Krzysztof Bestwina, dyrektor Zespołu Opieki Zdrowotnej w Gnieźnie, na które trafił czteroletni Nikodem.
Plamka, która miała być symptomem rozpoznanej później sepsy, została przez lekarkę opisana jako "ślad po uderzeniu". Dziecko trafiło do lekarki po tym, jak w niedzielę po południu jego babcia, u której przebywał, zaalarmowała rodziców.
- Mama zadzwoniła, że mały cały się trzęsie i ma gorączkę. Pojechaliśmy z nim na pogotowie. Był osłabiony, nie mógł chodzić - powiedziała w rozmowie z TVN24 Agnieszka Szczepankiewicz z Trzemeszna, mama Nikodema.
Lekarka przepisała leki przeciwgorączkowe i zaleciła wrócić, jeśli dziecko bardziej się "wysypie". Gdy ok. godz. 23 na skórze dziecka pokazały się kolejne plamki, matka wróciła z nim na pogotowie. Tym razem rozpoznano sepsę. Dziecko zmarło ok. godz. 1 w nocy.
W szpitalu trwa postępowanie wyjaśniające sprawę. Bestwina podkreśla, że lekarka, która badała chłopca, miała wcześniej kontakt z podobnymi przypadkami, w związku z czym "nie ma możliwości, żeby nie rozpoznała tego (objawu - red.)".
Dyrektor pogotowia dodaje, że agresywna odmiana sepsy, która zaatakowała organizm chłopca, nie jest łatwa do rozpoznania, ponieważ początkowo ma charakter "zwykłej grypy".
Prokuratura zabezpieczyła dokumentację z pogotowia oraz szpitala, zleciła sekcję zwłok i przesłuchała matkę chłopca.